Wpis z mikrobloga

Pytanie do ludzi z tagów typu #przegryw,

Co waszym zdaniem jest przyczyną waszej porażki?

Moim zdaniem w glownej mierze chyba wychowanie i mieszkanie na wsi. Wychowanie mozna by dlugo analizowac, ale w duzej mierze wydaje mi sie taki dyktatorski styl wychowania, nie słuchanie, nie rozumienie i w pewnym sensie nawet zakazywanie mowienia o zainteresowaniach, a co dopiero praktykowanie. Do dzisiaj ojciec kojarzy mi sie z dyktatorem i taką służbową relacją. Dziwilem sie zawsze jak widzialem ze ktoś rozmawia z ojcem jak z kolegą, bo przeciez tak nie można. Oprocz tego czeste #!$%@? rpzez ojca i matke, co też pewnie zryło mi pewnosc siebie. Ojciec tez czesto mi mowil w dziecinstwie ze nic ze mnie nie bedzie. Moze to weszlo mi jakos w podoswiadomosc.

Zawsze tez czulem ze nie moge sie realizowac w ogole w tym co chce i taka troche bezradnosc ze nic nie moge zrobic. Mialem tez podcinane skrzydla. Np. chcąc sie uczyc programowania, oprocz tego ze mialem malo czasu na komputer (np. 2 godziny na 2 dni) to tez dzialalo zniechecająco gdy w młodym wieku odmawialem sobie jakichkolwiek gier zeby wykorzystac czas na jakas nauke informatycznych rzeczy, a ojciec gadal ze głupoty co w koncu działało demotywujaco, tymbardziej ze nie bylo tkaich poradnikow jak teraz typu udemy "kro po kroku" tylko trzeba bylo grzebac i ciage wypadalem z rytmu. A ojciec mnie gonił do jakichs robót koło domu, bo tylko to sie liczylo. Rzeczy zwiazane z silownia itp. mozna by rzec ze tez byly tematem "tabu" bo gdy tylko o tym wspomnailem ,ojciec jakos dziwnie reagowal na tyle ze mialem opory przed poweidzeniem ze np. drazek by mi sie przydal czy cos tkaiego,, bo przeciez jak chce cwiczyc to do rąbania drzewa.

Oprocz tego matka tez sie ciagle darła o wszystko a do tego chyba przeszlo tez z niej na mnie zbyt mocne przejmowanie sie opinia innych czy jakies nadmierne wstydzenie sie normalnych rzeczy (sam nieraz nie potrafie soie tego wytłumaczyc), Ona nawet wstydzi głupot nawet takich jak świecenie pozno w nocy, np. "bo co sasiad powie".

I mysle ze moze daloby sie jakos mnie naprostowac, gdybym albo mieszkal w duzym miescie w ktorym jest wiele okazji do rozwoju i poznawania ludzi, albo gdybym chociaz spotkal odpowiednich ludzi na swojej drodze. Np. w technikumj lub na sudiach na takich, z ktorzy by mnie w pewnym sensie "pociagneli" poprzez jakies aktywne zycie socjalne, np. chodzenie do klubow itp. ale nic takiego sie nie wydarzylo. Nie dosc ze mialem dosc patologicznie w domu, to idąc do technikum.. az mi sie czasami siebie szkoda jak sobie pomysle co nieraz przezywalem i z jakim stresem kazdy dzien szedlem do tej szkoly, ze znowu ktos bedzie mi dokuczac, co pewnie tez wynikalo wlasnie z tego wychowania, bo bylem niepewny siebe i pewnie wygladalem na latwgo do slownych atakow. A ta klasa byla ogolem srednia, bo nie bylo tak ze nikt sie nie znal i kazdy sie poznawal, tyko bylo chyba tak zenp. 7 osob z jednego gimnzjum 7 drugiego iles z innego i moze ze 3 osoby byly co w ogle sie nie znaly. Przyszedl jeszcze jeden patol ktorego wywalili z budowlanki, wymyslili mi przezwisko i tak sie męczylem.

Pozniej na studiach, zroibiłem błąd ze na pierwszym miejscu powstaiwlem kierunek + przez to ze nigdy nie jezdzile po wiekszych miastach mialem troche zbyt waskie myslenie i tez strach ze gdzies tam w np. jestem za slaby zeby sobie poradzic gdzies na studiach w Krakowie. No i w moim wojewodztwie otworzyli nowy kierunek, chyba jedyny wtedy o takiej specyfice (grafika z naciskiem na projektowanie a nie malwoanie), no i chociaz mialem jeszcze dylemat np. nad bezpeiczenstwem wewnętrznym w innym miescie (tam chociaz byloby jakies zycie studenckie mimo ze miasto troszke mniejsze) no to postawilem kiernek na pierwszym miejscu. Pozniej w trakcie studiow dostawalem depresji ze wracajac na uczelnie po weekenddize w domu, wszyscy z ppociagu wysiadali w miescie w ktorym mialem studiowac bezpieczenstwo, a ja jechalem dalej w niemal poustym pociagu. Okazalo sie ze miasto totalnie ez zycia, gorzej niz w moich podejrzeniach (ludzilem sie ze nie ebdzie gorzje niz w tym troche mniejsyzm miescie do ktorego wszyscy wysiadali). I co jesli chodzi o ludzi na studiach, w grupie bylo parenascie osob, na imprezy nikt nie chodzil i ogolnie tez nie bylo jakiegos socialnego pociagniecia. Jka czasem widzialem ze jakas dziewczyna sie do mnie usmiechala to nic z tym nie robilem, bo w glowie mialem os w stylu "to chyba nie do mnie, bo dlaczego, nie bede sie wygłupial" ale jak zrozumialem ze jednak do mnie to i tka nic z tym nie potrafilem zroivc, za bardzo sie wstydzilem.
Pozniej byly jeszcze studia drugiego stopnia w innym, troche wiekszym miescie ale...nie chcialem zowu mieszkac w pokoju kilkuosobowym, bo mialem dosć spania po 3h, a "jedynki" wydawaly mi sie za drogie. Myslalem ze bede suzkal okazji, ale ostatecznie wyszlo tak ze dojezdzalem z domu jkaies 1.5h, co tez bylo błędem. Pozniej po studiach koniecznie chcialem znalezc robote w duzym miescie. I tez moze od czytania wypoku, nie wiem, ale mialem takie rpzeswiadczenie ze jesli mam sie rpzeprowadzac to tylko do pracy w swoim zawodzie abym z czasem mogl wiecej zarabiac i zeby bylo mnie stac na mieszkanie itp. a nie ze bede pracowal w jakijs pracy typu Mac i caly czas stal w miejscu bo doswiadczenie nie przyniesie mi wyzszych zarobkow. No itka siedzialem w domu meidzyczasie łapiac jakies slabo platne zajecia online i tez niepotrzebnie ciagle mialem wiare ze w koncu sie uda, ze moze za malo cv wyslalem, moze cos tam, no i w ten sposob zmarnowalem kolejne lata. Miedzyczasie tez zrobilem kurs z markeitngu internetowego i mialem krotki staz z ux/ui designu u programisty, ale niestety to tez bylo stratą czasu i oproznilo moje wyniesnienie sie o okolo roku, bo gdy zaczynalem tamten kurs "z opcja stazy", siostra mi bo juz wtedy propnowala prace w korpo gdzie tylko znajomosc angielsiego byla potrzebna. Ale chcialem jeszcze sprobować czegos "konkrentiejszego" (czyli ten kurs i ewentualny staz) no i koniec koncow dalej po tym nie moglem znalezc roboty, i tak opoznilem o rok pojscie do proponowaego mi wczensiej korpo do ktorego sie dostalem gdy pojawila sie rekturacja i w koncu po tyliu latach wynioslem sie do wiekszego miasta, ale niedlugo po moim przyjeciu rozpoczal sie okres w ktorym robili redukcje i mimo dobrych wynikow nie przedluzyli mi umowy po pol roku. No i potym wrocilem do domu z mysla ze znowu bede probowal w tej grafice albo markketingu czy ux. Ale znowu to nie idze, a ja pozostalem z totlanym zagubieniem i dylematami, czy jeszcze probowac do jakiejsc pracy w korpo, mieszkajc znowu w jakims pokoju z dwoma osobami na mieszkaniu, bez iwekszej nadziei ze bede molg na tyle zarabac aby samemu wynajmowac i zeby jeszcze cos zostalo, i czy na dluzsza mete taka przeprowadzka ma sens i jesli tak to czy Warszawa by mi sie spodobala. Czy moze jednak znowu do Krkaowa ktory mi sie srednio wydawal pod pewnymi wzgledami. Czy moze jedna lepiej siedziec w domu i probowac dalej szukac czegos zdalnie? Z drugje storny czy to miejsce tez sie nadaje do zycia, jesli mam niewileki pokoj z kiblem obok gdzie zawsz emnie budzą siostry gdy tylko przyjezdzaą. Jestem na totalnym rozdrozu i nic nie wiem. Osatnio jeszcze coraz czesciej mysle o jakims "cywilizowanuym" samobjstwei zeby tylko cos połknąc i zakocnyc to wszystko, tylo bez jakichs escesow, po cichu. Ale nawet tutaj sobie mysle ze moze głupio bo malo osob przyjdzie na pogrzeb". To cale "moze głupio", czy zbyt mocne przywiazanie do tego co kto moze pomyslec, to jedna ze skladowych mojej porazki. I tez pewnie zbytnie branie do siebie teggo co mi mowią starzy. Gdy chialem jedno a oni mowili co innego to stawalem sie neizdecydownay. I ogolnie tez wydaje mis ei ze pod wzgledem niezdecydowania niewiele sie zmienilem od czasu wybierania szkoly po gimnazjum. Wtedy wydawalo mi sie ze nie mam w mozgu funkcji zdecydowania i do teraz przy nietorych sytuacjach wydaje mis ei to niezrozumiale. Nawet w gimnazjum ak byla jakas wycieczka szkolna to mowilem wychowawczyni ze "nie wiem" czy pojade (chyba bo skzoda mi bylo pieniedzy) i wtedy mi powiedziala jak sie okazalo prorocze slowa ze jak bede niezdecydowany to bede mial ciezko w zyciu, czycos takiego. Na dodatek cos mi

Jeszcze dodam ze nieraz myslalem np. o policji i żaluje ze w trakci covida nie dołączylem, bo mozna bylo zrobic skzolenie w miesiac, ale w swoim stylu odkladalem to na pozniej, wierzac ze znajde robote w swoim zawodzie. No i nie chcialem byc przywiazany do jednego miejsca + chyba radzilem sie an wypoku gdzie pisali ze w czymkolwiek mozna zarabiac podobnie albo wiecej. No i tez ostatecznie sie nie zdecydowalem, ale to tez byl bląd

Na dodatek wydaje mi sie ze poza inteligencją, ktorej troche mi brak, to mialem predyspozycje do tego zeby sie jakos dobrze rozwinąc, bo mialem duzo zainteresowan typu sztuki walki, informatyka, pilka nozna, silownia, jakas gra na gitarze, taniec, ale nic z tego nie wyszlo. I na to wszystko mialem ochote o najmlodszych lat. Tylko sztuki walki trenowalem podczas studiow licencjackich gdy mieszkalem stacjonarnie, w malym ale miescie. A silownie w pozniejszych latach, bardziej kalistenicznie bez sprzetu, z dosc zniechęcającymi efektami. No i jeszcze taniec cwiczylem przez jakies 2 miesiace podczas tego krotkiego okresu pracy w duzym miescie. moglo byc 4, ale 2 miesace mailem na drugą zmiane

#depresja #pytanie #zalesie #rozowepaski #niebieskiepaski #przemyslenia #psychologia #rozwojosobisty
  • 11
  • Odpowiedz
Jestem na totalnym rozdrozu i nic nie wiem. Osatnio jeszcze coraz czesciej mysle o jakims "cywilizowanuym" samobjstwei zeby tylko cos połknąc i zakocnyc to wszystko, tylo bez jakichs escesow, po cichu. Ale nawet tutaj sobie mysle ze moze głupio bo malo osob przyjdzie na pogrzeb". To cale "moze głupio", czy z


@essos: @WirtuozPrzegrywu o tu
  • Odpowiedz
@essos: Tez matka sie zawsze bala co ludzie pomysla i niestety w jakims stopniu to przeszlo na mnie. Byla nadopiekuncza i nie pozwalala nic robic, bo sobie zrobie krzywde. Nieobecny ojciec z dda - chodzil do pracy, a pozniej wszystko wokol domu ogarnial sam, bo ja oczywiscie zepsuje.

Nie chodzilem do przedszkola, bo chorowalem. W szkole bykowanie prawie od samego poczatku. Najgorzej w gimnazjum. Jakims cudem dostalem sie do dobrego liceum
  • Odpowiedz
@essos: Nie chce mi się tego czytać, ale odpowiadając na tytułowe pytanie, myślę, że mieszkanie na zadupiu było kluczowym czynnikiem mojego przegrywu. Zwłaszcza że nie mam dynamicznego charakteru i nie miałem wielkiego parcia na kontakty towarzyskie. To kombo okazało się zabójcze. Gdybym tylko za dzieciaka mieszkał w mieście, albo chociaż na prawdziwej wsi ze społecznością, a nie na zadupiu z dala od wszystkiego, byłbym zupełnie innym człowiekiem.
  • Odpowiedz
@essos: Uważam że nagły spadek poziomu życia. Starzy z dnia na dzień - w moim odczuciu - zaczęli dziadować, bo BYZNES padł. A jako że nie było to bogactwo tworzone pokoleniami to spadek był #!$%@? odczuwalny. Z bananka który miał co chciał nagle spadłem do rangi dzieciaka ze wsi na #!$%@? dolnym co nawet nie miało się w co ubrać i wszędzie musiało chodzić z buta. Nigdy się po tym nie
  • Odpowiedz