Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiatowawkolorze.

DZIEŃ ZWYCIĘSTWA

Dzisiaj wypada 8 maja. Na świecie obchodzi się go jako dzień zwycięstwa nad Niemcami w II Wojnie Światowej. Tego dnia bowiem wchodziła w życie kapitulacja III Rzeszy, podpisana o 2:41 w nocy 7 maja w liceum technicznym we francuskim mieście Reims w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych szef sztabu Oberkommando der Wehrmacht, generał Alfred Jodl. Ponieważ w ceremonii nie uczestniczyli Francuzi (francuski generał François Sevez był jedynie świadkiem) a Sowieci nie mieli umocowania (sowiecki oficer łącznikowy, generał Paweł Susłoparow był jedynie w charakterze obserwatora), na żądanie Sowietów ceremonię powtórzono dzień później, 8 maja o 22:43, w kasynie podoficerskim szkoły saperów w Karlshorst pod Berlinem. Ale o tym będę dokładniej pisał za rok.

II Wojna Światowa w Europie zakończyła się. W światowej popkulturze uchodzi to za dzień tryumfu tzw. „cywilizowanego świata” nad barbarzyńcami. Zwycięstwo „dobra” nad „złem”.

Czy tak było na pewno?

Gdy generał Jodl zasępiony wracał z Reims z resztą niemieckiej delegacji do Flensburga, do kwatery głównej nowego Prezydenta Rzeszy, admirała Doenitza, daleko, daleko na południe, francuska armia i policja właśnie wcielały się w rolę SS i Gestapo.

Na wieść o kapitulacji Niemiec we francuskiej Algierii wybuchła radość. W miastach Setif i Guelma 8 maja 1945 r. Arabowie spontanicznie ruszyli świętować zwycięstwo Francji. W Algierii od dawna narastały napięcia - Arabowie dążyli do niepodległości i liczyli, że po zakończonej wojnie Francja wreszcie przyzna Algierii co najmniej autonomię. Uważali, że danina krwi, jaką złożyli w szeregach francuskiej armii, daje im do tego prawo. Francuzi o tym nie chcieli słyszeć, bowiem nie uznawali Algierii za kolonię, a za integralną część metropolii.

Pochody były spokojne i pokojowe, jednak francuska żandarmeria je zatrzymała. Doszło do przepychanek, a potem padły strzały. Nie wiadomo, kto zaczął. Ranni i zabici padli po obu stronach. W Algierii wybuchła ogólna, antyfrancuska rebelia. Arabowie zaczęli napadać na posterunki żandarmerii i domostwa białych Algierczyków (osadników europejskich). Rebelia została krwawo stłumiona przez francuską żandarmerię, wojsko i Legię Cudzoziemską do końca czerwca 1945 roku. Jeszcze nie ostygły gruzy Berlina, gdy Francuzi dosłownie wcielili się w rolę tych, których pokonali. Francuskie ekspedycje karne paliły całe miejscowości, rozstrzeliwały mężczyzn algierskich, torturowali podejrzanych o działalność konspiracyjną. Do ostrzeliwania arabskich wsi wykorzystano nawet okręty, na czele z krążownikiem ''Duguay-Trouin''. Liczba ofiar jest sporna, ale najbardziej prawdopodobne szacunki mówią o 20-30 tysiącach zabitych Arabów.

Był to dopiero przedsmak następnych kolonialnych bestialstw Francji. Półtora roku później, 19 grudnia 1946 r. krążownik ''Suffren'' ostrzela Hajfong w Indochinach, rozpoczynając tym samym krwawą, ośmioletnią wojnę, która pochłonie życia co najmniej 125 tys. wietnamskich cywilów. Z kolei dwa lata później, 29 marca 1947 roku Francuzi przystąpią do krwawego tłumienia powstania Malgaszów na Madagaskarze. W ciągu dwóch lat madagaskarska rebelia zostanie utopiona we krwi i pochłonie co najmniej 30 tysięcy cywilów. Jednocześnie podobne krwawe pacyfikacje przeprowadzali w swoich koloniach Brytyjczycy (m.in. w Beludżystanie w Indiach, stłumiony do kwietnia 1945 r.), a niedługo później, bo w sierpniu i wrześniu 1945 r. - Holendrzy i Belgowie. Brytyjczycy wsparli też Francuzie w tłumieniu powstania w Indochinach w 1945 roku Tego rodzaju pacyfikacje „dobrzy” Alianci przeprowadzali przed wojną, w jej trakcie i po wojnie, mordując setki tysięcy ludzi.

Czym to się różniło od działań ekspedycji karnych SS i policji w Polsce, Jugosławii, czy Białorusi...?

Zanim generał Jodl ruszył do Reims, daleko na wschodzie, gdzie już dawno nie było żołnierzy w mundurach feldgrau, 7 maja 1945 r. doszło do batalii nowej wojny. Zimnej wojny. Na wschodzie ''wyzwolonej'' przez Sowietów Polski walka nie przygasła po przejściu frontu. Wszak po lasach kryły się tysiące ''reakcyjnych bandytów'' i ''sanacyjnych faszystów''. Ich opór trzeba było zdławić, a ich samych albo rozstrzelać, albo wysłać na Syberię, by nie przeszkadzali w budowie ''władzy ludowej''. I nic to, że ci sami ludzie jeszcze niedawno, kilka miesięcy wcześniej, walczyli z Niemcami. Teraz byli wrogami władzy sowieckiej. Sowieci nie ufali Polakom. Poza grabieżami, deportacjami, egzekucjami, gwałtami i pacyfikacjami wsi, niejednokrotnie napadali (!) na posterunki Milicji Obywatelskiej, podejrzane o współpracę z ''reakcją''. Nie inaczej było pod Kuryłówką na Podkarpaciu. 7 maja 1945 r. oddziały NKWD przeprowadziły obławę w jej pobliżu. Obława sowiecka została wykryta przez ubezpieczenie oddziału Narodowej Organizacji Wojskowej, dowodzonego przez mjr Franciszka Przysiężniaka. Jego ciężarna żona Janina została zamordowana przez ubeków strzałem w plecy dwa miesiące wcześniej.

Partyzanci nie dali się zaskoczyć i podjęli obronę, stawiając twardy opór. Walki trwały siedem godzin i w tym czasie odparto trzy ataki sowieckie. Następnie mjr Przysiężniak nakazał oderwanie się od przeciwnika. Zginęło siedmiu partyzantów i 57 NKWD-zistów.

Czy gdy major wyrywał się z sowieckiej matni, przeszło mu przez myśl, że jeszcze niedawno tak samo stawiał czoła obławom niemieckiej policji, armii i SS. I to nawet u boku sowieckich ''sojuszników'' na Porytowym Wzgórzu w czerwcu 1944 roku?...

W tym maju działo się mnóstwo dziwnych rzeczy. 9 maja 1945 roku, gdy świat odtrąbił już koniec wojny, choć walczyły jeszcze niemieckie oddziały w Kurlandii i na Helu, sowieckie oddziały wylądowały na duńskiej wyspie Bornholm po jej uprzednim zbombardowaniu i spaleniu setek domów (w tym szpitala) w miastach Rønne i Nexø. Potem rozpoczęli okupację wyspy przez następny rok, choć Dania była państwem alianckim. Sowieci planowali założyć tam swoją bazę, dogodną do skoku na Danię i jej cieśniny.

Tego samego dnia zakończyło się ''powstanie'' praskie (o którym pisałem w zeszłym roku), w którym czeskich powstańców - będących już w epoce obiektem kpin - wsparli żołnierze Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej gen. Własowa. Czesi najpierw własowców błagali o pomoc, a potem, gdy zbliżyła się Armia Czerwona, publicznie się od nich odcięli i kazali wynosić się z Pragi. Gdy do miasta wkroczyli Sowieci, Czesi wydali im usłużnie kilkuset własowców, w tym rannych z ich własnych szpitali, których NKWD zamordowało na miejscu. Ci własowcy, którzy zdołali uciec z Czech i trafili do Amerykanów, niedługo później zostali wydani Sowietom - wraz z milionami innych Rosjan, Białorusinów, Gruzinów - przez ''cywilizowanych Aliantów'' w ramach zbrodniczej operacji ''Keelhaul''. Dla większości z nich wyrok był tylko jeden...

Kilka dni później, bo 16 maja 1945 roku do Hanoi w okupowanych przez Japończyków Indochinach przybyli agenci zespołu „Deer” amerykańskiego OSS. Ich zadaniem było nawiązanie kontaktów z komunistami wietnamskimi Ho Chi Minha i ustanowienie współpracy. Mieli szkolić bojowników Viet Minhu, prowadzić działania wywiadowcze o sabotażowe. Kilkanaście lat później przeszkoleni przez Amerykanów Wietnamczycy sami będą szkolić młodych bojowników Vietcongu do walki z Amerykanami.

Daleko od Hanoi, Pragi i Bornholmu, na polskich Kresach, wcielanych teraz do ZSRR trwały masowe wywózki Polaków. Jednych, podejrzanych o działalność w AK, wywożono na Syberię. Innych, cywilów, deportowano do nowej, nadbużańskiej, okrojonej Polski. Jednocześnie przybyły tam oddziały liczne NKWD, których zadaniem nie byli już Polacy, a Ukraińcy z Ukraińskiej Powstańczej Armii. Gdy Sowieci zakończyli rozprawę z Niemcami, mogli przerzucić ogrom sił, by zdławić nacjonalistyczne podziemie, sprawiające im dużo problemów. Banderowcy atakowali miasta i odbijali garnizony, zadając ogromne straty Sowietom. Chociaż UPA była dla Sowietów wrogiem, to wyświadczyła im ogromną przysługę. Zmusiła bowiem setki tysięcy Polaków, by ze strachu przed ciosami ich noży, siekier i pałek uciekli ze swoich ''małych ojczyzn'' za Bug i San. UPA także zniszczyła wiele śladów polskości tych ziem, niszcząc nawet cmentarze i przydrożne kapliczki. Sowieci mogli to dokończyć później - wszak w ich interesie było całkowite zdepolonizowanie tych ziem - ale najpierw musieli rozgromić ukraińskie podziemie. Nie w obronie Polaków, ale by zaprowadzić spokój na swoich nowych zdobyczach. Krwawa wojna UPA z Sowietami potrwać miała następnych dziesięć lat i pochłonąć życia 183 tysięcy ludzi - Rosjan i Ukraińców. 300 tysięcy Ukraińców deportowano lub uwięziono.

Gdy UPA zrobiło się gorąco za kołnierzem, bo uświadomiła sobie, że została sama przeciw sowieckiej potędze, zaczęła prosić polskie podziemie o sojusz 2 i 3 maja 1945 r. Prosiła o niego gdy upewniła się, że Polacy będą wyjeżdżać ze swoich Kresów. Ten formalnie zawarto 21 maja 1945 r. między UPA, a AK-DSZ koło Lublińca. Sojusz ten jednak był dość papierowy. Polacy pamiętali bestialstwo UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. I chociaż doszło do kilku wspólnych akcji polskiego i ukraińskiego podziemia, to duża część polskich partyzantów (głównie z Narodowego Zjednoczenia Wojskowego) wolała UPA zwalczać, nawet we współpracy z „ludowym” Wojskiem Polskim i milicją.

Jeszcze raz, „II wojna światowa to wojna dobra ze złem”, czego nie rozumiecie?

* * *

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #polska #historiapolski #dzienzwyciestwa #1945
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiato...

źródło: IMG_0124

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz