Wpis z mikrobloga

A u nas w domu - mała tragedia. Kotka Migot podczas swoich nocnych polowań i zabaw stłukła wykonaną z mączki marmurowej statuetkę, którą żona otrzymała w zeszłym roku jako nagrodę za triumf w konkursie literackim. Był to anioł z mieczem i trwałą na głowie. Biały. O poranku zastaliśmy jego szczątki na podłodze - walały się obok innych rzeczy (kalendarz, notesik etc.) zrzuconych z biurka w trakcie walk z komarzycą lub omamami. Wstrząśnięci, postanowiliśmy czym prędzej ukarać rudą winowajczynię. Kotka Migot jakby na to czekała - siedziała w plamie słońca i ssała lewą tylną łapę. W mowie ciała kotów oznacz to zapewne szczerą i głęboką skruchę oraz obietnicę poprawy. Spojrzeliśmy na nią z solennym gniewem, tak, to idealny moment, by ją zrugać i nauczyć moresu.

Ja: - Migocie, nie wolno tak postępować. Mogłaś sobie coś zrobić. Połamać.

Żona: - Właśnie. Mogłaś spaść, mogło spaść coś na ciebie.

Ja: - Na szczęście to była tylko statuetka, Migocie.

Żona: - Na dodatek i tak była brzydka. Mała strata. Poskleja się.

Ja: - Cio to kocio malutkie nalobiło, cio, cio?

Żona: - Kotulasek-niegrzeczniasek, cio nalobił, cio,ooo?

Lekcja, którą popamięta. Póki co poszła do miski z rybą.

#koty #niemoje #zajumanezfacebooka #najder #najdercontent