Wpis z mikrobloga

#paranormaleeca ( #truestory #creepystory #duchy #wrozby )

Cz. 4 - Prababcia i tragiczne zbiegi okoliczności (link do cz. 3)

Ostatnio było o dziadku, dziś o prababci - mamie babci, która była bohaterką części 2.

Prababcia wyjechała na stałe do Niemiec, kiedy miałam kilka lat, ale przyjeżdżała nas czasem odwiedzać, a kiedy przyjeżdżała, opowiadała nam o swoim życiu. Spośród tych historii dwie noszą wyraźne znamiona "dziwnych zbiegów okoliczności", więc przytoczę je tu w skrócie:

1. W czasach swojej młodości prababcia wybrała się na wróżbę do Cyganki. Wynikiem wróżby były trzy czarne karty w rzędzie (chyba kombinacja króli/waletów, ale tego już niestety dokładnie nie pamiętam; nie był to raczej Tarot, tylko karty klasyczne), a Cyganka nie chciała powiedzieć młodej dziewczynie, co one oznaczają (jak rozumiem, nie otrzymała w związku z tym pieniędzy za wróżbę, więc nie miała w tym żadnego interesu). Prababcia wysnuła z tego wniosek, że karty oznaczają śmierć, i zachowała tę wróżbę w pamięci.

2. Jakiś czas później mąż prababci, który był górnikiem, pewnego dnia powiedział, że nie pójdzie do pracy, bo ma złe przeczucie. Prababcię bardzo to zdziwiło, bo jej mąż był bardzo pracowity i nigdy wcześniej nie zdarzały mu się takie fanaberie, a przecież pieniędzy zawsze było mało (historia miała miejsce w okresie międzywojennym, kiedy żywot górnika był ciężki, krótki i nieosładzany tak hojnie jak dziś górniczymi bonusami). Ponieważ jednak chłop się uparł, co miała zrobić - odpuściła. Parę godzin później na ulicy rozległ się straszny krzyk: ludzie biegli z kopalni, wołając, że zawalił się tunel, a kilkunastu górników zginęło.

Byli to górnicy ze zmiany pradziadka.

Historia z happy endem? Na to wygląda, prawda? Pradziadek miał złe przeczucie, nie poszedł na kopalnię, uniknął niechybnej śmierci. Tak też wyglądało to z ich perspektywy. Pradziadek, przejęty uczuciem ulgi, położył się na kanapie, żeby się zdrzemnąć... a kiedy spał, ze ściany spadł obraz wiszący na ścianie nad kanapą i zabił go na miejscu.

Była to jedna z trzech śmierci w najbliższym otoczeniu babci, które nastąpiły w ciągu roku od wróżby.

Ja w związku z prababcią pamiętam tylko jedno dziwne zdarzenie (choć nie aż tak nieprawdopodobne i nienadające się na scenariusz horroru). Kiedy miałam piętnaście lat, chodziłam do szkoły muzycznej i od 19.00 do 20.30 mieliśmy najbardziej śmieszkowe zajęcia - rytmikę. Może pamiętacie coś takiego z przedszkola - w szkole muzycznej drugiego stopnia wygląda to niemal identycznie, choć tym śmieszniej, że zamiast małych dzieci w rytm muzyki hopsają, klaszczą i tupią kilkunastoletnie dziewczyny (plus jeden 21-letni "rodzynek", który unikał poboru do wojska). I właśnie na tych śmieszkowych zajęciach, prawie tuż po rozpoczęciu, nagle zrobiłam coś, co zdarzyło mi się jeden, jedyny raz w życiu - usiadłam pod ścianą i zaczęłam ryczeć, bo ogarnęła mnie bez żadnego powodu jakaś totalna, czarna rozpacz, jakby mi ktoś dosłownie wyrywał serce z piersi. I siedziałam tak i ryczałam aż do końca zajęć, nie mogąc się opanować. Dziewczyny i nauczycielka podchodziły do mnie i pytały, co się stało, a ja idiotycznie powtarzałam "nie wiem, po prostu tak mi strasznie, strasznie, strasznie smutno". Pamiętam do dziś, że po zajęciach miałam tak spuchnięte oczy od płaczu, że mimo późnej pory wracałam w okularach słonecznych, żeby ludzie nie patrzyli na mnie jak na kosmitę.

Dopiero parę tygodni później dowiedzieliśmy się, że tego dnia ok. 19.15 w bólu i prawdopodobnie w poczuciu, że rodzina z Polski o niej zapomniała, umarła na raka moja prababcia. "Rodzina" z Niemiec nie raczyła nas poinformować ani o jej śmierci, ani o pobycie w szpitalu, ani o pogrzebie. Nie wiem, czy obawiali się, że ktoś się upomni o spadek, czy była jakaś inna przyczyna, w każdym razie nie utrzymujemy już z nimi kontaktu, a to, co zrobili, uważam za szczyt podłości. Jeśli faktycznie istnieje związek między śmiercią prababci a moim nagłym atakiem rozpaczy, to mam nadzieję, że uczucie rozdzierającego smutku było po prostu wynikiem rozgoryczenia prababci i jej żalu albo do nas, że nie było nas przy niej w chwili jej śmierci, albo do rodziny mieszkającej w Niemczech, że pozostawili nas w niewiedzy, żeby rozszarpać między sobą to, co po sobie zostawiała. Mam nadzieję, że prababcia trafiła w to samo wspaniałe miejsce, w którym byli już jej córka i zięć, i odzyskała spokój ducha.

Zanim zakończę serię historii dziadków z tej strony rodziny, jeszcze jeden bonus dotyczący poprzedniej części:

Kiedy po paru latach od śmierci dziadka zdecydowałam się opowiedzieć w końcu o swoim śnie mojej mamie, mama odwdzięczyła mi się... podobną historią. Okazało się, że moja babcia (ta, której ducha wywołałam w wieku ośmiu lat) też miała sen, kiedy umierał jej dziadek. We śnie kamienna postać podawała jej dłoń... a obudził ją telefon ze szpitala, z informacją, że dziadek nie żyje.

Zbieg okoliczności?

Zapewne.

Jak wszystko.

W następnej części napiszę o magii śrubek.
diabLEEca - #paranormaleeca ( #truestory #creepystory #duchy #wrozby )



Cz. 4 - Pra...

źródło: comment_fIAUWfEfmCwnd2UkIwoSVd4FVY4CuUlN.jpg

Pobierz
  • 11
@Arto: W przypadku moich historii wspólnym elementem była też zapalona świeczka lub znicz - nie wiem, czy są niezbędne, ale może ogień działa jak rodzaj katalizatora?
@BllackBerry: Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi... Dlaczego ktoś nie powinien tego zobaczyć? Bo zacznie wywoływać duchy? Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie - jeśli ktoś chce wywoływać duchy, to i tak będzie to robić. Ale jeśli przeczyta przedtem moje historie, być może zastanowi się nad tym najpierw dwa razy.
Problem w tym, że nie bardzo zdajesz sobie sprawę z tego co je wywołuje, a bazujesz na swoich obserwacjach. To głupota, ponieważ z obserwacji ponad 90% ludzkości duchy, istoty nadprzyrodzone, potwory, chaos nie istnieje. Skąd masz wiedzieć czy Twoje 10% jest prawdziwe? Nie bardzo zdajesz sobie też sprawę z tego za pomocą czego duchy działają, za pośrednictwem czego działają. I jeszcze jedno - rozróżniać trzeba duchy od demonów, które mogą być także
@BllackBerry: Mam wrażenie, że bierzesz za dużo narkotyków, bo to, co piszesz, nijak się ma do tego, że po prostu opisuję historie ze swojego życia (nie mówiąc już o tym, że wklejony przez Ciebie obrazek pochodzi chyba z Warhammera, więc...). Czy ktoś w nie będzie wierzyć, czy nie, to już zupełnie inna sprawa, ale skoro to moje historie, to mam prawo je spisać i opublikować, gdzie tylko zechcę. A co do
@pussinboots: Wielokrotnie opowiadałam już swoje historie znajomym i rodzinie, więc nie są one tak naprawdę żadną tajemnicą ani niczym nowym - wiem, że z obcymi ludźmi jest trochę trudniej i liczę się z możliwością ostrej reakcji, ale cóż... Kiedyś i tak bym je opublikowała. :) Dziękuję za zaufanie; mimo wszystko zawsze mnie dziwi, kiedy ktoś wierzy mi na słowo, nie znając mnie osobiście. Twoje historie chętnie poznam.
@diabLEEca: Skąd jestem pewien, że bogów jest kilku? Dobre pytanie, może za jakiś niedługi czas sama znajdziesz na nie odpowiedź. Tematu zgłębiać nie musiałem, a ciekawość jest mi zupełnie obcym uczuciem, niepotrzebnym. Przy okazji najłatwiej wytłumaczyć rzeczy, w które ciężko uwierzyć dragami. Bardziej precyzyjnie się nie da - skąd wiesz, że "że to coś" z poprzedniej historii, goniącego Twojego 8 letniego kolegę nie używa mózgu, nie posiada dostępu do komputera, nie