Wpis z mikrobloga

Dzisiaj dla odmiany anegdotka z życia muzyka.

Wszyscy wiedzą, że muzycy to grupa zawodowa, która nie stroni od żadnego rodzaju używek. Często osoby, które pracują płucami palą najwięcej - myślę tu o dęciakach i wokalistach. Ale zdarza się także i sięgnąć po coś mocniejszego...

Znajomy, który kiedyś studiował na pewnej akademii muzycznej opowiadał #coolstory, jak to po urobieniu portiera odpowiednią ilością flaszek zostali w budynku na noc w kilka osób, żeby spalić trochę zioła. On sam miał dojść dopiero do nich w związku z pracą (albo czymś takim). Jako, że było już grubo po godzinach urzędowania uczelni w budynku został rzeczony portier, który po kilkukrotnym pukaniu wpuścił kumpla do środka. Mimo tego, że nie wiedział w której dokładnie sali są postanowił się nie pytać, gdzie się udać (a było to jeszcze przed erą powszechnego dostępu do komórek), tylko powoli wchodzić na kolejne piętra i nasłuchiwać. Jak się wkrótce miało okazać, do sali nie doprowadził go hałas, a przybierająca na sile woń palonego zielonego dobra. Po otwarciu sali dostrzegł w spowijającym pomieszczenie dymie dwójkę znajomych właśnie spalających kolejnego lolka. Co lepsze, w przeciwległym kącie sali ujrzał parę kopulującą ze sobą namiętnie. Jednak coś mu nie pasowało. Dziwny hałas, który wydobywał się ze środka wielkiej szafy na instrumenty nie dawał mu spokoju. Po jej otwarciu to, co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Kumpel ćwiczył na kontrabasie. W środku zamkniętej szafy.

Jeżeli zaciekawiła Cię ta historia dodaj tag #zakulisamimuzyki do obserwowanych. Będę pod nim umieszczał od czasu do czasu ciekawostki z życia muzyka.
  • 1
  • Odpowiedz