Wpis z mikrobloga

Wielu z nas ma zapewne problem z wytłumaczeniem rodzicom lub dziadkom czym dokładnie się zajmują zawodowo. Jeszcze jakiś developer czy soft tester powie o sobie "informatyk" to mu dadzą spokój - ot siedzi przed kompem cały dzień i coś tam robi.

Ale rekruter? #goodguyrecruiter

- Czym ty się zajmujesz wnusiu?

- Szukam ludzi do pracy, babciu.

- No ale to nie wystarczy dac ogłoszenia do gazety albo do tych, no, internetów?

Niestety nie. Jak potrzebujemy zwykłego pracownika produkcyjnego do pracy przy taśmie to zapewne wystarczy, ale co robić gdy szukamy kogoś kto występuje na rynku rzadko albo jest na tyle cennym dobrem, że nie ma ludzi w tym zawodzie bez pracy?

Jedną z metod jest #headhunting . Ktoś mnie kiedyś zapytał na wykopie czy ten słynny headhunting to po prostu rozsyłanie zapytań na linkedinie i goldenline. Nie, to coś więcej.

Headhunting stosuje się gdy chce się upolować konkretną osobę z konkretnej firmy. Wiemy, że Jan Kowalski pracuje jako dyrektor regionalny w Lotosie, a nasz zleceniodawca z Orlenu powiedział, że bardzo by chciał mieć u siebie właśnie jego. Ewentualnie Mariusza Nowaka z Shella. Albo Ewelinę Śliwkę z BP.

I co teraz - nikt z wyżej wymienionych nie ma profilu online, nie mamy też żadnego numeru telefonu do nich. Jak do nich dotrzeć by złożyć ofertę nie do odrzucenia?

Można zadzwonić zwyczajnie do ich firmy i poprosić ich do telefonu wymyśliwszy uprzednio fałszywą tożsamość i jakąś zmyśloną historyjkę - o spotkaniu na którym poznaliśmy pana Jana, ale zgubiliśmy jego wizytówkę albo o zaproszeniu na ogólnopolską konferencję branżową albo o tym, że pan Jan prosił nas żebyśmy do niego zadzwonili. Najbardziej bezczelny przypadek, z którym się spotkałem to wywlekanie prywatnych historii i ściema o żonie, która się źle poczuła i musimy koniecznie pogadać z jej mężem Janem...

Gdy już dostaniemy gościa do telefonu to sprawa jest prosta - krótka gadka o prawdziwym powodzie naszego telefonu i propozycja nie do odrzucenia.

Niestety nieczęsto jest tak prosto. Zazwyczaj recepcjonistki i sekretarki w korporacjach są szkolone, aby wychwytywać telefony od wszelkiej maści sprzedawców i - przede wszystkim - headhunterów i pod żadnym pozorem nie przekierowywać ich dalej.

Do celu można też dotrzeć innymi drogami niż poprzez recepcję. Po nitce do kłębka można rozmawiać z innymi ludźmi (np. niższymi szczeblem pracownikami tej firmy), którzy mogą znać kogoś, kto zna kogoś, kto zna nasz cel i pod błahymi (zwykle fałszywymi) powodami wyciągać kolejne numery telefonów aż dotrzemy do naszego przykładowego Kowalskiego.

Co natomiast w sytuacji, gdy nie wiemy, że naszymi celami są Kowalski i Nowak, bo nikt nam nie podał ich nazwisk? To nic. Wiemy w jakich firmach ich szukać i postępujemy dokładnie tak samo, tylko zamiast nazwisk używamy nazwy stanowiska. Wtedy fałszywa historyjka może brzmieć tak, że np. chcemy zgłosić do dyrektora rażącą sprawę naruszenia zasad konkurencji rynkowej w jego oddziale i sprawa jest poufna, więc musimy rozmawiać bezpośrednio z nim.

Co jeśli dyrektor okaże beznadziejnym gościem, którego nasz klient wcale nie będzie chciał mieć w swojej firmie? Po pierwsze mała szansa, bo korporacje mają zbliżone standardy i jeśli ktoś pracuje na pewnym stanowisku w BP to równie dobrze mógłby w Shellu. A jeśli jednak nie, no to cóż - "niestety nasz zarząd zdecydował" się na innego kandydata...

Powyższe przykłady nie wyczerpują arcybogatej palety możliwości "łowienia głów". Do ludzi można łatwo docierać za pośrednictwem uczelni jeśli ktoś tam pracuje (uniwersytety mają podane w internecie adresy do wszystkich wydziałów), albo jeśli ktoś tam studiował to wystarczy się podać za jakiegoś doktora i profesora i w ten sposób telefonicznie przeniknąć do naszego "kandydata" - któż odmówi rozmowy z dawnym profesorem?

Można udawać ważnego klienta - gdy w grę wchodzi potencjalny zysk, to każdy chętnie przekaże sprawę do wyższych instancji.

Można szukać kandydatów wśród lauereatów konkursów, prelegentów na konferencjach branżowych, wśród sprzedawców firm, których telefony są podane publicznie do wiadomości na stronie www, itp. itd.

Możliwoście jest bez liku - są one ograniczone tylko i wyłącznie wyobraźnią oraz poczuciem przyzwoitości (częsciej tym pierwszym) headhuntera.

#korposwiat #rekrutacja #headhunting #linkedin
  • 26
  • Odpowiedz
@Kacc: O, cholera, dzięki

@xCinek: Nie wiemy, dlatego do tematu trzeba podejść bardzo ostrożnie i zacząć agresywną sprzedaż od czynników pozafinansowych. Najlepiej to poczekać aż kandydat napomknie o finansach żeby odeprzeć coś w stylu "to kluczowa dla nas pozycja, więc jesteśmy tutaj bardzo elastyczni i na pewno będziemy w stanie sprostać pana oczekiwaniom". Jeżeli kandydat w ogóle nie wspomni o pieniądzach i nie będzie pomimo usilnych starań w ogóle zainteresowany,
  • Odpowiedz
@zongobongo: mam małe pytanie. Dlaczego te same ogłoszenia o pracę niektórych firm ciągle wiszą na portalach z ogłoszeniami? Nawet jeśli się tam zgłaszałem i spełnieniem wszystkie oczekiwania co do stanowiska w 95%? Moje hipotezy:

1. Kogoś już wzięli, ale że wykupili ogłoszenie na jakiś czas to będzie ciągle wisiało.

2. Wszyscy kandydaci nie im się spodobali i będą szukać aż znajdą ten "ideał". (widocznie mocno im się nie spieszy / nie
  • Odpowiedz
@xkorzen: Pierwsza hipoteza jest taka, że tylko Ci się wydaje, że pasujesz 95%. Albo to brakujące 5% jest kluczowe. Więc szukaja dalej aż kogoś znajdą.

Poza tym odnośnie tego co mówisz:

1. Ogłoszenie się zwykle kupuje na miesiąc, nikomu się nie chce ściągać skoro już wisi.

2. Zdarza się, że szukają ideału, a stanowisko jest do obsadzenia np. od przyszłego roku, więc pośpiechu nie ma.

3. Nikt tak nie zbiera danych
  • Odpowiedz
@zongobongo: A ja sobie wyobrażałem, że najlepiej mieć znajomego w urzędzie, który udostępni blachy i rodzaj samochodu delikwenta i że go wyśledzisz i będziesz namawiał gdzieś w podziemnym parkingu... :)
  • Odpowiedz
@Mordeusz: W sumie dobre, nie spotkałem się jeszcze. Wada jedynie taka, że musiałbym "zwiedzać" parkingi podziemne całej Europy. Telefonicznie da się wszystko zrobić zza biurka ;)

@kierownikwykopu: Już kiedyś zrobiłem AMA. Może zrobię znów za jakiś czas na fali popularności tagu. Na samych plusach z mirko niestety ranking się nie zrobi ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@loczyn: Widełki... Chyba większe niż na jakiejkolwiek innej posadzie. Teoretycznie
  • Odpowiedz
@zongobongo: zamiast #!$%@?ć historyjki, mógłbyś powiedzieć dziadkom, że pracujesz jako "kadrowa".

Co do reszty twojego jakże rozbudowanego opisu próby zdobycia telefonu, to pasuje to do niemal każdej firmy która próbuje coś wcisnąć, od szkoleń, przez usługi, aż po "usługę" headhunterską.

Ale skoro pracujesz w branży i znasz metody myślenia podludzi z HR, to napisz mi po co dodajecie sobie po 4000+ kontaktów na linkedinie (jeśli słyszałeś - pewnie pomógłby ci w
  • Odpowiedz