Dzisiaj serial taki jak "Przyjaciele" nie mógłby powstać

Promilus

Dzisiaj serial taki jak "Przyjaciele" nie mógłby powstać


Zaskoczeni? Serial jak na swoje czasy liberalny - taki, w którym stale obecny był wątek pary homoseksualnej, a jedna z bohaterek nawet urodziła dzieci swojemu bratu. Okazuje się, że to za mało.


Przy okazji premiery serialu na Netfliksie trafiłem na tekst Zwierza Popkulturalnego, w którym pisze jak bardzo "Friends" jest dzisiaj nieaktualne i jak bardzo z niektórych żartów nie powinniśmy się śmiać. To dobra okazja do polemiki, bo przytacza większość nawracających zarzutów względem filmów i seriali, które są wysuwane z "poprawnościowego" środowiska. Zatem po kolei.

Przede wszystkim Zwierz nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest lustrzanym odbiciem skrajnej prawicy. Ma to samo podejście do popkultury: ona ma przede wszystkim wychowywać, oczywiście zgodnie z wyznawaną przez siebie ideologią. Jedni robią kino patriotyczne z Bogiem w tle, a drudzy najchętniej tworzyliby kino antystereotypowe: jak gej, to o niskim głosie, jak kobieta to oby tylko nie zajmowała się domem i dziećmi, jak paczka przyjaciół, to każdy innej rasy, wyznania i najlepiej narodowości. Ja przede wszystkim jestem za wolnością artystyczną. Jeśli reżyser chce zrobić film o Chicago, w którym występują wyłącznie Azjaci, a ktoś będzie chciał to oglądać - niech robi.

"Zacznijmy od tego, że przyjaciele to niesamowicie biały serial. Nie chodzi o to, że szóstka przyjaciół jest biała – do dziś tak wygląda obsada większości seriali komediowych (chyba że są kierowane specjalnie do widzów z konkretnej mniejszości) ale przez pierwsze sezony trudno znaleźć kogokolwiek o innym kolorze skóry kto nie byłby  postacią z drugiego czy nawet trzeciego planu."

Czy to możliwe, żeby w Nowym Jorku dobrała się paczka przyjaciół, w której każdy miałby ten sam kolor skóry? Myślę, że bez problemu i jest takich tysiące. Dzisiaj jednak twórcy coraz częściej układając obsadę myślą nie o konkretnych aktorach, a o rasowym parytecie. Już w drugim sezonie "Friends" pojawia się Azjatka w roli dziewczyny Rossa, ale widocznie to za mało, z jakiegoś powodu zapewne Chandler powinien być czarny, a Phoebe latynoską. WRÓĆ! Ponieważ Phoebe wychowała się na ulicy i jest jedną z biedniejszych bohaterek to pogłębiłoby inny stereotyp. Monica lubi sprzątać, więc też nie. Rachel pochodząca z bogatego domu byłaby do przekoloryzowania idealna. Tak dzisiaj się myśli. Zamiast skupić się na zdolnościach aktorskich, to casting polega także na rasowych parytetach. Swego czasu lubiłem oglądać "On, ona i dzieciaki". Przezabawny "czarny" serial i nie miałem z tym żadnego problemu. Dlaczego odwrotnie to już przestaje działać?

"Druga sprawa to kwestia podejścia do kwestii homoseksualizmu a właściwie całej społeczności LGBT (...) Problem polega na tym, że wprowadzenie tych postaci wiązało się zawsze z niesamowitą ilością mniej lub bardziej prostackich żartów. W internecie można znaleźć trwający około godziny filmik zawierający niemal wszystkie obecne w serialu żarty z kwestii homoseksualizmu."

To jest zawsze mój "ulubiony" argument. Wyznaczanie z czego wolno się śmiać, a z czego nie. Kilka lat temu TVP zostało ukarane z powodu występu Abelarda Gizy, który w swoim programie żartował z papieża. Nie mówił nawet żadnych ostrych tekstów, którymi stand up stoi, ale jedynie zwrócił uwagę, że to normalny facet i też korzysta z toalety. Te straszne słowa padły po godzinie 23.00 w programie satyrycznym. Podobnie było z Figurskim i Wojewódzkim, którzy żartowali z Ukrainek. Rozróżnijmy dwie rzeczy: poważne wypowiedzi i żarty. Jeśli ktoś np. w Faktach TVN powie, że strzelałby do gejów/narodowców, to powinien stanąć przed sądem. Jeśli satyryk powie to samo, ale np. w swoim komediowym show i to będzie część większego żartu, to możemy najwyżej ocenić, czy udało mu się kogoś rozśmieszyć. Fundacja na Rzecz Równości i Emancypacji Ster rok temu przeprowadziła badania wśród 451 kobiet. Pytała, czy były molestowane seksualnie. Twierdząco odpowiedziało 87 procent. Zaskoczeni? A jak powiem, że za molestowanie uznano "nieprzyzwoite żarty"? Być może jakiś Andrzej opowiedział koleżance z pracy o tym jak blondynka poszła do lekarza i już - molestowanie. Gdybym założył, że osoby homoseksualne są jak organizacje LGBT, to uznałbym, że to najwięksi ponuracy bez dystansu do siebie, no może na równi z religijnymi fundamentalistami.

"Kiedy przyjrzymy się niektórym odcinkom to dostrzeżemy jakieś strasznie mocno zakorzenione podziały na to co męskie i kobiece. Przy czym o  ile bohaterki zostają sprowadzone raczej do pewnych stereotypów (dla Moniki i Rachel niesłychanie ważne jest wzięcie ślubu i posiadanie dziecka – nie tylko jako przejaw chęci założenia rodziny ale jakiejś pewnej zaprogramowanej samorealizacji) o tyle w przypadku facetów serial jest niesamowicie opresyjny. Ross ma problemy ze swoim sybem bawiącym się lalką Barbie, Chandler przekonuje Joey’a że nie może pozwolić swojej nowej współlokatorce urządzić swojego mieszkania „po babsku”, kiedy Chandler zauważa że jakiś facet jest przystojny natychmiast zastanawia się czy nie jest gejem."


Wcześniej Zwierz sama zauważa, że bohaterowie nie są stereotypowi, ale ich niektóre zachowania już tak. A ja zapytam, i co z tego? To serial komediowy, a komedie od zawsze żywiły się w znacznej mierze stereotypami. Ja wiem, że świat może nie jest taki jak byśmy chcieli by był, ale to, że samemu np. nie chce się mieć dzieci nie znaczy, że jest wiele kobiet, których jest to marzeniem. To jest jakiś problem, że zostały pokazane w serialu? Gdybyśmy szli takim poprawnościowym tokiem rozumowania, to Monica nie mogłaby uwielbiać sprzątać, a takim fanatykiem powinien być np. Ross. O ślubie nie marzyłyby kobiety, a Joey z Chandlerem. Wtedy by było zapewne OK. To takie podejście pięknoduchów, którzy chyba załamią się jeśli ich syn będzie bawił sie samochodami, a córka lalkami. Według mnie - niech się bawią czym chcą.

W dalszej części Zwierz znowu wraca do tego, z czego nie można żartować np. z samobójstwa matki Phoebe i tego, że wychowywała się na ulicy. Ja tylko przypomnę, że akurat te sceny pokazywały jak zwariowaną jest bohaterką, bo gdy o tym opowiadała, pozostali bohaterowie często byli zmieszani. Jednak hitem dla mnie jest ten fragment:

"Strasznie śmieszne by nasza bohaterka miała siostrę bliźniaczkę z którą właściwie nie utrzymuje kontaktu, a która posiada wiedzę np. o ich wieku czy drugim imieniu. Strasznie śmieszne jak człowiek prawie nic o sobie nie wie."

Tu już nawet nie dotykamy żadnej grupy społecznej, mniejszości czy rasy. Nie wolno żartować z przykrych sytuacji i tyle. Koniec. Oto współczesna, oświecona cenzura.

Tak jak wspomniałem na początku, różnice w podejściu wynikają z samych założeń. Według Zwierza: popkultura ma wychowywać i wpasowywać się w wyznawane przez nas poglądy. Według niej jak żartujesz z gejów, automatycznie jesteś homofobem, z czarnych to rasistą itd. Dla mnie to absurd, ale w takich czasach żyjemy i cieszę, się, że z "Friends" zdążyli przed ich nadejściem. Szanujmy się, ale żartujmy też z siebie nawzajem.