Nasze postulaty na spotkanie z premierem
- Domagamy się, aby zapewnienia że osoby, które doprowadziły do zablokowania witryn rządowych nie będą ścigane przez prokuraturę.
To nie były akty wandalizmu – żadne dane nie zostały skasowane. To był akt protestu, uzasadniony w sytuacji kiedy inne kanały komunikacji były zablokowane. Bez ich desperackiego kroku, do opinii publicznej nie dotarłaby informacja o konsekwencjach ACTA.
- Chcemy mieć możliwość cofnięcia w referendum decyzji podjętej przez polityków.
Teraz jest tak, że na wniosek 500 tys. obywateli Sejm
może rozpisać referendum. Czyli żebyśmy mogli zmienić decyzję podjętą przez rząd albo parlament, sam parlament się musi na to zgodzić. To jest absurd: nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Chcemy, żeby na wniosek 500 tys. obywateli Sejm
musiał rozpisywać referendum.
- Chcemy mieć możliwość zbierania tych podpisów w internecie.
500 tys. to jest kosmicznie duża liczba i trzeba dopiero takiego wzburzenia jak teraz żeby zebranie ich w „realu” było osiągalne. Możliwość zbierania podpisów w Internecie nie oznacza oczywiście, że samo referendum
miałoby się odbywać w internecie.
- Chcemy żeby przedstawiciele organizacji społecznych mogli wchodzić na posiedzenia komisji sejmowych, nagrywać je na video, zadawać pytania posłom i wygłaszać opinie.
Taka procedura nazywa się wysłuchaniem publicznym i teoretycznie istnieje w regulaminie Sejmu. Problem polega na tym, że, znów, komisja sejmowa
może zarządzić wysłuchanie publiczne, ale może też nie zarządzić. Chcemy, żeby po zebraniu 50 podpisów poparcia obywateli wysłuchanie publiczne
musiało się odbyć.
Co to ma wspólnego z ACTA? Bardzo dużo. Gdybyśmy dysponowali powyższymi instrumentami, kontrowersje wokół ACTA nie urosłyby do obecnych rozmiarów, a nawet gdyby się tak stało, dysponowalibyśmy skutecznym narzędziem, aby Polska koniec końców ACTA nie przyjmowała.
Teraz rząd bardzo elegancko nas rozgrywa. Klasyczna strategia minimalizowania strat i rozładowania napięcia społecznego. Na Improwizowanym Kongresie Wolnego Internetu w sobotę był minister Michał Boni. Jego przekaz: „Popełniliśmy błąd. Przepraszamy. Wróćmy do rozmów – opcja zero”. Po czym wymienił chyba z 10 tematów, którymi rząd chce się w związku z ACTA i własnością intelektualną zająć w ciągu następnych tygodni i miesięcy. Taktyka jest jasna i wcześniej
z sukcesami stosowana – temat rozwodnić, rozwałkować i czekać aż sprawa rozejdzie się po kościach.
Ale tym razem sprawa nie rozejdzie się po kościach! Dziś mamy większą niż kiedykolwiek wcześniej szansę, na to żeby wymusić na władzy większy wpływ na konkretne decyzje dotyczące naszego państwa.
„Opcja zero” to znaczy „wróćmy do rozmów tak, jak gdyby nic się nie stało” jest nie do przyjęcia. Stało się i się nie odstanie.
_Panie premierze, naruszył pan nasze zaufanie. Zdradził pan obietnicę, że będzie się zajmował polityką, a my będziemy mieli święty spokój. Wielu z nas nie interesuje się polityką i jest z tego dumnych. To znaczy nie interesowaliśmy się polityką, dopóki ona nie zainteresowała się nami. I tak już zostanie. Będziemy pana kontrolować. I każdego następnego premiera też.
Nie pozwolimy, żeby taki sposób załatwiania bardzo istotnych spraw, jaki obserwowaliśmy w ciągu ostatnich kilku tygodni kiedykolwiek w przyszłości się powtórzył. Dlatego, oprócz wypowiedzenia ACTA, chcemy gwarancji, że nasz głos zawsze będzie wysłuchany i uwzględniony. Chcemy więcej demokracji!_
Już nie widzowie - obywatele
Komentarze (111)
najlepsze
- WYp$#%!%%AJ!
Swoją drogą - zgadnijcie w którym kraju ludzie najbardziej narzekają na władzę. Były takie
1. Immunitet do kosza
2. Senat - out
3. Okręgi jednomandatowe
4. Zmniejszenie liczby (p)osłów
Się PO ucieszy że chcemy realizować ich postulaty. Referendum samo na siebie zarobi i to nieźle.
Za całą drake należy gamoni ukarać. Kara musi być dotkliwa. Nieśmiało proponuje jeszcze karę śmierci za zdradę stanu, której podlegają tylko osoby publiczne(znaczy rządzący) aby nie było nadużyć. A wyrok wydaje naród (w referendum) a nie niezawiśli sędziowie
Jest to pewien organ weryfikujący - ale to dalej "klasyczni" politycy (czyt. o różnym poziomie wykształcenia, wybierani wg klucza partyjnego i "ładnej twarzy") - nie lepiej by więc zlikwidować Senat i np. rozwinąć Radę Legislacyjną (z
69% - Polaków jest przeciwnych obecności polskich wojsk w Afganistanie.
374 mln zł - koszt obecności polskich wojsk w Afganistanie w roku 2010.
60 mln zł - koszt jednego referendum.
Na jednym referendum zawierającym jedno pytanie:
"Czy jesteś za wycofaniem Polskich wojsk z Afganistanu?"
moglibyśmy zaoszczędzić 314 mln zł rocznie!
Widziałeś te filmiki krążące po necie jak nasi żołnierze zgarniali całe wioski Pasztunów i ich rozstrzeliwywali pod murem? Te z gwałceniem kobiet? Te z paleniem całych miast? A może te z obozami gdzie Pasztuni gineli w komorach gazowych, a ich zwłoki były wrzucane do masowych grobów i wapnem przysypywane? Nie? A jakiekolwiek choć zbliżone relacje? A raporty o tym? Nie? Ja też nie.
Dzieje się tak dlatego, że wybrańcy do rządu to sprzedawczyki, zdrajcy i złodzieje.
Dzieje się tak dlatego, że w decydujących chwilach obywatele zachowują bierność i marudzą zamiast wziąć się do działania.
No to jest lekka paranoja, może jeszcze podpis pod referendum = kliknięcie "like" na FB ?
Podpis cyfrowy nie jest u nas do tego stopnia rozwinięty
W Szwajcarii wystarczy 50 000 podpisów.
Badania potwierdzają, że regiony, które organizują więcej referendów - są bogatsze.
Likwidacja ZUS, KRUS, NFZ, wszystkich agencji, funduszy, etc. Zniesienie podatku dochodowego, abonamentu.
Ustalenie jednolitej stawki podatku VAT. Wprowadzenie podatku katastralnego w wysokości 0,5% wartości nieruchomości.
Zniesienie obligatoryjności posiadania różnorakich licencji we wszystkich zawodach. Przywrócenie ustawy Wilczka. Prywatyzacja wszystkich spółek państwowych w ciągu roku. Zmniejszenie sejmu do 16 osób. Likwidacja senatu.
... no tak rozmarzyłem się.
@nie_daje_rady: Ocipiałeś?
@kamil-dabrowski: Więc trzeba to zrobić profesjonalnie :)
Z pragmatycznego puktu widzenia Tusk powie "OK", przybije piatke liderowi, druga da mu jakas nic nieznaczaca posadke, albo rzuci mu 1000zl (fortuna dla studenta) i znowu bedzie po staremu.
Strategicznie rzecz ujmujac, trzebaby tak ustrukturyzowac caly koncept zeby komus (kto ma wladze lub przynajmniej duzo kasy) zalezalo na jego uchwaleniu (obronie wlasnych interesow) - inaczej kto w ogole na to zaglosuje, oprocz
1. Nie pisałem tego tekstu z myślą o przekonaniu premiera. Chcę przekonać ludzi czego powinniśmy żądać, żeby sprawa nie rozeszła się po kościach.
2. Odezwa na wykopie to nie jest projekt ustawy. Tak wiem, że referendum nie niewiążące jeśli frekwencja nie jest wyższa niż 50 proc., nie może dotyczyć przychodów i wydatków budżetu (czyli tego co się naprawdę liczy)
W tej chwili nie mamy prawa decydować o niczym.