Ci, którzy żyją w wirtualnym świecie, tracą prawdziwe życie.
Nie ma to jak kolejna kampania uderzająca w te okropne, nawołujące do zabijania gry komputerowe... A wraz z nią jeszcze głupsza reklamówka, która wkrótce trafi do telewizji, gdzie nastolatek "ożywa" siadając przed przedpotopowym komputerem. Dlaczego tak żenujące akcje mają w ogóle rację bytu?
T.....m z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 50
Komentarze (50)
najlepsze
Z resztą, są na świecie miejsca, w którym
@BeSmarter: Gram w gry komputerowe od 5 roku życia, w Carmaggedona grałem pierwszy raz jak miałem jakieś 10 lat, w pierwszą część GTA też zagrywałem się w podstawówce. Nigdy nie miałem problemów z odróżnieniem prawdziwego życia od wirtualnych wojaży.
Jeśli ktoś nie potrafi odróżnić komputera od rzeczywistości to po prostu jest chory - i nie ma znaczenia, ile ma lat.
Ile tego można zdzierżyć? Zombi chodzące na pływalnię, piłkę czy umawiające się z kolegami, w innej kampanii było wpadnięcie grupy antyterrorystycznej do domu w którym gość ściągnął mp3, jeszcze inna promowała tak denne zachowania jak donosicielstwo gdy ktoś zainstalował nielegalny program. Powoli to się sprowadza do poziomu pamiętnej kampanii "Idzie wiosna – będą warzywa". Żałosne.
Przypomnę, że mowa o dzieciach. Większość nas tutaj, jest już dorosła. My umiemy rozróżnić świat wirtualny od świata rzeczywistego, możemy grać w najbardziej brutalną grę, a później iść pobawić się z dzieciakami.
Możemy zagrywać się w Carmageddona, czy GTA, a później normalnie jeździć samochodem według kodeksu drogowego i zdrowych zmysłów.
Zacznę od tego, że mam 16lat i teraz uwaga, bo to może być szokujące.
W wieku 15 lat grałem w
Minus zawsze mocnym argumentem!