W tym samym 1831 roku, kiedy Słowacki odbywał ośmiodniową podróż pocztą z Drezna do Londynu, ukazał się w Mediolanie książeczka zawierająca zwięzłe wskazówki dla podróżujących i turystów. Oto kilka z nich. Oddadzą one najlepiej smak i atmosferę jazdy dyliżansem.
Wielkie podróże, pisze autor, są pod wieloma względami korzystne dla zdrowia, choć zawsze uciążliwe. Nie można bowiem na dłuższą metę uniknąć jazdy złymi drogami, trafiania na najpodlejsze oberże i (co najgorsze) na najobrzydliwsze brudy. Dlatego radzimy zabierać ze sobą puzdro średniej wielkości, aby je można było w powozie trzymać pod stopami, posiadające przegródki na dokumenty, pieniądze i kosztowności, nad nimi zaś drugą warstwę przegródek. Tu umieścimy wielką butlę z winem hiszpańskim i drugą z wodą maltańską z kwiatu pomarańczowego oraz cukier. Obok mały moździerzyk marmurowy i dwie średnie butelki, jedna z octem czterech złodziei (od morowego powietrza; był ocet winny, w którym moczono piołun, rozmaryn, szałwię, rutę itp.), drugą z wódką portugalską; dwie flaszeczki, jedna z eterem, druga z solą trzeźwiącą; dwie puszki po herbacie, jedna z rumiankiem, druga z melisą. Kilka pakiecików z mielonym rabarbarem, kilka z sodą, zapasik gumy draganckiej sproszkowanej, sitko na mleczko migdałowe, garnek dobrego miodu, nieco siemienia lnianego, szafranu, bandaży ze starego płótna, nie zapominając rzecz prosta o migdałach, butelce wódki francuskiej i flaszce jałowcówki, a także szprycy i paczce jagód jałowca.
Żadnej z tych rzeczy nie można kupić ani we wsiach, ani w małych miasteczkach, gdzie łatwo popaść w tarapaty i być pozbawionym wszelkiej pomocy. Koniecznie także mieć trzeba prześcieradło i koc, albo, jeśli nas na to stać, specjalnie na ten użytek przygotowaną skórę reniferową, którą kładzie się na materac hotelowy, pod prześcieradło. Niezbędna jest także kwadratowa poduszka mocno wypchana wełną i końskim włosiem, na której siedzi się w powozie, co zwłaszcza jest wygodne w twardych, niemieckich dyliżansach. Prócz tego, gdy powóz grozi wywróceniem się, można poduszkę wyciągnąć spod siebie dla ochrony głowy.
Kiedy się jedzie z dziećmi – pisze autor dalej – które nie przechodziły jeszcze ospy wietrznej ani odry, trzeba uważać, aby w czasie przejazdy przez wsie nie zbliżały się do nich żebrzące dzieci wiejskie, całe pokryte wysypką. Jeśli musimy się tam jednak zatrzymać, każemy dzieciom trzymać pod nosem cytrynę nabitą goździkami (mowa o przyprawie korzennej) albo chusteczkę zmoczoną octem. Również w zajazdach wybierać należy, przy jednakowym stopniu czystości, pokoje o ścianach malowanych lub pokrytych tapetą. Wszelka bowiem wełna czy nawet jedwab zatrzymuje złe powietrze przez czas dłuższy, od czego można dostać choroby zakaźnej.
Jedną z największych plag złych hoteli są pluskwy. Oto recepta jedna z tysiąca, która przed nimi zabezpiecza: cztery kawałki kamfory wielkości orzecha położyć pod prześcieradłem, dwa w głowach i dwa w nogach łóżka, uważając, aby łóżko nie przytykało do ściany. Ten z lekka usypiający środek mógłby na dłuższą metę źle podziałać na system nerwowy, ale stosowany rzadko szkody nie przyniesie.
Siedzenie w dyliżansie nie powinno być miękkie, bo wiem wstrząsy pojazdy, byle nie przesadnie silne, wpływają dobrze ba blednicę, na obstrukcję i na wiele innych chorób. Na początku podróży należt pocztylionowi ostro zapowiedzieć, aby: 1) nie prowadził wozu skrajem urwisk (co jest namiętnością pocztylionów wszystkich krajów), 2) jechał wolno na zakrętach i nie galopował przez wsie i miasta 3) nigdy nie zjeżdżał z głównego traktu ani dla skrócenia drogi, ani pod żadnym innym pretekstem. Tym żądaniom towarzyszyć musi obietnica sutego napiwku na końcu podróży, inaczej nie wywrą one jakiegokolwiek skutku.
Napadów rabunkowych ustrzec się można dość łatwo, jeśli poczcie towarzyszą dwaj choćby forysie uzbrojeni w pistolety. W Anglii, gdzie napady są częstsze, jeździ się zawsze z trzema lub czterema forysiami. Zapewniono mnie tam – pisze autor – że angielscy rabusie nigdy nie napadają francuzów, bo wiedzą, że ci strzelają do złodziei, czego Anglicy raczej nie czynią, nie chcąc pozbawić życia nawet najgorszego człowieka dla uratowania paru sztuk złota.
Rabusie grasują najczęściej w górach, lasach i w pobliżu granic. Dobrą ochroną jest własny pistolet, choćby się nawet nie miało zamiaru z niego korzystać. Należy jednak go ładować w zajazdach i to tak, aby pocztylion to widział. Prosta ostrożność wymaga, aby przynajmniej jeden z pasażerów czuwał, gdy inni śpią, obserwował drogę, stan powozu, sprawdzał czy się osie nie palą, czy łańcuch nie hamuje kół bez potrzeby. W żadnym względzie – ostrzega na koniec autor – i w żadnej sprawie nie można polegać na pocztylionach!
Byłoby, jak widać, pewnym grzechem wyobraźni wyodrębnienie warunków ówczesnej jazdy z ogólnych warunków kultury i ekonomii, bez uwzględnienia stanu nauki, stopy życiowej i panujących warunków.
Fragment książki
"Koty w worku, czyli z dziejów pojęć i rzeczy" Władysława Kopalińskiego.
Komentarze (1)
najlepsze