@kondziorman: oczywiście, nie tyle niecodzienny co raczej historyczny. Chodzi o nagrzanie oleju w misce olejowej i ogólne ogrzanie komory silnikowej (zimny olej = gęsty olej = wysokie opory wewnętrzne silnika + osłabiony mrozem akumulator + najczęściej diesel, czyli silnik o zapłonie samoczynnym = dupa)
Niedawno był na wypoku filmik o historycznych autobusach warszawskich, ciekawym był patent stanowisk parkowania autobusów nad jakimiś kanałami grzewczymi w zajezdni...
@golf3cabrio: dziś jest na to lepszy patent- wierci sie w kolekrotrze dolotowym 1 (ewentualnie 2 otwory dla silników 6 cyl ), gwintuje i montuje świece płomieniowe.
Całość zamyka sie w max 150zł i nie ważne jaki by nie był mróz, jeśłi rozrusznik ma siłę kilka razy obrócić i paliwo nie zamarzło, to silnik musi odpalać, nawet stary zajeżdżony trup.
To jest praktycznie taka bardziej cywilizowana wersja kopciucha (o którym wspominał @
aaach Lublinek, Niezniszczalne auto, pojedzie na wszystkim co mu się wleje. Kiedyś przez przypadek zalałem z kanistra do baku benzynę zamiast ropy ( na pace były 4 baniaki, we wszystkich zawsze była ropa) i wyszło że do 40 litrów ropy dolałem 20 Pb. Gdyby nie fakt, że 2 dni później ktoś się zapytał gdzie jest benzyna z tej bańki, w życiu bym się nie skapował, że wlałem nie to co trzeba. Auto
Moja rodzina miała Trabanta. To też były niezłe przeboje.
Rano Ojciec wychodził z akumulatorem pod pachą, podłączał go do auta, wyciągał mały słoiczek, w którym była benzyna i plastikowa strzykawka. W wężyk przed gaźnikiem była wkłuta igła, żeby paliwo ze strzykawki trafiło prosto do gaźnika (Ojciec mówił, że ma trabanta z wtryskiem :D) potem jeszcze tylko zepchnąć autko z górki (trzeba było strategicznie zaparkować) i już po chwili rozlegało się wesołe,
Kiedyś, jak robiłem na stacji benzynowej, ostry mróz, podjeżdża ciężarówka z naczepą, leje do pełna diesla, ale po wszystkim nie chce odpalić. Że to była mała stacja, to praktycznie połowa została zablokowana, do tego naczepa utrudniała wjazd do czynnych dystrybutorów jak zrobiło się tłoczno. Gość wymyślił, że coś mu tam zamarzło, zaczął w kabinie na palniku gotować wodę i wrzątkiem zamarznięty fragment silnika. Godzina minęła, bez efektu jego wysiłki, w końcu właściciel
Własnie kupiłem Żuka z Andorią żeby pojechać na Złombol. Miał zapowietrzony układ paliwowy i troche czasu kosztowało mnie i mojego mechanika opanowanie problemu samoczynnego zapowietrzania. Tym niemniej używaliśmy do rozruchu puszki PLAKa wstrzykiwanej tuż przed wlotem powietrza. Bardzo ładnie na tym pracował i pozwalał odpowietrzyć pompę wtryskową i wtryski. Metoda o tyle fajna że na takim "zasilaniu" silnik może przez dłuższą chwile pracować i w cylindrach zachodzi sprężanie, czyli następuje rozgrzanie silnika
Komentarze (57)
najlepsze
Niedawno był na wypoku filmik o historycznych autobusach warszawskich, ciekawym był patent stanowisk parkowania autobusów nad jakimiś kanałami grzewczymi w zajezdni...
Całość zamyka sie w max 150zł i nie ważne jaki by nie był mróz, jeśłi rozrusznik ma siłę kilka razy obrócić i paliwo nie zamarzło, to silnik musi odpalać, nawet stary zajeżdżony trup.
To jest praktycznie taka bardziej cywilizowana wersja kopciucha (o którym wspominał @
Odpalanie STARA zimą to była przygoda.
Ognisko pod samochodem a dodatkowo 2 razy przepłukanie układu chłodzenia gorąca wodą i jazda.
A rok 1991 to się wtedy działo
Moja rodzina miała Trabanta. To też były niezłe przeboje.
Rano Ojciec wychodził z akumulatorem pod pachą, podłączał go do auta, wyciągał mały słoiczek, w którym była benzyna i plastikowa strzykawka. W wężyk przed gaźnikiem była wkłuta igła, żeby paliwo ze strzykawki trafiło prosto do gaźnika (Ojciec mówił, że ma trabanta z wtryskiem :D) potem jeszcze tylko zepchnąć autko z górki (trzeba było strategicznie zaparkować) i już po chwili rozlegało się wesołe,