"Czy pan mnie słyszy?", czyli naprawdę Wielka Gra - zwierzenia finalisty
"Stanisława Ryster zakłada nogę na nogę i zadaje pytanie. Jest teraz jak Sfinks – jeśli nie odpowiesz, już po tobie. Kilkanaście lat walki o telewizyjny finał Wielkiej Gry pójdzie na marne. Żeby ich nie zmarnować, nie wolno ci zrobić jednego. Nie wolno spojrzeć na zegar."
p.....9 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 47
Komentarze (47)
najlepsze
**@Jariii: Ale ostatniego rycerza Pana Tadeusza Sznuka w rydwanie Jendego z dziesięciu to Ty szanuj!**
A że człowiekiem młodym nie jestem to teleturniej pamiętam, mniej więcej jak autor tekstu :)
Oczywiście dzisiaj każdy twierdzi, że uwielbiał oglądać Wielką Grę (bo wychodzi wtedy na intelektualistę), a pewnie w ostatnich latach emisji programu 90% dzisiejszych "fanów" nie obejrzało ani jednego odcinka w całości.
1. Był wtedy tzw. kult wiedzy, czyli szacunek dla ludzi wykształconych. Nieważne, że z tematu zupełnie nieprzydatnego życiowo.
2. Nic lepszego w telewizji wtedy nie leciało.
Ja tam oglądałem czasem ten teleturniej jak rodzice go oglądali. Nic a nic nie rozumiałem z tego co mówią. Tematy były od czapy, typu "Życie i twórczość xxxxx yyyyyyy" (za x i y należy wstawić jakieś nic nie
Te emocje jakby dzisiaj pojawił się teleturniej "Gady współczesne i kopalne". Miliony przed telewizorami.
Ciekaw jestem jaka była oglądalność tej Wielkiej Gry w czasach jej emisji i czy ludzie oglądali to,
różnice konstrukcyjne.