We Wrocławiu też mówi się "na dwór" a gdy znalazł się ktoś kto mówił "na pole" to zawsze wydawało mi się to niepoprawne. Zdecydowana większość moich znajomych z różnych części kraju (głownie zachód i północny zachód) mówi "na dwór" a "na pole" tylko jedna osoba, przyjezdna właśnie z małopolski.
w lublinie idę na dwór jest poprostu skróconą formą idę na podwórze tzn będę w pobliżu domu,
jest to określenie miejsca w które się udaję a nie nazwanie faktu opuszczenia domu.
tak samo jak określenie idę do lasu /do sadu/na łąkę/do sklepu/na targ
jeśli chcę zakomunikować że opuszczam dom i nie określam gdzie idę to nie kombinuje z żadnym polem czy dworem tylko mówię "wychodzę z domu, zmknijcie za mną"
Wielkopolanie wyjść na POLE w swych laczkach wstydziliby się. Na polu błoto jest i pracują tam parobkowie pańscy.
DWÓR natomiast - o to jest powód do dumy i chwały! Dwory są bogate, przyjmowani są tam oficjele wszelacy, wszędzie kapie od przepychu a w komnatach różnorakie rzeczy rubaszne się dzieją. Jadła pełno w około, na polowania panicz jedzie i pulardę ze sobą przynosi. Na dworze piękne dziewoje chodzą między żywopłotami ogrodów zamkowych, podśmiewając
@NieruchomyPoruszyciel: Z kolei moja znajoma z Poznania mówi: "zakluczyć'' lub ''odkluczyć" drzwi, bo ''zamyka się'' tylko na klamkę ;) Juz się przyzwyczaiłam, ale na pocztątku brzmiało zabawnie ;P
na podkarpaciu także mówi się "na pole" ale to dawna małopolska. Zastanawiam się jak to jest w języku ukraińskim...czy jest jakiś odpowiednik i czy w Zachoniej Ukrainie mówią "na pole"....to by świadczyło, że cała Galicja mówi "na pole".
Często znajomi z Gdańska śmieją się kiedy mówię "na polę" ale większych trudności to nie sprawia, jak wiele innych sformułowań tudzież wyrazów różnych w zależności od regionu.
Pamiętam jeszcze szkołę, kiedy nauczyciele poloniści na siłę próbowali wpoić nam "na dwór" :) (zgadnijcie skąd jestem)
I uprzedzając jeszcze niektórych ludzi: jeśli mamy do czynienia z polem w sensie rolniczym to wtedy idziemy pracować w polu; tak więc nie jest to tożsame z "wyjściem na pole"
@katochikuke: Miałem dziewczynę ze Śląska i nigdy nie mogła tego zrozumieć, że ja idę na pole, a nie robić w polu. Dla niej to było równoznaczne bo u niej jak idą na pole to właśnie kopać ziemniaki... Ale to zła kobieta była:P
W akademiku mieszkałem kolegą Leszkiem z Rzeszowa i po pierwszym roku przywkłem do jego "na pole".
Ale to że na jedzenie mówił - chlanie - zawsze mnie mierziło. Wszyscy Małopolanie tak mają czy mój Leszek był specyficzny pod tym względem? (bo pod każym inym względem był specyficzny na 100%).
Przez pierwsze kilkanaście lat życia ani razu nie skojarzyłam "wyjścia na dwór" z dworem szlacheckim, dopiero internet mnie uświadomił, że to jest jakiś problem ogólnopolski.
Też nigdy nie zastanawiałem się nad tym, zawsze wychodziło się na dwór, a na pole... nie kojarzę by ktoś tak u nas mówił (Kociewie/Pomorze). Z domu wychodzę na dwór, jestem na dworze albo na podwórku - czyli poza domem, na świeżym powietrzu a nie w jakimś dworze w sensie budynku. Na polu rosły ziemniaki albo inne chwasty, więc wychodzenia tam byłoby co najmniej niewskazane. W pole można było też kogoś
Komentarze (149)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Podobnie, jak jestem we Wrocławiu i wychodzę pojechać do Krakowa, to mówię, że jadę na pole.
w lublinie idę na dwór jest poprostu skróconą formą idę na podwórze tzn będę w pobliżu domu,
jest to określenie miejsca w które się udaję a nie nazwanie faktu opuszczenia domu.
tak samo jak określenie idę do lasu /do sadu/na łąkę/do sklepu/na targ
jeśli chcę zakomunikować że opuszczam dom i nie określam gdzie idę to nie kombinuje z żadnym polem czy dworem tylko mówię "wychodzę z domu, zmknijcie za mną"
DWÓR natomiast - o to jest powód do dumy i chwały! Dwory są bogate, przyjmowani są tam oficjele wszelacy, wszędzie kapie od przepychu a w komnatach różnorakie rzeczy rubaszne się dzieją. Jadła pełno w około, na polowania panicz jedzie i pulardę ze sobą przynosi. Na dworze piękne dziewoje chodzą między żywopłotami ogrodów zamkowych, podśmiewając
Często znajomi z Gdańska śmieją się kiedy mówię "na polę" ale większych trudności to nie sprawia, jak wiele innych sformułowań tudzież wyrazów różnych w zależności od regionu.
W sumie sie zgadza. Śląsk Cieszyński też mówi " na pole" lub "do pola" i fakt tam Galicja była.
I uprzedzając jeszcze niektórych ludzi: jeśli mamy do czynienia z polem w sensie rolniczym to wtedy idziemy pracować w polu; tak więc nie jest to tożsame z "wyjściem na pole"
Ale to że na jedzenie mówił - chlanie - zawsze mnie mierziło. Wszyscy Małopolanie tak mają czy mój Leszek był specyficzny pod tym względem? (bo pod każym inym względem był specyficzny na 100%).
Też nigdy nie zastanawiałem się nad tym, zawsze wychodziło się na dwór, a na pole... nie kojarzę by ktoś tak u nas mówił (Kociewie/Pomorze). Z domu wychodzę na dwór, jestem na dworze albo na podwórku - czyli poza domem, na świeżym powietrzu a nie w jakimś dworze w sensie budynku. Na polu rosły ziemniaki albo inne chwasty, więc wychodzenia tam byłoby co najmniej niewskazane. W pole można było też kogoś