Jakiś czas temu słuchałem w radiu wywiadu z jakimś gościem powiązanym z wojewódzkimi ośrodkami ruchu drogowego (jakiś szef na Polskę czy coś). No i tematem był właśnie fakt czerpania dużych korzyści z niezdanych egzaminów i wysoki procent tych niezdanych. No i ten sprytny pan podał cudowne rozwiązanie problemu: po bodajże trzech niezdanych kursach za kolejny miałaby płacić szkoła jazdy, jako (w mniemaniu tego pana) winna nieumiejętnego nauczenia kursanta. Tym samym ten pan
Komentarze (5)
najlepsze