Wpis z mikrobloga

oaspl - Marzec 14, 2017

Oligarchowie Euromajdanu, czyli o niespełnionej obietnicy rewolucji.

Czesław Kosior

Trzy lata po tzw. rewolucji godności na Ukrainie wciąż dominuje system oligarchiczny. Obecna władza nie zrealizowała jednego z głównych postulatów kijowskiego Majdanu. Oligarchia nie zniknęła, nie została ograniczona, przeszła jedynie pewną ewolucję, dostosowując się do nowej sytuacji.
Większość tzw. starych oligarchów, którzy swą pozycję budowali od końca lat 90. XX w., po 2014 r. została znacząco osłabiona w wyniku kryzysu ekonomicznego, wojny z Rosją, utraty Krymu i części Donbasu i musi dzielić się wpływami z grupą tzw. nowych oligarchów.
W obozie rządzącym nie ma politycznej woli do przeprowadzenia deoligarchizacji. Sam prezydent jest oligarchą, a z otoczenia jego i byłego premiera Arsenija Jaceniuka wywodzą się „nowi” oligarchowie.
„Nowych” oligarchów od „starych” odróżnia to, że nie mają własnych wielkich aktywów biznesowych, ale jedynie kontrolują własność państwową, a ich pozycja zależy od pozycji politycznych patronów.
Siła oligarchów wynika ze słabości państwa (systemowa korupcja, brak niezawisłych sądów, upolitycznienie organów ścigania, niewydolne zarządzanie).
Jedyną realną siłą mogącą wpłynąć na ograniczenie oligarchii na Ukrainie jest Zachód (państwa i finansowe organizacje), zwłaszcza, jeśli ma w tym własny interes - jak w sprawie Dmytro Firtasza, ściganego przez amerykański wymiar sprawiedliwości.
Czynnikiem prowadzącym do osłabienia poszczególnych oligarchów (ale nie systemu jako takiego) będzie zaostrzenie walki o przejęcie pozostałych (niewielkich już) wciąż niesprywatyzowanych aktywów.
Deoligarchizację wstrzymuje trwająca wojna w Donbasie, choć i to jest kwestią dyskusyjną - nie brak bowiem głosów, że jest to tylko wygodne alibi dla rządzących.
Nie wojna z Rosją, lecz właśnie system oligarchiczny, z założenia antymodernizacyjny i ograniczający potencjał wzrostu gospodarki, jest największą przeszkodą w reformowaniu Ukrainy.

„My próbujemy zaprowadzić porządek w państwie, oni zaś są chaosem”. Tak odnosząc się do oligarchii, mówił w marcu 2015 roku prezydent Petro Poroszenko, zapowiadając, że deoligarchizacja to dla niego priorytet. Z zapowiedzi nic jednak nie wyszło, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę fakt, iż Poroszenko zajmuje 4. miejsce na liście najbogatszych Ukraińców. Jego aktywa, w tym około stu spółek, warte są blisko miliard dolarów. Oligarcha, być może nie tej najcięższej wagi, co R. Achmetow czy D. Firtasz, dobrze radził sobie przy każdej poprzedniej władzy, od L. Kuczmy, przez W. Juszczenkę, po W. Janukowycza. Od konkurentów różniło go to, że wiedział, że inwestować należy też w Euromajdan. Biznesowe podejście się opłaciło – dziś P. Poroszenko sam rządzi i woli nie pamiętać o hasłach rewolucji. W 2014 roku, była chyba najdogodniejsza od 1991 roku okazja do jeśli nie pełnej likwidacji systemu oligarchicznego, to przynajmniej bardzo dużego jego osłabienia. Bezpośrednio po Majdanie, w obliczu wojny z Rosją poziom mobilizacji społecznej i politycznej był bardzo wysoki, a rozlew krwi w Donbasie tylko umacniał wolę zmian. Przy społecznej gotowości do radykalnych reform i oczekiwaniach Zachodu dotyczących naprawy państwa, wyrażonych choćby w umowie stowarzyszeniowej z UE, można było się spodziewać rozprawy ze „starymi” oligarchami. Tymczasem bardzo szybko okazało się, że działania władz mają niewiele wspólnego z początkową retoryką. Wszystko to, co można było zrobić w kwestii deoligarchizacji, było odkładane w czasie. Nie zmieniono np. zasad finansowania partii politycznych, co powoduje, że są ona nadal ekspozyturami interesów konkretnych oligarchów.

Obecny porządek oligarchiczny wyłonił się pod koniec lat 90. XX w. w wyniku zrastania się władzy i wielkiego biznesu. Czterech prezydentów (Kuczma, Juszczenko, Janukowycz, Poroszenko) i dwie rewolucje (2004, 2014), nie zmieniły niemal niczego – fundamenty systemu pozostają odporne na wstrząsy. System wykazuje ogromną żywotność i zdolność adaptowania się do zmiennego środowiska politycznego. Co obecnie decyduje o sile przetrwania ukraińskiej oligarchii? Oczywiście przede wszystkim zasoby zgromadzone przez wiele poprzednich lat. Zasoby gospodarcze, finansowe, medialne, polityczne. Na tyle duże, że nawet mimo ostatnich chudych lat, pozwalają nie tylko uniknąć prawnych i finansowych konsekwencji, ale też wciąż wpływać na państwo. Oligarchowie dominują w szeregu kluczowych gałęzi ukraińskiej gospodarki, dysponują poważnymi finansowymi i organizacyjnymi zasobami, podczas gdy struktury państwowe są chronicznie słabe organizacyjnie, politycznie podzielone i skonfliktowane. Na tle takiego państwa struktury oligarchiczne, często łączące aktywa przemysłowe, finansowe, polityczne i medialne, wyglądają bardzo mocno. Oligarchowie mają dziesiątki głosów w Radzie Najwyższej i kontrolują praktycznie wszystkie duże telewizje (Kołomojski, Firtasz, Pinczuk i Achmetow łącznie mają 80 proc. rynku telewizyjnego). Toczące wojnę z Rosją władze nie mogą pozwolić sobie na konflikty z wielkim biznesem i mediami. Wobec tego wszystkiego, wolały porozumieć się z oligarchami. Dla tych ostatnich też jest to obecnie najlepsze wyjście.

Pakt

Sytuacja przypomina nieco wydarzenia po poprzedniej rewolucji, wówczas „pomarańczowej”. Wtedy też nie doszło do ograniczenia systemu oligarchicznego, a jedynie przesunięć w jego obrębie, w efekcie czego powstały trzy główne polityczno-biznesowe obozy: wokół prezydenta Wiktora Juszczenki, wokół Wiktora Janukowycza i „donieckich” oraz, najsłabszy, wokół Julii Tymoszenko. Podobną sytuację mamy dziś: do „starych” oligarchów dołącza grupa „nowych”, awansujących dzięki układom politycznym z nową władzą. Ale najistotniejszy jest układ między nową władzą a „starymi” oligarchami. Leży on u podstaw oligarchii ukraińskiej w obecnym kształcie.

Od dawna działające i mocno zakorzenione grupy oligarchiczne zaczęły mniej lub bardziej współpracować z nową ekipą rządzącą. Orientując się przy tym na dwa ośrodki polityczne. Z obozem prezydenta P. Poroszenki związali się m.in. Dmytro Firtasz i Serhij Liowoczkin. Z ekipą b. premiera A. Jaceniuka Rinat Achmetow i Ihor Kołomojski. Oczywiście także w tej konstelacji może dochodzić do przesunięć (jak w przypadku Kołomojskiego). Taktyczny sojusz nowej władzy z częścią starych oligarchów jest korzystny dla obu stron. Rząd dostał wsparcie ważnych i wpływowych deputowanych z oligarchicznych ugrupowań w Radzie Najwyższej, ale też, szczególnie ważne przed wyborami, nieoficjalne źródła finansowania i medialne wsparcie. W zamian oligarchowie dostali gwarancję bezpieczeństwa osobistego, ochronę ich interesów i możliwość dalszego lobbowania. Tym cichym układem należy tłumaczyć wycofanie się nowych władz z zapowiedzi rewizji wielu przeprowadzonych za czasów W. Janukowycza prywatyzacji. Kontrola prezydenta nad Prokuraturą Generalną skutecznie umożliwia torpedowanie niektórych niewygodnych śledztw. Symbolem nietykalności oligarchów były rządy w prokuraturze generalnej Wiktora Szochina. Zastąpił go Jurij Łucenko – człowiek Poroszenki. Niewiele to zmieniło (Szochin też był związany z Poroszenką). Najbardziej widocznym przejawem współpracy „starych” oligarchów z nową władzą są względy, jakimi cieszy się u lidera Frontu Ludowego, byłego już premiera (ale wciąż z bardzo dużym wpływem na rząd i strategiczne spółki) Jaceniuka Rinat Achmetow. Niezwykłą przychylność dla biznesu donieckiego biznesmena widać zwłaszcza w energetyce. To rząd Jaceniuka nie był w stanie znieść wprowadzonych za Janukowycza dotacji państwa do eksportu energii elektrycznej, a właściwie jedyną firmą zarabiającą dużo na tym procederze jest DTEK należący do Achmetowa.

Nieoficjalny sojusz części „starych” oligarchów z nową władzą był łatwy do osiągnięcia o tyle, że większość nowych rządzących jest produktem systemu, wcześniej z oligarchami współpracowała, a nawet część opozycji walczącej na Majdanie z Janukowyczem była dziełem oligarchów, którzy inwestowali w obie strony konfliktu. Otwartym wciąż i wartym szczegółowego zbadania jest pytanie o rolę takich oligarchów jak Achmetow, Firtasz i Kołomojski w Euromajdanie – sporo wskazuje na to, że mogli zareagować tak na rosnące apetyty klanu tzw. Familii, który w końcowej fazie rządów Janukowycza zaburzył równowagę sił w systemie oligarchicznym. Zawarty na początku, jeszcze w 2014 roku, pakt nie tylko przetrwał blisko trzy kolejne lata, ale nawet się umocnił. Sprzyja temu postępujący rozpad „rewolucyjnej” ekipy (podobnie jak po „pomarańczowej rewolucji”). Kryzys wewnątrz koalicji rządzącej, a następnie jej rozpad po wyjściu w połowie lutego 2016 roku Batkiwszczyny i Samopomocy sprawił, że wpływy „starych” oligarchów wzrosły. Blok Petra Poroszenki i Front Ludowy (Jaceniuk) weszły w nieformalną koalicję z partiami opozycyjnymi kontrolowanymi przez oligarchów. Tylko dzięki głosom kontrolowanych przez Kołomojskiego frakcji Odrodzenia i Woli Narodu udało się powołać rząd Wołodymyra Hrojsmana.

Nieformalny układ między oligarchami a władzą nie oznacza, że nie dochodzi na tej linii do spięć i konfliktów. Wszystkie są jednak ostatecznie wygaszane i kończone kompromisem, ponieważ żadnej ze stron nie opłaca się wejście w dłuższy i głębszy spór. Przykładem może tu być starcie Poroszenki z Kołomojskim. W marcu 2015 r. prezydent zdymisjonował mianowanego skądinąd przez siebie, ale mającego coraz większe polityczne ambicje gubernatora Dnipropietrowska, ale w tle był konflikt o kontrolę nad bardzo dochodową państwową spółką Ukrnafta – doszło w tym wypadku do starcia „starego” oligarchy z „nowymi” w otoczeniu prezydenta. Ostatecznie spór został załagodzony. Aresztowano co prawda prawą rękę Kołomojskiego, Hennadija Korbana, ale zbudowana przez niego partia UKROP uzyskała dobry wynik w wyborach lokalnych. Biznesowe imperium Kołomojskiego nie ucierpiało, a jakiś czas później obóz rządzący wyciągnął nawet pomocną dłoń. Zapewne także w ramach rekompensaty za nieformalne popieranie przez związanych z Kołomojskim deputowanych koalicji i rządu. W grudniu ub.r. rząd podjął decyzję o nacjonalizacji Prywatbanku, największego banku na Ukrainie, w ponad 40 proc. kontrolowanego przez Kołomojskiego. Wniosek o nacjonalizację złożyli sami główni udziałowcy, w tym Kołomojski, co jest dla niego bardzo korzystnym układem biznesowym. Prywatbank jest poważnie zadłużony i miał coraz większe problemy z wypłacalnością. Na dodatek jego uzdrowienia żądał MFW. W efekcie budżet zapłacić może za ten bank nawet ponad 5 mld dolarów. Lwia część trafi do Kołomojskiego, który przez ostatnie kilka lat wyprowadził z banku miliardy dolarów na inne cele. Nie można wykluczyć, że sprawa Prywatbanku może być początkiem bliższego sojuszu Poroszenki z Kołomojskim.

Starzy

W momencie wybuchu tzw. rewolucji godności na Ukrainie działały cztery potężne, największe ośrodki oligarchiczne. Jeden został zniszczony niemal doszczętnie (Familia, czyli Janukowyczowie i ich najbliżsi sojusznicy), drugi zaś osłabiony (klan gazowy Firtasza). Imperium Achmetowa zostało uszczuplone, ale wciąż posiada strategiczne zasoby. Najlepiej na wszystkim wyszedł Kołomojski.

Janukowyczowie, były wicepremier Serhij Arbuzow, były minister energetyki Eduard Stawicki oraz Serhij Kurczenko zbiegli do Rosji. Osoby z szeregów nowych władz przejęły aktywa (lub udziały w nich) należące do osób z kręgu Familii. Wydaje się, że walce nowej ekipy z Familią chodziło właśnie o to, a nie o rozliczenia polityczno-prawne. Nawet nowy prokurator generalny Jurij Łucenko przyznał w maju 2016 roku, że prokuratura nie ma przygotowanej żadnej sprawy przeciwko urzędnikom i politykom reżimu Janukowycza. Problemy ma Firtasz, który mógł początkowo liczyć na to, że uda mu się dobrze ustawić także w nowym układzie politycznym. Nie przypadkiem finansował od dawna jednego z liderów Euromajdanu, Kliczkę oraz partię UDAR, a potem zawarł nieformalny układ z Poroszenkę, na mocy którego UDAR poparła go na prezydenta. Jednak w marcu 2014 r. Firtasza aresztowano w Wiedniu na wniosek FBI. Ponad rok spędził w areszcie domowym. Od tego czasu mieszka w Austrii, a reprezentantem jego interesów politycznych i biznesowych na Ukrainie jest Serhij Liowoczkin, jeden z przywódców Bloku Opozycyjnego, były szef administracji prezydenta Janukowycza. Poroszenko publicznie de facto ogłosił, że zrywa układ z Firtaszem i podjął kilka personalnych decyzji uderzających we wpływy oligarchy, co jednak nie przeszkadza Firtaszowi zachowywać nadal kontrolę nad większością obwodowych przedsiębiorstw gazowych na Ukrainie i być gigantem w branży chemicznej. Z kolei Rinat Achmetow stracił kontrolę nad częścią aktywów w ogarniętym wojną Donbasie. W początkowej fazie konfliktu nieformalnie wspierał prorosyjskich separatystów, licząc, że w ten sposób zyska instrument nacisku na Kijów, co podniesie jego znaczenie polityczne i da mu pewien immunitet polityczny. Majątek Achmetowa szacowany jest obecnie na 2,3 mld dolarów wobec 6,7 mld w 2015 roku i 16 mld w 2012 roku. O Kołomojskim było już wyżej. Szybko wszedł w sojusz z nowymi władzami i już w marcu 2014 roku został mianowany gubernatorem obwodu dnipropietrowskiego. Udało mu się ustabilizować ten strategicznie ważny region na zapleczu Donbasu. W połączeniu z retoryką antyrosyjską istotnie zwiększyło to jego popularność i wpływy polityczne. Jak wiadomo, konflikt z wiosny 2015 r., nie zaszkodził mu w dogadaniu się z Kijowem.

Większość „starych” oligarchów została po 2014 roku znacząco osłabiona, również przez trwający na Ukrainie kryzys gospodarczy, i straciła wcześniejszy poziom wpływu na władze, musiała też podzielić się udziałami w zamówieniach państwowych z nową falą oligarchów. Choć znaczenie polityczne Achmetowa i Firtasza spadło, to nie zostali oni pozbawieni swojej własności, ani wolności osobistej. Kluczowe były wybory parlamentarne (październik 2014). W obecnej Radzie Najwyższej wielki biznes ma swych ludzi w każdej frakcji. W Bloku Petra Poroszenki widać wpływy Firtasza (głównie przez dawną frakcję UDAR Kliczki), we Froncie Ludowym są Kołomojski i Achmetow. W Bloku Opozycyjnym Firtasz i Achmetow. Kołomojski w Partii Radykalnej i partii Odrodzenie.

Tacy biznesmeni jak Rinat Achmetow czy Ihor Kołomojski wciąż należą do najbardziej wpływowych ludzi na Ukrainie. Umożliwia im to zgromadzony wcześniej majątek i aktywa, przede wszystkim środki finansowe oraz dominacja w pewnych strategicznych sektorach gospodarki, kontrola nad większością mediów oraz kupieni deputowani w Radzie Najwyższej. Wobec instytucjonalnej słabości rządu, przy napiętej sytuacji w Donbasie, grupy oligarchiczne wciąż mają narzędzia do obrony pozycji. Jednym z najskuteczniejszych są media. Kanały telewizyjne należące do Kołomojskiego, Firtasza, Wiktora Pinczuka i Achmetowa kontrolują łącznie 77 proc. ukraińskiego rynku. Najpopularniejsza telewizja, 1+1 należy do Kołomojskiego. Drugie miejsce na podium zajmuje Inter TV (Firtasz, Choroszkowskyj), a trzecie STB (Pinczuk). Dwa kolejne najpopularniejsze kanały należą także do Pinczuka (ICTV) oraz do Achmetowa (Ukrayina TRC). Achmetow jest za to liderem na rynku prasy, do niego należy najchętniej czytany dziennik „Segodnya”. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że 2016 roku Ukraina zajęła, choć to i tak awans, dopiero 107. miejsce w rankingu wolności prasy Reporterów bez Granic?

Jeśli można mówić o jakimś ograniczaniu wpływu oligarchów w gospodarce, to chyba tylko w odniesieniu do sektora gazowego. Po pierwsze, z powodu wstrzymania zakupu gazu z Rosji. Po drugie, z racji realizowanej reformatorskiej ustawy o rynku gazu. Jedna jaskółka jednak wiosny nie czyni, o czym chyba najbardziej przekonuje sytuacja w sektorze energii elektrycznej – to pole na którym widać mocne wejście do gry „nowych” oligarchów. Dominuje tu Energoatom (56 proc.) kontrolowany przez Mykołę Martynenkę. DTEK Achmetowa ma 25 proc. rynku. Do prywatyzacji przeznaczone jest jeszcze państwowe Centrenergo (wytwarza 14 proc. energii elektrycznej na Ukrainie). Tutaj toczy się walka między obozem Poroszenki (Ihor Kononenko), a Jaceniuka, ochraniającego interesy Achmetowa.

Nowi

„Starzy” oligarchowie utrzymali większość stanu posiadania, ale po Euromajdanie pojawili się nowi, a raczej polityczno-gospodarcze grupy wpływu, zbliżone charakterystyką do klasycznych oligarchów. Wokół Jaceniuka i Poroszenki sformowało się grono zaufanych współpracowników, którzy systematycznie zaczęli rozszerzać swoje wpływy na kluczowe państwowe aktywa gospodarcze. Część nowych elit władzy w gruncie rzeczy powtarza schematy korupcyjne dobrze znane na Ukrainie z rządów poprzednich ekip. Dzięki ścisłym związkom z kierownictwem państwa przedstawiciele tych grup wzięli pod kontrolę szereg dużych państwowych firm i starają się poszerzać swoją bazę finansową i polityczną. Są słabsi od „starych” oligarchów – bo zupełnie uzależnieni od tego, kto rządzi. Fundamentem ich wpływów jest kontrola nad kluczowymi komisjami parlamentarnymi, ministerstwami i agendami państwowymi. Osoby z tego kręgu przejęły również aktywa (lub udziały w nich) należące do Familii. Głównym „oligarchą prezydenckim” jest wieloletni przyjaciel i biznesowy wspólnik Poroszenki, Ihor Kononenko. Jest wiceszefem frakcji Bloku Petra Poroszenki w parlamencie i nadzoruje kilka strategicznych agend państwowych, z odpowiedzialnym za prywatyzację Funduszem Własności Państwowej na czele. Jego odpowiednikiem w drugim obozie (Jaceniuka) jest członek Frontu Ludowego Mykoła Martynenko, który ma kontrolę na szeregiem ważnych państwowych firm, w tym – jak już wspomniano – operatorem elektrowni atomowych na Ukrainie. Dwa lata temu Martynenko był oskarżany przez Państwową Inspekcję Finansową o malwersacje na sumę 50 mln dolarów, ale włos nie spadł mu z głowy.

W nowym systemie oligarchicznym dochodzi do starć. Na przykład interesy Achmetowa, współpracującego z Jaceniukiem, znalazły się w niebezpieczeństwie w wyniku ekspansji ludzi z otoczenia Poroszenki: Kononenki i Konstantina Grigoriszyna. Ten ostatni zalicza się do „starych”, (klasycznych) oligarchów, choć wcześniej zaliczał się raczej do drugiego szeregu wielkich biznesmenów. Woli pozostawać w cieniu, ale ostatnio postanowił przejść do ataku na swego głównego rywala biznesowego Achmetowa. Dziś Grigoriszyn kontroluje m.in. największego w Europie Wschodniej producenta transformatorów oraz jedną trzecią obwodowych przedsiębiorstw gazowych. Wydawało się, że wraz z dymisją Jaceniuka, porażkę poniesie Achmetow. Jednak lider Frontu Ludowego zdołał wynegocjować korzystne warunki dla partii i zaplecza biznesowego. Wciąż jest głównym koalicjantem prezydenta. Poroszenko nie ma alternatywy dla współpracy z Frontem Ludowym, a na szczytach władzy wciąż wiele kluczowych stanowisk utrzymują ludzie z obozu Jaceniuka. Andrij Parubij jest przewodniczącym Rady Najwyższej, a Ołeksandr Turczynow sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Jednak najbardziej wpływowym urzędnikiem z Frontu Ludowego i gwarantem obecnego układu jest minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow. Na MSW spada coraz większa krytyka, przybywa skandali i poważniejszych spraw z użyciem broni palnej – a pozycja Arsena Awakowa wydaje się wciąż niezachwiana. Jego dymisja może zawalić koalicję rządową, tym bardziej że sam Front nie ma drugiego polityka tak dużego kalibru, który mógłby zastąpić Awakowa w resorcie. Co ciekawe, sytuacji nie wykorzystuje też opozycja, przede wszystkim Julia Tymoszenko, której Batkiwszczyna lideruje w sondażach. To tłumaczyć można przeszłością Awakowa – do 2014 roku był jednym z czołowych działaczy partii Tymoszenko i wciąż może mieć niewygodną dla niej wiedzę.

Według danych raportu Deloitte Central Europe Top 500, analizującego największe firmy Europy Środkowej i Wschodniej, 64% ukraińskich przedsiębiorstw kontroluje ukraiński prywatny kapitał. W Polsce rodzimy prywatny kapitał kontroluje 29,4% firm, w Czechach 23,2%, na Węgrzech zaledwie 3%. Ile jest zagranicznego kapitału? 12% na Ukrainie, 18,1% w Chorwacji