Wpis z mikrobloga

Dzisiaj ok. 14:30, przy wyjeździe z Wrocławia na Poznań, przed samymi Psarami - przy punkcie ogrodniczym, byłem w restauracji z rodziną.
Wysiadając z auta zobaczyłem poruszenie obok parkingu. Obok Renault Megane kombii kręciło zdenerwowanych dwóch mężczyzn. Spod maski auta zaczął wydobywać się dym. Jeden z mężczyzn otworzył maskę i buchnęły płomienie.
Bez zastanowienia sięgnąłem po swoją - malutką niestety - gaśnicę i podałem przez ogrodzenie parkingu. Zaraz drugą podał znajomy, z którym byłem.
Na parkingu było może z 20 aut, w tym 3-4 kierowców przy swoich autach, gapiących się na cała sytuację. Po chwili dobiegł mistrz z 10-15kg gaśnicą (chyba ze sklepu) i dokończył gaszenie.
5 minut później dojechały 3 wozy strażackie. Renault na szczęście tylko przysmaliło instalację elektryczną.

Okazało się, że spośród wszystkich obecnych na parkingu, tylko my dwaj pośpieszyliśmy z pomocą.

#wroclaw #truestory #czujedobrzeczlowiek
  • 15
@Anabelek: Absolutnie się nie obrażam. Gdyby zrobił to ktoś inny, na pewno opisałbym to.

Byłem świadkiem kilku pożarów aut, wcześniej nie musiałem reagować sam, bo zawsze już ktoś pomagał.
Tym razem ja byłem pierwszy i brałem udział w akcji. Dlatego też intensywność doświadczenia była inna.

Zaimponował mi gościu, który pojawił się z ogromną gaśnicą i po prostu załatwił sprawę.
Nowa duża gaśnica jest już na liście najbliższych zakupów ;)
@Sierzant_Cruchot Kiedyś dawno temu, pewnie ok. 2000 roku, jadąc z tatą naszym golfem II z 86' natrafiliśmy na płonącą spod maski Skodę stojącą na poboczu. Zatrzymało się wiele aut, niestety ich gaśnice robiły tylko psik, a płomień robił się coraz wiekszy. Przyszła kolej na tatę, który podbiegł z gaśnicą 3 x większą od innych, pewnie była na wyposażeniu auta już jak golf wyjeżdżał z salonu. Tata przy "rutynowych kontrolach" bał się że