Wpis z mikrobloga

Dzisiejszy wpis przeniesie nas w okolice wsi Zrębin, w dzisiejszym województwie świętokrzyskim. To tam w nocy z 24 na 25 grudnia 1976 roku rozegrały się wydarzenia, które miały wstrząsnąć całą Polską i zapisać się na stałe w kanonie polskiej kryminalistyki. “Sprawa połaniecka”, bo tak do dziś określa się tą zbrodnię, na zawsze zmieniła oblicze tego rejonu.

Źródłem i niejako zaczątkiem zbrodni miały, według późniejszych zeznań, okazać się wydarzenia sprzed kilku miesięcy wcześniej. Wtedy to we wsi odbyło się wesele 25-letniego Stanisława Łukaszka i 18-letniej Krystyny Kality. Wśród zaproszonych gości znalazł się również 48-letni Jan Sojda. Sojda w hierarchii wsi zajmował bardzo wysoką pozycję - jego gospodarstwo było jednym z największych w okolicy, oraz jako jedyny we wsi miał dostęp do telefonu, jak i mógł pochwalić się posiadaniem ciągnika. Sojda, jak sam twierdził, posiadał również wiele koneksji, co miało tłumaczyć jego relatywną zamożność. Innym gościem miała być również siostra Sojdy - Wiesława Adaś, która zaoferowała pomoc w kuchni. Podczas wesela zauważono jednak, iż wynosiła ona dla siebie znacznie więcej wędlin i mięsa, niż było to ustalone z Kalitami - gospodarzami wesela. Gdy wspomniano jej to, Adaś obraziła się i opuściła wesele. Następnego dnia próbowała ona również wymusić na gospodarzach oddanie zastawy stołowej wypożyczonej z koła gospodyń wiejskich. Sojda, wściekły, iż członków jego rodziny oskarżano o kradzież, miał wtedy wykrzyczeć, iż “Kalitowe plemię wypleni”. Nikt nie wiedział wtedy, iż od tej pory zaczął planować zemstę. Według innej wersji, Sojda miał żywić nienawiść do Kalitów już wcześniej - od czasów zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej, gdy został aresztowany i skazany na 8 miesięcy więzienia za gwałt. Człowiekiem odpowiedzialnym za doprowadzenie Sojdy pod sąd był Jan Roj - dziadek Krystyny.

Oprócz Jana Sojdy, w zbrodni mieli wziąć udział jego szwagier - 34-letni Józef Adaś, jak i dwaj zięciowie - 28-letni Stanisław Kulpiński i 27-letni Jerzy Socha. Okazja nadarzyła się w noc wigilijną 1976 roku. Wtedy to mieszkańcy Zrębina wyruszyli w dwóch autobusach (marki San i Autosan) na pasterkę do kościoła w Połańcu. W trakcie mszy w Sanie odbywała się libacja alkoholowa, w której udział brało ok. 30 osób - w tym Jan Sojda. Wtedy to postanowił on w końcu zemścić się na Kalitach.

Ofiarami mieli okazać się Stanisław Łukaszek, Krystyna Łukaszek (w momencie dokonania zbrodni w 5 miesiącu ciąży) i 12-letni brat Krystyny - Mieczysław. Z mszy wywabiono ich pod pretekstem, iż ojciec Krystyny miał upić się i wpaść w szał w domu. Jako, iż Sojda nie wpuścił Łukaszków do autobusu, wyruszyli oni w drogę pieszo, idąc poboczem drogi. Niedługo później, za nimi ruszył konwój składający się z obu autobusów i taksówki Fiat 125p, za której kierownicą siedział Jerzy Socha. Wkrótce, pojazdy dogoniły pieszych. Socha, zrównując się z Łukaszkami, celowo potrącił Mieczysława Kalitę. Gdy małżeństwo sprawdzało, co się stało, z Sana wyskoczyli Sojda i Adaś. Kulpiński pozostał w środku, blokując drzwi i krzycząc “kto wyjdzie, tego spotka ten sam los”. Sojda i Adaś wtedy zaatakowali ofiary, zatłukując je na śmierć kluczem do kół i metalowym prętem. Po zamordowaniu dorosłych Mieczysława Kalitę dobito poprzez rozjechanie go samochodem. Zwłoki ofiar załadowano do Sana i przewieziono 1,5 kilometra dalej, gdzie wyrzucono je do rowu, pozorując wypadek. W rowie pozostawiono również Sana - świadkowie zbrodni - w większości pijani - przesiedli się do Autosana.

W Autosanie Jan Sojda stał się głową niezwykłego rytuału - każdy ze świadków miał przysiąc na krzyż różańca, iż zachowa milczenie. Pakt ten przypieczętowano przez ucałowanie krzyża, nakłucie palca agrafką i złożenie niejako “podpisu” krwią na kartce papieru. Każdy ze świadków otrzymał również pieniądze - według późniejszych ustaleń, na same łapówki Sojda miał łącznie wydać aż 200 tysięcy złotych. Same zwłoki ofiar odkryto, gdy na milicję po mszy zgłosił się kierowca Sana, któremu skradziono autobus.

Początkowo śledztwo nie brało pod uwagę możliwości, iż doszło do morderstwa. Zamiast tego uznano, iż miano do czynienia z wypadkiem komunikacyjnym. Zmowa milczenia, która spadła na Rzepin, z pewnością utrudniała dojście do prawdy. Innym problemem był fakt, iż śledztwo było prowadzone wyjątkowo nieudolnie. Sekcji zwłok dokonał lekarz bez uprawnień, autobus San zezłomowano bez zabezpieczenia śladów, zaś samo miejsce zbrodni zostało zabezpieczone wyjątkowo niechlujnie. W tych wczesnych dniach jedyną osobą łamiącą zmowę okazał się być Leszek Brzdękiewicz - w swoich zeznaniach jednoznacznie stwierdzał, iż doszło do morderstwa i podał nazwiska Sojdy, Adasia, Sochy i Kulpińskiego. W Wielkanoc 1978 roku zwłoki Brzdękiewicza odnaleziono w przepływającej niedaleko rzece Czarnej. Według oficjalnej wersji doszło do przypadkowego utonięcia.

Wkrótce jednak pętla zaczęła się zaciskać. Ekshumacja zwłok ofiar i ich ponowna sekcja wykazały, iż ich rany były zbyt poważne, jak na ofiary rzekomego wypadku drogowego. Pomimo starań Sojdy (wśród nich były dalsze łapówki jak i kolejna ceremonia przysięgania na krucyfiks i podpisywania się krwią), wkrótce bojący się wyroków więzienia za składanie fałszywych zeznań mieszkańcy zaczęli mówić. To wystarczyło.

Proces Jana Sojdy, Józefa Adasia, Jerzego Sochy i Stanisława Kulpińskiego rozpoczął się 7 listopada 1978 roku przed Sądem Wojewódzkim w Tarnobrzegu. Wszyscy oskarżeni nie przyznali się do winy. Proces, głównie ze względu na opór świadków przed zeznawaniem, trwał aż do 10 listopada 1978 roku. Decyzją sądu wszyscy czterej oskarżeni zostali uznani winnymi zarzucanych im czynów i skazani na karę śmierci przez powieszenie. Rada Państwa, na wniosek obrony, skorzystała jednak częściowo z prawa łaski. Jerzemu Sosze karę śmierci zmieniono na 25 lat więzienia, zaś Stanisławowi Kulpińskiemu na 15 lat więzienia. Wyroki śmierci wobec Jana Sojdy i Józefa Adasia zostały utrzymane w mocy. Egzekucji obydwu skazanych dokonano 23 listopada 1982 roku w budynku aresztu śledczego przy ulicy Monetlupich 7 w Krakowie. W osobnych procesach 18 świadków skazano na kary więzienia za zatajanie prawdy bądź składanie fałszywych zeznań.

Historia “sprawy połanieckiej” wstrząsnęła ówczesną opinią publiczną. Wydarzenia z nocy z 24 na 25 grudnia 1976 wpisały się również do kanonu polskiej kultury. W roku 1987 wydana została powieść Wśród nocnej ciszy autorstwa Romana Bratnego, której fabułę oparto na wydarzeniach z tej nocy. Na podstawie reportażu sądowego Wiesława Łuki Nie oświadczam się reżyser Janusz Petelski nakręcił film Zmowa, który miał swoją premierę 25 września 1990 roku.

#kronikakryminalnafranka #historia #historiajednejfotografii #polska #prl #gruparatowaniapoziomu
FrankJUnderwood - Dzisiejszy wpis przeniesie nas w okolice wsi Zrębin, w dzisiejszym ...

źródło: comment_KCRVbNoLcSu9UNq8ZOc2JP5ZxMSFInO8.jpg

Pobierz
  • 23
@FrankJUnderwood: czytam o tym już któryś raz, ale zawsze mnie to w jakiś sposób przeraża. więcej takich historii proszę.
nie wiem jak w innych tekstach opisujących tę historię, musiałbym w swoich dokumentach poszukać, gdzie mam artykuł o tej zbrodni, ale podajesz, że

proces trwał aż do 10 listopada

3 dni procesu to jest długo jak na tamte standardy? bo potem czekali 4 lata na wykonanie kary śmierci i to jest dopiero