Wpis z mikrobloga

Czy chciałbyś żyć w ustroju demokratycznym, w którym defaultowo nie masz w ogóle prawa do głosowania? Ale w którym Twój głos może mieć wagę do stu pojedynczych głosów – jeśli się przyłożysz?

Czynnik pierwszy, czyli podatki. Płacąc podstawową stawkę, o głosowaniu możesz zapomnieć. Skoro nie chcesz dokładać do wspólnego budżetu więcej niż wynosi konstytucyjne minimum, inni będą za ciebie stanowić o polityce i sposobie zarządzania tymże budżetem. Decydując się na płacenie dodatkowych procentów podatkowych, możesz natomiast uzyskać maksymalnie siedemdziesiąt głosów.

„Obywatele mieli możliwość sterowania wysokością swoich podatków i wynikającymi z tego faktu przywilejami wyborczymi. Ci, którzy odprowadzali na cele publiczne więcej pieniędzy, uzyskiwali większy wpływ na publiczne sprawy”.

Czynnik drugi, czyli aktywność polityczna. Każdy obywatel dzierży cząstkę władzy ustawodawczej, jako że inna władza ustawodawcza niż ogół mieszkańców po prostu by nie istniała. Każdy może więc wypowiadać się publicznie w sprawach lokalnych, regionalnych bądź kontynentalnych, każdy może zgłaszać propozycje nowych uchwał i poprawek do starych, debatować nad nimi i wreszcie głosować na „tak” lub „nie”. Uczestniczenie w życiu politycznym planety pozwala na uzyskanie maksymalnie piętnastu głosów. Wprowadzenie instytucji „masowego parlamentu” byłoby oczywiście możliwe dzięki pełnemu „zinternetyzowaniu” społeczeństwa.

Wreszcie, czynnik trzeci, a więc zasługi. Zamiast orderów, awansów i dyplomów państwowych, najbardziej zasłużone jednostki otrzymują w uznaniu swych zasług dla planety kolejne głosy. Maksymalnie znowu piętnaście.

Powyższy pomysł (i cytat) pochodzi z dylogii SF Tomasza Kołodziejczaka pt. Dominium Solarne. Czy uda nam się kiedykolwiek obalić paradygmat „menel spod budki z piwem ma identyczne prawo wyborcze co profesor ekonomii” ? Wszak już starożytni stwierdzili, że głosy należy ważyć, nie liczyć.

#polityka #sciencefiction #fantastyka
  • 3
@eagleworm: Tak jak w każdym systemie diabeł tkwi w szczegółach – np. pytanie pozostaje jak standardowo wyglądałyby podatki, bo jak nie byłoby progresji, to głosowaliby pewnie tylko bogaci. A skoro głosowaliby głównie bogaci, to szybko mogliby się zabetonować. No i niestety im bardziej rozbudowany system, tym bardziej podatny jest na korupcję.
Chociaż ja sam jestem za jakimś połączeniem merytokracji z technokracją.
@eagleworm: @TheOranguTANK:
Wszystkie czynniki są zależne od jednego - pieniędzy. A nawet jeżeli zarzekać się, że tylko ten pierwszy to i tak on ma największe znaczenie. Więc przy pierwszych wyborach przy tej ordynacji wybrani zostaliby ci, których obietnice wyborcze dotyczyły bardzo wąskiej, majętnej i wyedukowanej części społeczeństwa - bo chyba nie ulega wątpliwości że to właśnie ta grupa miałaby największą ilość głosów do rozporządzania.
Dlaczego wybrani już posłowie mieliby uwzględniać
menel spod budki z piwem ma identyczne prawo wyborcze co profesor ekonomii


@eagleworm: Tyle że w tym nie ma nic złego. Państwo ma służyć ludziom, którzy w nim żyją, a menel mimo tego, że śmierdzi, nadal jest człowiekiem. Społeczeństwo jest dynamiczne, zmienia się. Postęp to nie coś, co można generować, coś, czemu należy się kłaniać. Do niego trzeba się dostosować, zaś jedynym wyjściem, które sprawi, że społeczeństwo w ujęciu dystrybutywnym będzie