Wpis z mikrobloga

lubie labirynt fauna, zabierajac sie do shape of water spodziewalem sie podobnej mrocznej basni dla doroslych od pokreconego meksykanina ale niestety troche sie zawiodlem, w duzej mierze na scenariuszu ktory niedosc ze jest przewidywalny, prostolinijny i niczym nie zaskakuje to i tak pelno w nim dziur (dlaczego rosjanie chcieli zabic potwora? po co czekac tydzien na deszcz jak mozna pojechac i wypuscic go do oceanu? co to #!$%@? za pomysl z zalaniem mieszkania?), zapomnijcie rowniez o rozbudowaniu historii tła potwora, on po prostu istnieje, nikt nie wie skad jest, ani kim jest, pomijajac to ze w pewnym momencie filmu zaczyna zachowywac sie jak jezus i leczy za pomoca dotyku (serio na nic bardziej banalnego nie wpadli?), sama koncowka przewidywalna do bolu, niczym nie zaskakuje

ja rozumiem, to film fantasy i nie zawsze od tego typu filmow trzeba wymagac bezwzglednej logiki ale bez przesady, lubie jak film chociaz troche mnie zaskakuje a nie ogladam ten sam film poraz 10 tylko w innym settingu

wlasnie, co do scenerii i w ogole wartswy audiowizualnej, jest genialna, momentami swiat w shape of water przypominal mi rapture z bioshocka ktorego jestem fanem, sporo tam zielonego koloru ktory dominowal rozwniez w podwodnej utopii

a no i shannon fajnie zagral glownego antagonista, on ma idealny ryj do grania takich zlodupcow, szkoda tylko ze postac grana przez niego wydaje sie byc wyrwana z jakiejs kreskowski, zreszta wiekszosc postaci w tym filmie jest slabo napisana
#film