Wpis z mikrobloga

Taką mam rozkminę, że język polski nieco niepotrzebnie uległ znacznej unifikacji, przez co zatracone zostały różnice występujące regionalnie. Wiadomo, że są elementy charakterystyczne dla Białegostoku, Poznania czy Ślunska, ale wydaje mi się, że odrębności było kiedyś jeszcze więcej na poziomie lokalnym.

Jestem z Mazowsza (wieś pod Warszawą) i w szkołach zawsze było widać kto jest z miasta, a kto ze wsi przez to jak się wysławiał. Trochę niesłusznie było to tępione i wyśmiewane, bo w czym to jest gorsze niż "oficjalny" język polski? Potrafię się wysławiać literacko, ale wolę mówić mieszanką tego zwykłego polskiego i gwary lokalnej, gwary "warsiaskiej", ale też np. więziennej, która przeszła do szerszego użytku (np. "sikor" na wypasiony zegarek). Wiadomo, że w oficjalnym piśmie tak tego nie ujmę, ale w szkołach powinny być również zajęcia poświęcone gwarze lokalnej.

Myślę, że Rada Języka Polskiego zrobiła naszemu językowi ojczystemu wielką krzywdę przez narzucanie tego jak mamy mówić i wyplenianie jakichkolwiek odrębności. Z drugiej strony Rada ta kompletnie daje dupy jeśli chodzi o inwazję słownictwa obcego - pochodzącego z języka angielskiego. Nie obchodzą ich polsko-angielskie potworki słowne, brak polskich etykiet na produktach (ostatnio pokazuje się reklamy wyłącznie w języku ukraińskim, mimo że jest to niezgodne z ustawą o języku polskim).

Takie tam przemyślenia.

#przemyslenia ##!$%@? #rozkminy #jezykpolski
  • 2