Wpis z mikrobloga

207915 - 305 - 48 - 101 = 207461

Na Roztocze!

Na Roztoczu po raz 5 miało się odbyć spotkanie garstki osób z forum, czyli tzw. wyprawka roztoczańska. Dla mnie był to dobry pretekst, by wybrać się w rejony, które bardzo mi się spodobały podczas ubiegłorocznego wyjazdu.

Tym razem bazą i zarazem moim celem była Karczma nad Szumem, w Górecku Kościelnym. Postanowiłem zabrać ze sobą mały namiot, który wrzuciłem do szafy po ubiegłorocznym tygodniowym wyjeździe do Serbii i Rumunii. Wtedy mi nie przypasował, ale postanowiłem dać mu jeszcze jedną szansą - może przez ten rok stałem się mniej wymagający? :) Jest to też dobra okazja, by przetestować i lepiej poznać funkcje nowo nabytego Garmina Etrex 35t.

Narysowałem trasę biegnącą z Katowic, omijającą główne drogi i wyszło 350 km do celu. Pomyślałem, że mogę jechać to na raz, ale też nic na siłę.

Wyjeżdżam więc w piątek około 4 rano. Jest około 10 stopni, ale drogi są całe mokre i jest wilgotno. Już na pierwszym skrzyżowaniu odkrywam, że mój napęd praktycznie nie nadaje się do jazdy. Przeskakuje na prawie każdej konfiguracji, a jadąc na blacie, łańcuch spada. Kurde, wiedziałem że szału z nim nie ma, bo czasem mi przeskakiwał w ostatnich dniach, ale okazało się, że po wypłukaniu w benzynie i nasmarowaniu (co uczyniłem przed wyjazdem) zrobiła się już lipa straszna.

No ale przecież nie zawrócę ;) Postanawiam jakoś delikatnie się kulać i nie deptać za mocno na pedały.
Trasa początkowo przecina tereny Jury. Za Wolbromiem mam na liczniku pierwszą setkę i robię krótki postój. Jest zdecydowanie zimniej niż o 4 rano! W Szydłowie pstrykam [fotkę]( https://lh3.googleusercontent.com/N5e6s_qhd0AMVIKCAy10L_LN5XkCABnfPUK7oH3Pc4qiQ2ed83W7GD_99jfWXKd7erHqVd7iHOOs_9P-uSNIbv6J8XQSZMe1nRdGMC8PwXkFOkNpAV0-sheTkNQ0-OUiX_0AVQyJaqIRyfn6Uq9cC2cK6_HvQBc_JhxKcHBQKoMSCy51w8Bv8bxSZ3v2qjVlkzxJ9AyWocBqS9gzwNew0VCozmLoigCaquiO8FJasK_Ceis6gRMtW8iiroDwvYiehEDxbue-BRVaY-bPYvYOzU1C6un0FAqD8gRtuti22Ht2NDeBcqXeSahpgfBZ0jpMLeF4zfwZPQXGd4GlqnA6I6T9P9HzAqQjvQoHyHNnqzzZZr2QVIy80N_jnlnYe4r4n67AWtEVu6MLE5Ody2SiBpG7AZvqaeu8KowZ2bXkbAxP_97EC6PZTryxOdHjJm5hDSiIeWk8lcmqbkHnneYDF2uG7Rmefmphc4s98QS91Kk4dCNinLBGhqiaMub3tpNcNuidaNqJoVQspEtWC5SmyDGQgSBwNrIC4M3-3Zzter5wje1-uL-BmJrbDGHBkcRzndJGYcjLIoJPubiBJ3ZFyCkPkZEbaxo-PKR8Dl5P_2WZpJ9BJADCtM_5Mh4esYF86r3mNbTmhwia7ef3fpQq6HCtMrhkP2xQXg=w708-h944-no) pod muarami obronnymi. Postój obiadowy mam zaplanowany w Macu w Tarnobrzegu. Po około 230 km, gdy Garmin pokazuje mi już jakieś 2 km dzielące mnie od tej wykwintnej restauracji, niespodzianka - napotykam przeprawę promową przez Wisłę. Nie mam nawet pewności czy prom w ogóle kursuje, więc trochę się wkurzam, bo jestem wygłodniały i w myślach już coś wciągałem ;) Do samego brzegu prowadzi kilkaset metrów betonowych płyt, więc najpierw postanawiam się upewnić co do sensu zjeżdżania tam. Dziewczyna z wózkiem potwierdza że wszystko kursuje, więc jadę. Niestety jakiś dziadowski prom jest na drugim brzegu, a dziadek go obsługujący nie kwapi się po rowerzystę, nie mając "klienta" jadącego w moją stronę. W końcu się udaje przeprawić, ale tracę na tym wszystkim godzinę, w międzyczasie wpychając z niesmakiem słodkiego batona, by trochę udobruchać trzewia.

Po drugiej stronie od razu wjeżdżam do centrum miasta, jednak po drodze dostrzegam bar mleczny, więc szybko zmieniam plany i stołuję się właśnie tam. Dalej moja nitka prowadzi w kierunku Stalowej Woli. Im bardziej na wschód, tym ruch na drogach mniejszy. Gdy na liczniku wybija 300 km, słońce akurat zaczyna stykać się za horyzontem. Postanawiam nie jechać na siłę po ciemku, bo przecież jestem już na ciekawych terenach i nie po to tu przyjechałem, by się tłuc nocą i nic nie zobaczyć. Za Sierakowem niedaleko Harasiuków, wjeżdżam więc w głąb lasu i rozkładam [namiot]( https://lh3.googleusercontent.com/ChG8C2anN6FuJSkuuKL-pv9YFdJG1qcxCv_gfSuQv7DhaY4zOfghQnqJMn6U12DzVc8kglCTM5_edfJfwwbjBUnswEFxv5Wa5Olpd20NR4GYzJ3WxS37KFfkboxKG--O2sizgfiY7RyzWI3FusTbCjCaO7uzMRpgE0Taec-vJUGqbcIUHEOMXJkNGkVczgRyErnGvPYOoKJj4ZsZCyaUGvGFdNaXM2zmhQG74JyHvNN-w_kYGzj9oluXR4DPc7RxZiFPI35NVjqroq-Xdivt-E8OXzesfFcl4Exj3VPKW3nsxvOiJpordMANZx-w_4q9YsTBprbdU5_DPNGm5ZhnBzqJiwnnGX0Zjz8xbAxvVrfZZiShXNN64983YRvgtKGpmplXcorZcbmpv4KET8xDKT297l9BfB3ghLJQBTMf2ZTWwoR2vK-yzZrhZ_SN1vOZvh3vjjhY05KLFbmldRFLtjCpEjSkSdsA2wfm9Sz0f4s6xq4aqfWYmboUka7w2-7pfqUEHPD3XZTNKvS4_27X1UhVG2xkNFunXHZKwYKhtdhJE2U071XxsvDjAfpQDcOEi4W_N5-d-JUZ-mZg3aNmk4koEPsGmOW9qqOISmNdiCpn7fbi2SPsdm7SGpCCDRk3AGnGIbvJ9GbfqtVeVCt4YXjBmmrXbotJQA=w1259-h944-no) na ściółce.

Noc była chłodna, a nad ranem mój tropik jest pokryty szronem. Trochę mnie wypizgało, bo nie miałem w zasadzie żadnej izolacji od zmarzniętego podłoża. Pomimo że jest rześko, to zapowiada się ładny i słoneczny dzień. Po 50 km niespiesznej jazdy docieram na [miejsce]( https://lh3.googleusercontent.com/TudQdPadMc4N4sd44ryD-9JYlmhmjgMN3rw13i0EOLQhZK2p7wDnfBgWGm216Mpy2Fi2db8uYACVJKTRvJxac0MFs6NnzzMMN4KFRQ1jxWNd1mywjUsV81ubnsk29jFGxd4vCu5nuZ5rqBZz2-o6GPaiZq0TVG3zEqLCit_mG-NZ0ZeWe89MslJKAMY8FNaEGG3QtMUxaw9PQ1KrwGfzoEb8GotTVwzwVnGGffZGOMbSJmLRr-PD8FmwhImUNBSd6YM4dcL_PfKyZ1qnXXIIyqDjypp02ud0vvUseJ0uSM_HQARtVAJ787x6yTiP66F-N5b7mc_A8c9cQ49cxXCw9nuYs8fdyzCpeTd08cBvReaEANp02L-UL_rl77k0B-5CVYw4xsZF2tcWh4TSY8feb09bBHmxCyMYcNI_q3JV4xq--XvBdc78N77esrWPgksfHqhlHdmZgExN1l6pj0fTR26pluH_nr0lgsgtUh6dTIUjbnbZXlZo9Wl1AQAvWkDiaEHrsuUyf6adXJT6I5tEXy2ia4khp9HrXxcOC3MdR70BzYECWMPbJV-voLQOOe6ovWHQDM7MMgmNWEAQPDcFhfz7Se-VjqSDOn5zfKaSBF0-ynsKfXzGCTnSZOUAUQhHIx-YCxs5P9Pyb-fSN_XrHx2m4ltFAprYGA=w1259-h944-no) i czekam na towarzystwo, które to urządziło sobie poranną wycieczkę po okolicy. Nie jadłem porządnego śniadania, więc pomimo że jest dopiero przed 11, zamawiam od razu cały obiad ;) Po ogarnięciu się, robią sobie krótką rundę do Aleksandrowa w poszukiwaniu sklepu. Chcę już mieć prowiant na kolację i śniadanie, a dodatkowo wypatrzoną miejscówkę pod namiot w pobliskim lesie, żeby później nie szukać po ciemku.

Gdy ekipa zjeżdża na miejsce robi się wesoło i spędzamy przyjemnie czas do wieczora w Karczmie. Gdy przychodzi moja godzina, postanawiam udać się na mój wypatrzony kawałek [mchu]( https://lh3.googleusercontent.com/Q05AIO9S9XJeiyP5hK2J5AnSXA_iG9KBaIA4m6VMwlWPP1sNyWxag671hB04pjvO4lPwCYCqFLFAKzpepLMlCY_csLezttjmtjjJzQI_8cgcOTFmRyzoa10OzyrlH8B_oEW1LFZ0ZRj90ykhGzp394NH6f4iGruJBrTOPiY5AmpKDpjls57MNCF3ED9dDnadS3FQ70ugPEm-T9-d6FhP0oFDapiNTiRYpCwFVhx73X6taJ54p2Db2JK60po_ah4GHNMk5sqxd5_ZgbFX86XaRVjnWkmOOPONrYW-j3l3sc-PAb38a_jqhzN_xFvWX2_6IduJFJmQCwDyqSh2VR5dmf_FkWMcI6kFGhK7thyk7MQtoMOn8O-fL15w1QqD6CqEArAHNI6ESvZpeNXzWdydisYgui0kJ-z_upfhjT0UJf6JH9FhdJkK74TCIlI896s4El0igbl4kytYcT7OTlAOhbejkCdPZkQpfj9jJOpgJsZcHjtIfLXV3Y_g5b5ohotySOUjFGXjqhQQuk3kmp7WaJE3Yla-5jVIFQEflLewlYkH2xNqCgTdVnA831OPWY6BNIw3IwF37-Xkmc01ffhfRtmbz8Jl9zUFhOAE19l8NjtINdCoZFEL0JDQATYa-XH5y7aAF7PvNfkK-5AYEdrl3bQrjvmvUGUxUQ=w1259-h944-no) ;) Niektórzy namawiają bym po prostu rozbił się na terenie ośrodka, ale ja tam wolę gdy budzi mnie zwierzyna, a nie poranni spacerowicze :)

Po zdecydowanie cieplejszej i przyjemniejszej nocy, wracam do karczmy na śniadanie. Robimy pamiątkowe zdjęcie grupowe i każdy rozjeżdża się w swoja stronę. Ja postanawiam dojechać na pociąg do Przeworska. Forumowy Roch zapewnia mnie, że trasa jest w miarę płaska, więc z moim napędem powinienem się jakoś dokulać bez podprowadzania. Opcja najszybsza pokazuje 70 km, ale postanawiam wybrać wariant jak najbardziej bocznymi drogami i ostatecznie do celu mam około setki. Pogoda dopisuje, więc z wielką przyjemnością kręcę się po niewielkich i spokojnych miejscowościach. W Rzuchowie dwie niespodzianki – most na Sanie jest zamknięty, a przed nim stoi Ramzes i główkuje jak tu ominąć tę przeszkodę ;) Okazuje się że cel mamy ten sam, więc wspólnie znajdujemy objazd i już pod wiatr jedziemy na dworzec. W szynobusie do Rzeszowa rozpoznaję rower Rocha. Na miejscu mam 40 minut na przesiadkę, a że kolega miejscowy, to na szybko prowadzi mnie do McD, gdzie się żegnamy. W domu jestem chwilę przed północą.

[Galeria zdjęć]( https://photos.google.com/share/AF1QipPGV5t7zGtVlDBFititL330BxaYuDFS73tkkK71qXAeKJUWHdZymya7krtKtIzGcw/photo/AF1QipN72lyq32nTWBwoJHhZwkCfBR27ZzZYxx70Uhld?key=RWE4aVAwRUZPUTh3UDh2ck52YXk3OVhaYnY0RXRR)

[Strava 1]( https://www.strava.com/activities/1493080652)
[Strava 2]( https://www.strava.com/activities/1493764044)
[Strava 3]( https://www.strava.com/activities/1496870564)

#byczysnarowerze

#rowerowyrownik #ruszkatowice #100km #200km #300km
Pobierz byczys - 207915 - 305 - 48 - 101 = 207461

Na Roztocze!

Na Roztoczu po raz 5 mia...
źródło: comment_bictp1PbqnueAlUm5hUwDt97GcuTbxn1.jpg
  • 7
@byczys: przekonywać nie będę, bo robisz nieporównywalnie więcej kilometrów ode mnie, więc pewnie wiesz lepiej, ale cała ta filozofia z rozpinaniem łańcucha i płukaniem go w benzynie jest mocno przereklamowana. Tak umyty łańcuch wcale nie pracuje lepiej niż ten regularnie smarowany i po prostu przecierany szmatką. To tak jakbyś mniej więcej na forum motocyklowym spytał o rozpięcie łańcucha, chyba 99% motocyklistów tego nie praktykuje.
@Jarython masz rację, kiedyś robiłem to częściej, ale teraz już w zasadzie nie zdejmuję łańcucha i nie widzę specjalnej różnicy. Tutaj zrobiłem to, bo myślałem że może jeszcze coś z niego będzie, ale wyszło odwrotnie :) Pozdr
@Jarython: łańcuch motocyklowy ma smar fabryczny na rolkach i uszczelki na każdej chroniące go przed wypłukaniem, dodatkowo siły które musi znieść są inne i ponoć cały brud nie ma możliwości dostać się do rolek, nawet bym tych nie porównywał

ale masz racje, sam wiele razy robiłem szejki, myjkę ultradźwiękową też kupowałem i korzystałem, gotowałem w parafinie, złożone szczoteczki, dedykowana myjka do łańcucha itede itepe. Zwykłe przetarcie szmatką z odtłuszczaczem (u mnie
@byczys my po prostu trochę ubolewamy nawet nie nad tym, że rowery ludzie mają w dupie. Tylko, że rajcują tutaj ludzi coraz częściej patostrimy i inne "parzysty plus umiera“ czy" zesrałam się i śmierdzi", a jakiekolwiek wartościowe treści interesują mało kogo. I ponownie nawet nie uważam, żeby nasze wycieczki były przesadnie wartościowe. Ale może "Rolnik szuka żony" też nie. "... teraz nie ma czasów...“.