Wpis z mikrobloga

Tak sobie czytam o początkach motoryzacji w Polsce od strony przepisów/prawa jazdy…

Szkoła YMCA w pierwszym roku swej działalności przyjęła niemal półtora tysiąca kursantów, z czego dyplom ukończenia kursu otrzymało zaledwie 389. Sito było gęste – spośród absolwentów kursu jedynie 241 zdało egzamin. Miało to swoje dobre strony – popularny przedwojenny magazyn automobilistów „Auto” donosił po roku, iż „spośród owych 241 młodych i niedoświadczonych jeszcze kierowców w wypadkach i kolizjach drogowych uczestniczyło zaledwie dwóch”.

W ogóle do rzadkości należały sytuacje, aby prawo jazdy przyznawano kompletnym dyletantom. Zjawiska korupcji i protekcji – aczkolwiek również i wtedy występowały – stanowiły margines i występowały na zasadzie incydentalnych przypadków. Egzaminatorzy musieli dbać o swoją opinię i prestiż – każdy wypadek spowodowany przez kierowcę był odnotowywany w kartotece jego egzaminatora. Duża liczba takich adnotacji wpływała negatywnie na ocenę pracy egzaminatora a nawet mogła pozbawić go prawa wykonywania zawodu.


Kiedyś to były czasy! Teraz nie ma czasów!

  • 1