Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć Mirki i Węgierki,
Chcę anonimowo podzielić się sytuacją, jaka mnie spotkała. To mój pierwszy anonimowy post. Konto na wykopie mam już od dłuższego czasu.
To to nie jest fejk.
To jest #truestory #sadstory #sadfrakinstory
Jeśli chodzi o TL:DR to: jechałem w pociągu, w przedziale z patologiczną rodziną z 4 dzieci i starszą (normalną) panią.

To będzie moja opowieść z podróży pociągiem PKP, po na prawdę dłuższym czasie odkąd jechałem pociągiem.
Zdążyłem zapomnieć już, z jakimi ludźmi czasem się jedzie...
Zastanawiałem się dosyć długo, czy to wrzucić na Mirko czy nie...
Zastanawiałem się też - jakie potencjalne konsekwencje to może mieć i w końcu, postanowiłem, że nie będę dodawał tego ze swojego głównego konta, tylko napiszę tutaj...

No to zaczynamy.
Nie chciałem jechać samochodem. Miałem do nadrobienia trochę rzeczy, więc doszedłem do wniosku, że pociąg będzie całkiem spoko opcją.
Parę dobrych godzin (pół dnia) nadrabiania zaległości, czytania, itp...
Kupiłem bilet na pociąg. Wyruszyłem.
Podróż minęła dobrze, normalni ludzie w przedziale, wszystko ok.
Czas mijał jak zawsze (jak z bicza strzelił) - więc trzeba było w końcu kupić bilet powrotny. Kupiłem go jakieś dwa tygodnie przed wyjazdem - cebula, będzie taniej...
Czas minął jak zawsze (jak z bicza strzelił) - trza ruszyć tyłek na PKP i dorwać dylyżans...
Dorwałem. Kupa ludzi na peronie. Duża kupa.
Pociąg - chyba ze 4 wagony. Tylko 4 wagony.
Sajgon. Armageddon. Weź ich wszystkich zmieść do tych 4 wagonów...
Kolejka. Wchodzę. Przebijam się przez korytarz. Próbuję dotrzeć do mojego przedziału.
Dotarłem.
Otwieram.

Rzut okiem i już widzę, że trochę ciężko mi się trafiło tym razem - w przedziale 8 miejsc - 7 miejsc zajętych. Pociąg miał mieć całkowitą rezerwację miejsc.
Opiszę może co ujrzałem:
- W przedziale chaos... Wszystko wszędzie, wszystkie miejsca zajęte, miejsca na bagaż też zajęte...
- Jeśli chodzi o ludzi - całkiem pulchna pani Karyna lvl ok 30, Hermenegilda - Wieloryb. Rozsiadła się na 1,5 miejsca, dajcie.harpun.jpg.
- Jej facet lvl ok 40 może. Jak się za chwilę okazało - nerwus naspidowany, stary Sebix, chudy jak szkapa, trochę menel, low level, etc. Generalnie - jakby niedawno z pierdla wyszedł, spora szansa, że alkoholik albo były ćpun... Strach się bać trochę...
- Do tego 4 dzieci - małe levele, najstarsze miało może 10-13 lat...
Otwieram drzwi do przedziału, zasłonki przysłonięte w 70% - widok: wszyscy rozwaleni jak królowie, (prócz Starszej Pani pod oknem)- przygotowani/nastawieni na to, że już nikt nie wejdzie do przedziału...
W przedziale starsza, całkiem zadbana pani - lvl 50 może, nie jestem pewien.
Otwieram drzwi, wchodzę, mówię dzień dobry, i że mam miejsce XXXXX pod oknem o tam -> (tam gdzie siedzi Duża Pani). Przy oknie.
W całym przedziale jakby zawibrowało. Kwarki zaczęły się ruszać... Fotony zaczęły się nagrzewać...
Duża Pani/Wieloryb has been TRIGGERED.jpg - że ona z dziećmi! Że dzieci coś tam... (mam horom curke.jpg), i coś w stylu, że jak już muszę tutaj wbijać, to może siądę sobie pod drzwiami zamiast pod oknem, bo dzieci... No to u mnie shields up + anti-manipulation protocol ON.
Ech... Potem się okazało, że jakbym dał się zmanipulować, to całą podróż miałbym jeszcze bardziej do bani, bo ciągły chaos przy drzwiach był...
Long story short - chciała mnie zmanipulować bym nie siedział na swoim miejscu - a jak grzecznie i kulturalnie zacząłem walczyć o to swoje miejsce do siedzenia kupione 2 tyg wcześniej - i miejsce na bagaż (bo dziwnym trafem, na moim miejscu na bagaż leżał złożony wózek xD) to koleś patol się uruchomił (triggered.jpg) i do mnie z mordą... Agresor mu się trochę włączył... Karyna dołączyła, i zaczęli się trochę drzeć...
Koleś zaczał mnie przedrzeźniać "miejscówkę mam, miejscówkę mam ło jo joj..." Zaczęło się robić nieciekawie, starałem się zachować spokój na najwyższym poziomie, nie reagować na zaczepki, prowokacje, manipulacje itp... Pełen profesjonalizm - ON, jak mnie uczono w robocie, w kontaktach z ciężkimi przypadkami...
Nawet Karyna się zczaiła po paru minutach, że sytuacja idzie w złą stronę i zaczęła swego samca trochę uspokajać ale - średnio to już wtedy działało...
Wtedy zaczęła go po mordzie klepać plaskaczami (WTF.jpg + co.tu.sie.odjaniepawla.gif)
Widziałem, że sytuacja idzie w złym kierunki, ręka mi czuwała w pobliżu gazu w kieszeni - w razie czego - bo zagrożenie trochę i żółte lampki trochę też. W razie czego miałem jeszcze nóż w drugiej kieszeni, ale miałem nadzieję, że gaz wystarczy i że koleś sam nie wyciągnie żadnej broni.
Adrenalina podskoczyła na 10000 - i w pewnym momencie, jak patol wstał z siedzenia, burząc się nadal, to myślałem, że trzeba będzie się napier****ć...
Meh... Życie... W końcu i mnie dopadło... Bywa... Trza twardym być, nie miętkim...
Szkoda tylko, że dzieciaki wszystko oglądają, jaki rodzice im dają przykład (a na samym początku Karyna mówi, że dzieci, taka troska o te dzieci itp... tak...i próbuje wymuszać na mnie jej wolę, drąc mordę z ojcem - bo dzieci... meh... i próbuje wymuszać dalej, mimo, że się nie daję, powodując złą/stresującą sytuację w oczach dzieci)
Wtedy już wiedziałem, że to będzie ciekawa podróż...
Logicznie i racjonalnie mówię, że chcę siedzieć na swoim miejscu bo rezerwacja w całym pociągu, bo kupiłem bilet 2 tyg wcześniej, bo mam prawo do własnego miejsca na bagaż - a wózek spokojnie może leżeć na korytarzu, że proszę na mnie nie krzyczeć, proszę się uspokoić...
Jakoś się udało, wbiłem na swoje miejsce, wsadziłem w końcu bagaż na górę, usiadłem, i zacząłem pisać smsy do rodziny i najbliższych znajomych, co się właśnie odwaliło, w razie gdybym magicznie zniknął z tego świata, podczas tej podróży xD
Jedno najmniejsze dziecko się chwilę później zesrało... :)
Podróż była dosyć hardkorowa, gruba patologia, ciekawi mnie, ile takich rodzin jest w całej Polsce...
To co było potem, wypunktuję, bo już mi się nie chce aż tak rozpisywać...

- Niektóre z tekstów Karyny: (rozmowa telefoniczna z kimś, matką może) "Jak coś zjadłam to wymiotowałam, słabo mi było, krew mi leciała, coś jej ciekło z tyłka itp. Odzywki do dzieci typu: "nie pyskuj, nie będziesz mi tu matkować" - jak najstarsza dziewczynka chciała namoczyć ręcznik, dla najmłodszego dzieciaka, który zdychał w męczarniach bo tak było gorąco... I najlepsze, o najstarszym chłopcu, zwracając się do starego Seby, gdzie chłopiec to słyszy też: "no odwala mu bo nie jest bity, bo ludzie, to popisuje się...".
- Dziewczynka: tata to zawsze jakieś problemy musi robić (powtarzała to kilka razy podczas całej podróży, sytuacje się powtarzały już kilka razy najwidoczniej).
- Karyna kopie dziecko (nie za mocno, lekko, ale kopie - by się odczepiło/zamknęło, nie pamiętam...).
- Dzieciak już drugi raz ciśnie bekę po dziecięcemu, że stacja "Leszek" zamiast Leszno, a stary patol alkoholik z mordą znowu poprawia LESZNOOOO! LESZNOOO!, meh, a drugiemu dzieciakowi w kolejności od najmłodszego krew z nosa zaczyna lecieć...
- Stary patol szlugi pali, podejrzewam, że dzieciaki też pewnie dym nie raz wdychali, bo wątpię by taki człowiek tym się przejmował...
- Dzieciaki karmione czipsami, wodą z cukrem, bułką.... Na szczęście jakiś kawałek mięsa też dostały, pomidora dostały też, żeby nie było). Tylko, że po takiej dawce węgli prostych jakie przyswoiły, to nie dziwiłbym się, jakby zaczęły po suficie chodzić, a matka się dziwi, że dzieciaki nie mogą na miejscu usiedzieć...
- Okazało się potem, że pani Wieloryb znowu jest w ciąży... Ja pi#$#@lę...
- Nie będę opisywał dokładniej, bo można będzie zidentyfikować, ale madka swoim wyglądem kreowała się na osobę wierzącą, dobrą itp...
- Dzieci generalnie nie były brudne, miały czyste ubrania itp. - pod tym kątem było ok.

No i najlepsza scenka, która rozłożyła mnie na łopatki. Madka jakoś kilka razy w miarę lekko uderzyła najstarszego chłopaka, dogadywała mu itp., więc najwidoczniej by załagodzić trochę sytuację, zwłaszcza, że mieli już niedługo wysiadać, wzięła go do siebie i przytuliła do swoich wielgachnych obwisłych cyców, coś tam mówiąc oraz głaskając go, by rozładować wcześniejsze napięcie. Chłopak w tym momencie powiedział:
- Mamo... Ale nie kupuj dzisiaj tacie alkoholu dobrze?
#!$%@?...
Na co matka, uśmiechnięta/rozbawiona, przy dzieciaku, do starego Seby, który stał na korytarzu:
- Ty, słyszysz? Słyszysz co XXXXXX powiedział?
- Nie, co powiedział.
- Żebym ci dzisiaj nie kupowała alkoholu!

Meh...
I tacy ludzie, ściągają życie na tę planetę by potem musiało cierpieć...
I tacy ludzie dostają jeszcze na to pieniądze w postaci 500+ więc mnożą się jeszcze bardziej, jak szczury...
Z jednej strony się boję, z drugiej strony chciałbym coś z tym zrobić, ale wiem, że to walka z wiatrakami, świata nie naprawię...
Świat jest piękny, tylko ludzie to #!$%@?.

Uprzedzając komentarze:
- Nie, nie zgłosiłem tego nigdzie, bo się trochę boję... Z patologią lepiej nie zadzierać... Możliwe, że zrobili mi zdjęcie. Jeśli coś się odwali to mogę mieć problem, a tego nie chcę.
- Nie zgłosiłem tego nigdzie, bo gdzieś czytałem, że w domach dziecka może spotkać je jeszcze gorszy los.
- Nie zgłosiłem tego nigdzie, bo możliwe, że i tak nic by to nie dało...

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 3