Wpis z mikrobloga

https://www.facebook.com/AngielskieEspresso/posts/1680458692072702

Dla wszystkich srających się o Shaqiriego

"Nasz dom nie miał ogrzewania. Po prostu duże palenisko. To był bardzo, bardzo stary dom na farmie w Bazylei. Tak po prostu było. Nawet się nie zastanawiałem nad warunkami, w jakich żyjemy. Gdy było zimno, biegałem wokół domu, nawet w nocy, jak lunatyk. Po to, żeby się rozgrzać. Mój starszy brat był tym narzekającym na zimno najbardziej – miał pokój na poddaszu i musiał spać pod pięcioma kocami w zimie. Jego pokój był po prostu za daleko od paleniska.
Miałem 4 lata, gdy nasza rodzina opuściła Kosovo. Tuż przed wojną. Ojciec nie znał niemieckiego, więc zaczął od pracy na zmywaku. Potem pracował przy robotach drogowych. Matka sprzątała biura – ja pomagałem z odkurzaniem, a brat z myciem okien. Nie było łatwo.
Na początku wracaliśmy do Kosova co rok, żeby odwiedzić rodzinę. Gdy wybuchła wojna, to było niemożliwe. Dom mojego wujka został całkowicie spalony. Ojciec wysyłał tyle pieniędzy, ile mógł, więc nigdy nie mieliśmy pieniędzy na coś prócz jedzenia i mieszkania.
Mój idol? Ronaldo, ten brazylijski. Gdy został kontuzjowany w finale mundialu w 98 roku, płakałem cały wieczór, bo było mi go tak szkoda. Moje siódme urodziny były 3 miesiące po Mistrzostwach Świata. Przez te 3 miesiąca mówiłem mamie każdego dnia, że chcę tylko koszulki Ronaldo, niczego innego.
Dzień moich urodzin, a mama przyniosła dla mnie tylko jedno pudełko. Otwieram je, a w środku żółta koszulka Ronaldo. Nie oryginalna, to była jedna z tych koszulek, które kupisz na najbliższym bazarze. Zwykła żółta koszulka z numerem 9 i napisem Ronaldo, nie miała chyba nawet naszywek. Nie miało dla mnie znaczenia, że jest podróbką, że rodzice nie mieli pieniędzy na prawdziwą. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nosiłem ją codziennie przez 10 dni. Do dziś mam żółte spodenki, które do niej zakładałem.
Mieszkałem 5 minut od tej złej dzielnicy Bazylei. Nie cała Szwajcaria jest porządna. Było tam boisko, gdzie drużyny składały się z różnych nacji – Turcy, Afrykańczycy, Serbowie, Albańczycy. Było naprawdę gorąco. Z głośników leciał rap, z boku freestylowali jacyś starsi goście, przez boisko przechodziły wytapetowane dziewczyny. A na boisku ludzie dostawali w twarz. Ja nigdy nie dostałem, bo się nie odzywałem.
Gdy miałem 14 lat i grałem dla młodzieżówki FC Basel, mieliśmy turniej w Pradze. Musiałbym opuścić kilka dni szkoły, a w Szwajcarii biorą edukację na serio. Mama wymyśliła, że jestem chory i muszę zostać w domu. Polecieliśmy do Pragi, a ja byłem najlepszy. Dzieciaki z innych krajów patrzyły na mnie i mówiły „to ten dzieciak z Bazylei, to naprawdę on”. Wróciłem i w poniedziałek poszedłem do szkoły. Nauczyciel od razu mnie wypatrzył i mówi „Xerdan, chodź na chwilę”. Podchodzę, a on mówi, że ciężka ta choroba, bo dalej pociągam nosem. Potwierdzam, a on odwraca gazetę na swoim biurku i pokazuje pierwszą stronę. „Jak wytłumaczysz to?”. Było tam zdjęcie mnie trzymającego statuetkę dla najlepszego zawodnika turnieju w Pradze. Powiedziałem tylko „O kur*a”.
W pewnym momencie również moi bracia grali w FC Basel, więc wszystkie koszty wyjazdów robiły się trzykrotnie wyższe. Gdy miałem 16 lat, mieliśmy obóz w Hiszpanii, kosztował 700 franków szwajcarskich. Ojciec powiedział po prostu „Słuchajcie, to niemożliwe. Nie możemy tyle zapłacić”. Każdy z nas udał się więc do pracy. Przez trzy tygodnie kosiłem trawniki sąsiadów, a moi bracia pracowali w jakiejś fabryce. Pamiętam jak się bałem, że nie pojadę. Głównie tego, że koledzy z drużyny dowiedzą się o tym, że moja rodzina nie jest zbyt bogata.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dostałem powołanie do pierwszej drużyny Basel i zagrałem 20 minut. Wydawało mi się, że zagrałem dobrze, ale trener młodzieżówki na treningu powiedział „Co Ty sobie wyobrażałeś? Wszedłeś na boisko i tylko dryblowałeś. Nic więcej. Wracasz do młodzieżowej drużyny”. Dwa tygodnie później wyrzucili menedżera pierwszej drużyny i wróciłem do seniorów. Zacząłem grać, a gazety pisały nawet o powołaniu na Mistrzostwa Świata. W końcu je otrzymałem. To niesamowite, w 2 lata od koszenia trawników do wyjazdu z kadrą na mundial w RPA.
Moi rodzice są strasznie dumni, że gram na Mistrzostwach Świata. Przyjechali do Szwajcarii z niczym i pracowali bardzo ciężko, aby ich dzieci miały lepsze życie. Media często źle rozumieją moje uczucia do Szwajcarii. Czuję, że mam dwa domy. Szwajcaria dała mojej rodzinie wszystko, a ja daję jej wszystko na boisku. Jednak gdy jadę do Kosova, od razu czuję się jakbym również był w domu. To po prostu uczucie, nie umiem tego wytłumaczyć. Gdy wybiegnę na boisko w Rosji, będę miał na butach flagi Szwajcarii i Kosova. Nie ze względów politycznych. Te flagi po prostu opowiadają moją historię.

Nie martwcie się, flaga Szwajcarii jest na lewym bucie".
#mecz #mundial
  • 22
@raskater: @bonczeg: tak było, nie zmyślam!

Szwajcaria, dom z paleniskiem xdxdxdxdxd

A kilka zdań później to już mieszkają obok złej dzielnicy w Bazylei ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Szkoda, że do tej ckliwej i łzawej historii nie dodał jeszcze, że ojca wyzyskiwał szwajcarski bankier a matka pracowała za piętkę od chleba, a cała rodzina musiała jeść gruz i wodę pozyskiwać przynosząc alpejski śnieg nad palenisko.

Piękna historia,
@raskater czy układy dadzą Ci talent? Nie sądzę że kupisz to za hajs i niespełnione ambicje starego który 30 lat temu zawsze wybierany do skladu był ostatni albo "gruby na bramkę".
W Polsce jest #!$%@? bo zaczynając w jakiś okregowych ligach to nie ma zaplecza jak np lekarz. Już nie mówię że tam hajsu nie dostaniesz a żeby ktoś Cię zobaczył to musisz #!$%@? bramki jak szalony. Znajomy z technikum był na