Wpis z mikrobloga

Niewiele osób mówiło po angielsku, więc tłumaczyłem dla ekip filmowych i polityków. Trafiłem tam na amerykańskich polityków, którzy uciekli z oficjalnej delegacji mającej się przyglądać temu, jak się „demokratyzuje" Polska. Potem oni załatwili mi stypendium. Wszystko, co tak dobrze wygląda w moim CV, zawdzięczam sobie. Moi rodzice zainwestowali w naukę języka, a mama przyjaciela zaprosiła mnie do Australii. Zresztą od liceum zarabiałem, ucząc angielskiego i robiąc tłumaczenia symultaniczne. Klienci mnie uwielbiali, bo
Nie gryzie się to?


@TerapeutyczneMruczenie: Przecież to jest kompletnie marginalna, nieistotna kwestia w kontekście wszystkiego co później jest mówione. Zresztą, nawet gdyby rozebrać na części pierwsze tę wypowiedź to ona nie jest sama w sobie sprzeczna. Rodzice zainwestowali w naukę języka, matka przyjaciela dała możliwość wyjazdu do Australii. Czy rodzice nauczyli się języka za niego? Czy ktoś za niego studiował, tłumaczył, pracował? To tak jakby stwierdzić, że w sumie to nigdy