Wpis z mikrobloga

Może kogoś zainteresują luźno spisane wspomnienia mojej Ś.p. babci z okresu #powstaniewarszawskie, każdy wnuk dostał od niej taką kopię jakiś czas temu zanim babcia umarła.

1939 rok - miałam 10 lat, wybuchła wojna, Warszawa była oblepiona plakatami - dobrze uzbrojeni, zwarci i gotowi do walki, zapięci na ostatni guzik (taka była propaganda). Zbierali pieniądze na uzbrojenie armii od obywateli. Ja miałam 45zł oszczędności w KKO i te pieniądze oddałam. Byłam bardzo dumna, kiedy dostałam podziękowanie. Tata poszedł na wojnę i znalazł się w niewoli w Rumunii (jako czołgista ochraniał polski rząd i złoto). Wrócił z niewoli w 1942r. Byliśmy pod okupacją niemiecką, była ona długa i ciężka. Niemcy wywozili Polaków do przymusowej pracy niewolniczej do Niemiec lub niemieckich obozów koncentracyjnych. Panował głód, żywność była na kartki, brak światła (lampy karbidowe), godzina policyjna, aresztowania, strach na każdym kroku. Polacy dawali sobie radę i szmuglowali (handlowali) mięsem, wódką (bimber), papierosami, bronią, złotem, czym się dało. To od Niemców zaczęło się łapownictwo - paserstwo. Powstała armia podziemna i Armia Krajowa, Ludowcy, Socjaliści i Harcerstwo. Miałam 13 lat, kiedy trafiłam do harcerstwa - "Szare Szeregi". Potajemne zebrania, nawet rodzice nie wiedzieli. Byłam w łączności - same dziewczęta. Nosiłam meldunki i granaty pod warzywami, na Wolę, ul. Ludwiki, Łucka, Żelazna, Dworska (Kasprzaka), składałam kwiaty 3 maja pod pomnikiem gen Sowińskiego w parku na Woli i w miejscach straceń (trzeba było bardzo uważać). Tworzyłyśmy 5 osobowe grupy, uczyły nas nasze nauczycielki z podstawówki. Jedna nauczycielka została ranna (1942 nalot radziecki), opiekowałyśmy się nią. W 1943r ukończyłam szkołę podstawową, poszłam do szkoły handlowej na ul. Królewską (innych szkół nie było), miałam mniej czasu, dalej do szkoły, każda z nas do innej, brak bezpośredniego kontaktu. Spotykałyśmy się w niedzielę o godz. 9:00 na Mszy Świętej w kościele na ul. Karolkowej (Redemptoryści). Tam była nasza skrzynka kontaktowa. Starsze harcerki wydawały nam dyspozycje, które trzeba było sumiennie wykonać. Czasu było mało, obowiązywała godzina policyjna (19:00), trzeba było uważać na łapanki (za jednego zabitego Niemca rozstrzelano 50 lub 100 Polaków, na słupach wieszali obwieszczenia z listą zabitych), trzeba było się oglądać na każdym kroku, być punktualnym, nie denerwować czekających. Przyrzeczenie harcerskie: "harcerz nie pije, nie pali i codziennie spełnia dobry uczynek". 1 Sierpnia miałam zgłosić się na godz. 12:00 na ul. Ludwiki na Woli, mama mnie nie puściła (rano młody sąsiad powiedział, żeby kategorycznie nie wychodzić z domu). Na Woli do 6 sierpnia Niemcy zabijali wszystkich, powstańców i cywili, zginęło wtedy 50 tys. ludzi. Moje koleżanki zebrały się w szpitalu na ul. Karolkowej na Woli jako sanitariuszki i 5 sierpnia wszystkie zginęły (16 dziewcząt). Ja miałam 15 lat, w pierwsze dni powstania pomagałam jak mogłam, budowaliśmy barykadę na ul. Ogrodowej (tam mieszkałam), nosiłam posiłki do szpitala powstańczego na ul. Leszno (moja szkoła). 4 Sierpnia powstańcy kazali nam opuścić Wolę i przedostać się na Stare Miasto, sąsiedzi poszli, wielu z nich zginęło, ja z mamą zostałyśmy na Ogrodowej (kilka domów dalej). 6 Sierpnia wróciłyśmy do naszego domu, byli w nim jacyś obcy ludzie, przesiedziałyśmy całą noc w piwnicy, nie było wody ani światła. 7 Sierpnia rano wrócili Niemcy, a z nimi wojsko mongolskie i ukraińskie, wrzucali do piwnic granaty. My uciekłyśmy, oni podpalali domy miotaczami ognia. Szłyśmy we 3, ja, mama i sąsiadka, przez Karcelak (bazar), po trupach powstańców i cywili ul. Wolską w stronę Bema. Na ul. Działdowskiej w bramie szpitala dziecięcego leżał wojak i kierował na nas karabin (do dziś, kiedy tamtędy przejeżdżam włos jeży mi się na głowie), obok stała kuchnia wojskowa i stary Niemiec, który uratował nam życie - dał nam trochę gorącej kawy i pokierował na Bema. Podstawili pociąg i zawieźli nas do Pruszkowa do obozu przejściowego. Ja miałam bardzo spuchnięte nogi, nie mogłam chodzić ze zmęczenia i niewyspania. Mama została obandażowana przez pielęgniarkę zakrwawionymi bandażami i zostałyśmy wypuszczone z obozu z rannymi. Zabrali nas dobrzy ludzie do swoich domów, umyli, nakarmili i dali się wyspać. Rano trzeba było uciekać, bo Niemcy szukali Warszawiaków. Mama w Pruszkowie spotkała koleżankę, ona zabrała nas do swojej rodziny, która przebywała w Adamowicach 5km za Mszczonowem, tam nas serdecznie przyjęli, wyleczyli i użyczyli mieszkania. 11 Listopada 1944r. pojechałyśmy na Okęcie do znajomych rodziców. Tam pracowałam w sklepie spożywczym do 17 Stycznia 1945r. 16 Stycznia 1945r. Niemcy uciekli. 17 stycznia 1945r. przyszły wojska radziecki i polskie. Poszłam z moim gospodarzem p. Antonim kolegą taty na szosę Krakowską przywitać wojsko. Pan Antoni płakał, byłam zdziwiona, dlaczego. On powiedział, że skończyła się okupacja niemiecka i zaczynała się następna, poszli dobrzy, przyszli jeszcze lepsi i miał rację. Bardzo żałuję, że Pan Antoni nie dożył chwili, kiedy wojska radzieckie opuszczały ziemie Polskie za czasów prezydentury Lecha Wałęsy. To była bardzo ważna i podniosła chwila dla nas, dla Polski. I tak zaczęła się okupacja radziecka, która trwałą od 17.01.1945 do 4.06.1989, a na prawdę do chwili opuszczenia wojsk radzieckich. Do pracy w sklepie już nie wróciłam - sklep był blisko lotniska, pełno wojska (niebezpiecznie). Na gruzach Warszawy byłam 19 stycznia 1945r. Tata przebywał w czasie powstania na Woli ul. Chłodna, wydawał granat, które produkował w czasie okupacji. Dostał się do niewoli, do obozu koncentracyjnego "Buchenwald". Wrócił do Polski w czerwcu 1945r.

W Warszawie zginęło 200 tys. cywili i 18 tys. powstańców. Zginęli nasi najbliżsi.
Dziadek Antoni (78l) zmarł w szpitalu polowym, ślad zaginął.
Brat cioteczny Zenek (18l) powstaniec ps. "Orzeł" zgr. Żywiciel (cm. Wojskowy)
Brat cioteczny Piotrek (23l) student 3r medycyny zabrany z łapanki (Oświęcim).
Ciocia Janina (43l) zginęła pod gruzami na ul. Wielkiej.
16 koleżanek sanitariuszek z Szarych Szeregów (cm Wojskowy)
Koleżanka Barbara - łączniczka zgr. Chrobry (cm. Wojskowy)
Dziadek ma swoich kolegów pochowanych w zgr. Gozdawy.

#warszawa #wojna #harcerstwo
Pobierz Dolan - Może kogoś zainteresują luźno spisane wspomnienia mojej Ś.p. babci z okresu #...
źródło: comment_sFHVKlqNHdTzTQuiAFcPxxwkojHqbCpH.jpg
  • 1