Wpis z mikrobloga

Ciekawy artykuł Robert Fiska. Fisk na podstawie dokumentów i rozmów z przedstawicielami zbrojeniówki, opisuje jak uzbrojenie z Bałkanów, trafiało do Syrii pod nosem i za przyzwoleniem europejskich i amerykańskich polityków. Będąc po raz kolejny w Syrii, Aleppo, na terenach zajętych przez tzw. demokratyczną syryjską opozycję, autor miał okazję ujrzeć w byłych bazach rebelii często jeszcze nierozpieczętowane lub porzucone uzbrojenie, od pistoletów po "bezcenne" TOWy, niektóre z instrukcjami, rejestrami i dokumentami potwierdzającymi zamówienia (daty i podpisy), jak się później okazało, wykraczające wielkością poza potrzeby przeciętnej armii(!). Producenci głównie z byłego bloku socjalistycznego oraz USA. Parafrazując klasyka, taką broń można kupić w każdym sklepie. Na papierach widniały nazwiska pracowników zakładów zbrojeniowych czy też numery katalogowe z zakładów. Fiskowi, chcąc dojść po nitce do kłębka, udało się osobiście spotkać z częścią osobistości, które odbierały uzbrojenie. Broń oficjalnie miała zostać dostarczona m.in. do Arabii Saudyjskiej, lecz ostatecznie trafiła np. w ręce niesławnej Nusry. Autor skontaktował się z ambasadą Arabii Saudyjskiej w Londynie, pokazał zebrane dowody, lecz dyplomaci unikali jasnej odpowiedzi, twierdząc wręcz, że przewodzili międzynarodowejmiędzynarodowej inicjatywie pojednania w Syrii. Co ciekawe, eksport uzbrojenia z Serbii i Bośni jest o tyle trudny, że od rozpadu Jugosławii, tamtejsza zbrojeniówka i jej produkcja podlegają ścisłej kontroli urzędników reprezentujących USA, misję UE i NATO, w tym kontekście padają nawet nazwiska inspektorów odpowiedzialnych za oględziny. Dodatkowo eksport uzbrojenia wymaga wydania zgód przez kilka krajowych ciał, jak i NATO. Tak na marginesie, linie lotnicze i firmy spedycyjne (głównie transport morski) z Europy i USA w żaden sposób nie beknęły za dostawy (jeden z wielu artykułów na temat dostaw), mimo, że na handlu śmiercią robiły przez lata grube miliony.
#syria