Wpis z mikrobloga

Chce Państwu przedstawić wspaniały wiersz awangardowego artysty, inspirującego się prymitywizmem i realizmem pt. "Weekend z życia dilera".
Poetą, który napisał to arcydzieło polskiej literatury jest Oliwier Artur Romanowski, znany również części z Was jako Bonus RPK.
Pan Oliwier porusza w tym dziele trudy życia sprzedawcy substancji psychoaktywnych co jest odzwierciedleniem przykrości egzystencji ludu pracującego w porównaniu z burżuazyjną warstwą społeczeństwa.
Zapraszam, Józef Bonaparte

Oliwier Artur Romanowski, Weekend z życia dilera

Stres trzyma go odkąd otworzył ślipia,
Długa była noc, to już piętnasta godzina,
On wstał, niewiele kimał, patrzy w słuchawę,
Od osób trzech trzydzieści nieodebrane.
Noż #!$%@? to ci, dzięki którym on zarabia
Szkoda myśli se ale humor mu poprawia,
To, że Sobota jest i wieczór się zbliża,
Liczy na wampira co kira jak wpada w wira.
Przerwana cisza pod blokiem czeka taryfa,
On wsiada i drzwi zamyka,
Ustawka trójka szarpana przez harpagana
Dwa dni, jego kichawa biała jak ściana.
Na głowę po kilka samar, melina z rana,
Masz tydzień na spłatę siana, pozdrówka nara,
I śmiga cierpem z powrotem dwudziesta pierwsza,
Nokia melodia dzwoni ktoś znów chcę węża.
30-stka gwarantowana padnie tej nocy,
Ich melanż do jego mana tak to się toczy,
Niejeden gotuje cracka dla większej mocy,
Świadomy jak ta zabawa się może skończyć.

Wszystko się może zdarzyć, weekend dilera
Kogoś kieszeń uwiera, noc nie umiera
Melanż 24 w mieście co nigdy nie śpi
Życie, życie, dragi, flota ludzi nęci

Obrał kierunek magazyn, uzupełnia zapasy,
Szare ulice Warszawy dziś trasą jego pracy,
Tranzyt między magazynem a klientem jest,
Jeszcze wcześniej spore zamówienie pęknie,
Pięknie, jaźwa uśmiechnięta,
Cyfry w bani liczy by się nie przeliczyć,
Zgarnąć sos nie wyjść z niczym,
Koks, koks, koks, weekend z życia dilera.
Diluje więc zyskuję ty tracisz bo jedziesz w melanż

Wiesz, że kolędnicy ze stolicy lubią się zniszczyć,
Weekendowe balażki, wóda, jointy, z sniffem whisky,
Sobotnia noc się kończy, już zmęczony,
Mętny wzrok jego patrzał podkrążony,
Wita niedzielny poranek, co,co jest grane
Chociaż pełne kiermany, w bani paranoja, zamęt wbija
Na bazę myć, spać, zasuwa zamek, liczy sos
Wszystko się zgadza, teraz spanie.

Wszystko się może zdarzyć, weekend dilera,
Kogoś kieszeń uwiera, noc nie umiera,
Melanż 24 w mieście co nigdy nie śpi,
Życie, życie, dragi, flota ludzi nęci.

W czwartek odebrał temat, pakę nochala,
W tydzień to #!$%@?, bo #!$%@?,
Musiał wszystko pociachać, dokładna szala,
Skala w #!$%@? nie wali, wszystko się zgadza.
Taka jest jego praca to się opłaca,
Dla niego, dlaczego? Nie pytaj, posłuchaj.
Każdy ma życie i swoją drogę.
Jak się prowadzi, jak poradzi sobie.
To sam wie i nikt mu nie powie, inaczej,
Jesteś kowalem z towarem na chacie,
Wybrałeś ten handel, więc znasz konsekwencje,
I przypał prewencje wliczone w tą kwestię.

Warszawski styl,
Właśnie tak chłopaku,
Ciemna Strefa sprawdź to
RPK 2011 BGU

Zapach miasta... latam za sosem.. latam za sosem..
Betonowy busz, busz.... idę po drewno do lasu

Wszystko się może zdarzyć, weekend dilera
Kogoś kieszeń uwiera, noc nie umiera
Melanż 24 w mieście co nigdy nie śpi
Życie, życie, dragi, flota ludzi nęci

Ważne że biznes się kręci!
#poezja #literatura #ksiazki