Wpis z mikrobloga

Wzrost ekonomiczny Chile za rządów Pinocheta. Widać dokładnie aftershock po Allende (sam początek), wzrost, błąd de Castro prowadzący do kryzysu z 1982, potem naprawę zniszczeń, a od 1985 politykę pragmatyczną Hernana Buchiego.

OK, tak więc wracamy w drugim i zapewne ostatnim wpisie do ekonomii Chile. Ostatnio było o socjalistycznym niepowodzeniu prezydenta Allende. A teraz będzie o Pinochecie i okresie postpinochetowskim – a to dlatego, że reformy „późnego” Pinocheta były kontynuowane i zakończyły się mniej więcej w 2006 roku, czyniąc z Chile jedno z bogatszych państw regionu.

Nie obyło się jednakże bez #!$%@?ęcia.

Jak ostatnio pisałem, Pinochetowi przypisuje się błędnie kryzys z 1973 oraz 1974 roku. Myślę, że długość poprzedniego wpisu załatwia sprawę, choć niestety w niektórych środowiskach musiałem pisać obszerne addendum, albowiem ludzie nadal nie zrozumieli i twierdzili, że pucz był źródłem całej awantury. Względnie magiczne amerykańskie grzebanie w gospodarce Chile – tak, grzebanie tego USA, które zostało na polu szpiegowskim rozegrane przez KGB jak tylko Sowieci tego chcieli. Generalnie to w wizji przeciwników Pinocheta USA – powszechnie wśród lewicy krytykowane za liczne niepowodzenia, przedmiot naśmiewania z powodu braku jednoznacznego zwycięstwa nad czerwonymi w Korei czy Wietnamie – nagle zyskuje supermoce i jego macki sięgają wszędzie, zdolne do rozmontowania chilijskiej gospodarki… z jednoczesnym usunięciem wszystkich dowodów <3
Ale dobra, o tym było ostatnio. Koniec #!$%@? o Allende, bo znowu się nakręcę :v

GDY LUDZIE ZNÓW PRÓBUJĄ BRONIĆ CZERWONYCH, CZYLI KRÓTKI RYS HISTORII EKONOMII CHILE – CZĘŚĆ 2 (OSTATNIA) – PINOCHET

Tak więc koncepcję odpowiedzialności Pinocheta za rok 1973 możemy odrzucić. Ale co z 1982? I to na tym kryzysie się przede wszystkim skupimy, a także na jego skutkach. Lecz wpierw: co było po tym jak junta wojskowa przejęła władzę?

W tamtym momencie w Chile nadal panował rak socjalistycznej gospodarki – przecież cudownie w jedną noc zmiana władzy nie usunie trzech lat katastrofalnego grzebania. A problemami kluczowymi były wywłaszczenia, usztywnienie cen oraz skrajny protekcjonizm państwowego sektora. A więc w pierwszej kolejności przystąpiono do zwrotnej prywatyzacji zabranego mienia, uwolnienia cen oraz do rezygnacji z tak daleko idącego protekcjonizmu. Wszystkie te rozwiązania doprowadziły do jej natychmiastowego ograniczania. W odpowiedzi instytucje międzynarodowe przywróciły także częściowo dotacje oraz trwałe regulowanie należności z tytułu np. obligacji. Tu warto wskazać, że wcześniej tego nie robiły nie dlatego, że zły Wujek Sam zakazał, tylko dlatego, że inflacja szła tak bardzo w górę, że wyliczenie rzeczywistej wartości obligacji Chile było nierealne i narażało światowy obrót gospodarczy na szkody 

Te pierwsze, prowizoryczne reformy poszły w parze z konstruowaniem rządu. Posady pierwszych dwóch ministrów ekonomii chilijskiej junty otrzymali kolejno Jorge Cauas i Sergio de Castro – w praktyce wymieniani łącznie (bądź też pisze się tylko o de Castro, bo to jeden ze sprawców późniejszego kryzysu, a także autor „El Ladrillo”, czyli tomiku o założenia gospodarczych Chile, będącego potem wyznacznikiem działania ludzi Pinocheta). Ekonomiści ci należeli do nurtu ekonomicznego nazywanego potocznie Chicago Boys. A to dlatego, że w większości byli oni wykształceni w Stanach, na Uniwersytecie Chicago.

A to znaczy, że byli to bezpośredni padawani jednego dość znanego człowieka – Miltona Friedmana.

Dla niewtajemniczonych w ekonomię: Milton Friedman był amerykańskim noblistą (choć patrząc kto Noble dostaje to naprawdę trzeba przestać spuszczać się nad tą instytucją – to by wymagało osobnego wpisu, ale Noble wzbudzają zastrzeżenia od samego początku, po prostu w Polsce się o tym nie mówi bo dotychczas czuliśmy się docenieni). Nobla uzyskał z ekonomii w 1976 roku za teorię tzw. monetaryzmu, czyli mocno liberalnej gospodarczo koncepcji, gdzie główną i jedną z nielicznych ról państwa w ekonomii jest obsesyjne strzeżenie ilości pieniędzy w obrocie gospodarczym i zwalczanie inflacji. Bardziej szczegółowej interpretacji się nie podejmuję, bo to jedna z kluczowych do dziś koncepcji ekonomii i ekonomiści by mnie zaorali, jakbym się pomylił.

W każdym razie monetaryzm stoi u podstaw wielu wolnorynkowych koncepcji, której elementy są w Polsce propsowane m. in. przez korwinistów. Chyba nie muszę dodawać, że stanowi całkowite przeciwieństwo socjalizmu? :P

A więc Chicago Boys przystąpili do działania w myśl teorii monetaryzmu. Bardzo szybko zniesiono cło i jednocześnie zmniejszono opodatkowanie własnych przedsiębiorców, w połączeniu z propagandowymi kampaniami zapraszającymi inwestorów obcych. Założenie było takie, że chilijscy przedsiębiorcy mają rywalizować z kapitałem obcym lub przegrać – w tym celu potrzebują jednak właśnie niewielkiego obciążenia podatkowego na wypadek niezbyt korzystnych z perspektywy Chile działań państw trzecich. Na przykład ograniczenia podwójnego opodatkowania, co mogłoby zniszczyć chilijskie przedsiębiorstwa w drodze praktyki zwanej dumpingiem cenowym. Czyli sprzedażą towarów poniżej ich ceny rynkowej w celu #!$%@? konkurencji.

Prywatyzacja przebiegała również pomyślnie, z tą zmianą, że Chile zdecydowało się zrezygnować z ponownej prywatyzacji złóż miedzi, które zostały uzyskane rękami Allende. Mimo wszystko na pewien czas rynek miedziowy uwolniono w ten sposób, że nowe złoża mogły być pozyskiwane przez podmioty prywatne, a przedsiębiorstwa państwowe (zwłaszcza istniejące do dziś Codelco) skupiały się na poszerzaniu i ulepszaniu technologicznym pozyskiwania złóż dotychczasowych.

Bezpośrednią jednak interwencją Pinocheta etapowo wycofywano się z reformy miedziowej – generał podnosił konsekwentnie, że brak objęcia obrotu miedzią protekcjonizmem stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego Chile, albowiem ten, kto trzyma w rękach chilijską miedź, trzyma za jaja zasadniczo sporą część państwa.

Chile ostatecznie wprowadziło poważne ograniczenia w prywatnym obrocie miedzią aż do konstytucji państwa na samym początku lat ’80. Ten akt spotkał się z ponowną nacjonalizacją części przedsiębiorstw (na szczęście tym razem już za sprawiedliwym odszkodowaniem), ale przede wszystkim ponownie poirytował Waszyngton – który od 1970 roku bezowocnie czekał na zwrot przedsiębiorstw kopalnianych. Należy jednak pamiętać, że ruch Pinocheta mógł mieć też charakter polityczny o tyle, że wbrew obiegowym opiniom jego pucz ani rząd nie były finansowane przez USA. CIA ograniczyła się jedynie do zapewnienia wsparcia wywiadowczego w 1973 roku – następnie stosunki z USA pozostawały poprawne, ale nigdy nie były kordialne. Pinochet wbrew twierdzeniom niektórych nie pozostawał też pieskiem Ameryki, na co Waszyngton wyraźnie liczył. Już w 1978 roku USA podejmowało się ruchów mających na celu ograniczenie wpływów generała, choćby przykręcając krytykę Chile na arenie międzynarodowej, czy w tym samym roku ustanawiając embargo na dostawy broni. To ostatnie było o tyle dotkliwe, że w tym okresie Peru rozważało skorzystanie z nagłej izolacji Antofagasty i rozpoczęcie konfliktu zbrojnego z Pinochetem. Na szczęście jednak prezydent Peru Moralez-Bermudes był także zajęty problemami wewnętrznymi tego kraju (jego władza pochodziła z przewrotu obalającego władzę również uzyskaną w drodze puczu).

Osobiście więc sądzę, że odcięcie USA od zasobów rynku miedziowego Chile było także decyzją polityczną. Co ciekawe, jakkolwiek USA ponownie próbowało mieszać w chilijskiej gospodarce, a w tym samym czasie KGB finansować związki zawodowe i odbudować rozpieprzone komunistyczne struktury w tym kraju, Chile jakoś potrafiło sobie radzić, a ich gospodarka wstawała z kolan :D

A więc zapytam się w sufit: gdzie znów dokładnie są ci morderczy Amerykanie gotowi spacyfikować wszelki objaw niezależności?

Osobiście decyzji Pinocheta nie krytykuję. Daleko mi do całkowicie wściekłego kapitalizmu i zrozumiałym dla mnie jest, że szczególnie ważne sektory gospodarki powinny zostać objęte protekcjonizmem, bo definiują one niezależność państwową. Warto zwrócić uwagę, że tego typu mechanizmy były (nie pierwszy raz zresztą) inspirowane ekonomicznymi decyzjami zmarłego akurat niedawno Francisco Franco w Hiszpanii – obydwa państwa były zresztą w tym okresie podobne.

No dobrze, ale skoro miedź nie tąpnęła, a inflacja spadała, to co #!$%@?ło Chile w 1982? Atom jakiś?

Nie. Nie atom. To, co namieszało w tamtym roku to do dziś dnia pozostaje sporne, i w tym problem :D

Późniejszy (od 1985 roku) minister finansów, Hernan Buchi, także jeden z Chicago Boys, konsekwentnie twierdzi, że przyczyną tąpnięcia był międzynarodowy kryzys obligacji bankowych. Pana Buchiego na pewno będziemy jeszcze cytować, a jego bardzo fajny artykuł z 2006 wrzucę w komentarzach do tego wpisu. Na pewno eks-minister ma trochę racji – instytucje bankowe mają to do siebie, że pozostają mocno powiązane i zależne od siebie. Jako iż kryzys ten uderzył głównie w banki, to mogło coś być na rzeczy. Kryzys zbiegał się także z kryzysami w innych państwach. W tym samym czasie Meksyk osiągnął hiperinflację (ponad 500% wskaźnika inflacji), a te same wydarzenia w Argentynie dorżnęły ich banki i tak nadszarpnięte akurat zakończonym konfliktem na Falklandach.
Kłopot w tym, że ja osobiście Buchiemu nie do końca wierzę, zwłaszcza że był on tam wtedy i miał co nieco do powiedzenia o decyzjach rządowych w stolicy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że kryzys wywołała jedna tragiczna w skutkach decyzja oraz naciski polityczne.

Jakkolwiek chilijska inflacja słabła, to nadal była poważna. Jak pisałem ostatnim razem, w 1973 roku wynosiła 508%. W 1979 roku spadła do ok. 38%, lecz to apparently niektórych nie zadowalało. Do tego sporo rozliczeń Chile szło tak naprawdę w dolarach i rząd starał się zwłaszcza pilnować, żeby wartość obydwu walut (tzw. float echange rate) pozostawał na zbliżonym poziomie.

I w tym miejscu Milton Friedman zapewne wstał i powiedział: „Ej #!$%@?, zaraz zaraz, uczyłem was, że podstawowym założeniem monetaryzmu jest absolutny brak interwencji w ceny walut, mamy free float exchange rate, a waszym zadaniem jest pilnować, żeby nie było drukowania pieniędzy. Rynek zweryfikuje”.

Sergio de Castro jednakże pękł. Pytanie: czemu? Przestraszył się odpowiedzialności? Zwątpił? Czy może ktoś z junty wojskowej nacisnął na tę zmianę? Tego niestety nie wiemy, choć jako iż de Castro nadal żyje, mógłby się jakoś wypowiedzieć.

Tak czy inaczej, w 1979 roku de Castro wprowadził tzw. pegging walutowy – czy też usztywnił kurs chilijskiego peso od dolara, co było szczególnym przejawem protekcjonizmu względem partnerów handlowych rozliczających się w tej walucie (niekoniecznie Amerykanów, ale ich przede wszystkim). Oznaczało to jednoznaczne odejście od wolnej wymiany i było przykładem centralistycznej interwencji państwa w gospodarkę.

Jednocześnie zbiegło się to w czasie z wprowadzeniem protekcjonizmu na niektóre banki państwowe w myśl zasady „too big to fail” – obecnej zresztą do dziś (i widocznej w czasie kryzysu z 2008 roku), czyli ratowania za wszelką cenę przedsiębiorstw o kluczowym znaczeniu dla gospodarki danego kraju, choćby te przedsiębiorstwa były prywatne. Robi się to ze strachu przed skutkami takiego upadku (głównie społecznymi). W ten sposób Waszyngton ratował swoje banki z 2008 roku. Kłopot w tym, że zasada „too big to fail” ma jedną wadę – świadomość podmiotu ratowanego, że jeśli ryzykownie zainwestuje i zarobi, to jest profit. A jeżeli zainwestuje i straci, to też profit, bo przyjdzie kapitan państwo i wykopie ich z gówna. Trochę jakby wejść z pasem szahida w miejsce publiczne, zrobić coś głupiego, a potem zażądać pomocy pod groźbą detonacji.

W 1981 roku Chile włożyło w banki kupę kasy, które – szukając wyjścia z rozpoczynającego się kryzysu okołokontynentalnego – popełniły kilka gównianych inwestycji. Spowodowało to nagły spadek rezerwy narodowej. Jednocześnie inflacja nadal trwała pomimo peggingu i zadłużenie Chile przekroczyło już 17 miliardów dolarów. A więc chilijskie peso traciło jeszcze na wartości, przy czym jednocześnie przez pegging właśnie rząd Chile próbował wmówić inwestorom ile ta waluta jest „naprawdę” warta.

A jaki jest tego skutek? Usztywnienie cen.
Jaki – jak już wiemy po socjalistycznym Allende jest skutek usztywnienia cen? Właśnie. Niemożność ustalenia rzeczywistej wartości rynkowej towaru.
A jaki jest tego skutek? Właśnie – ucieczka z rynku oraz podwyżki cen „na czuja”, a to prowadzi do inflacji :3
Inflację próbowały pokryć banki (to przynajmniej lepsze niż błagania o radziecką pomoc), ale to się nie udało. Jaki tu znów był skutek? Banki poniosły jebutne straty finansowe, i choć były wspierane przez państwo, to zarówno państwo i jak i banki nie bardzo – jak wiemy – mają swoje pieniądze :3

I krótko potem banki przestały inwestować, bo doszło do tzw. bank runu – czyli sytuacji, gdzie klienci masowo usuwają swoje konta i depozyty, żądają przedterminowego wykupienia obligacji czy spłacają hipoteki w kapitale obcym. Zjawisko takie nakazuje bankowi masowo oddawać pieniądze, którymi bank na co dzień obraca – a wobec czego bank albo:
1) Nie ma czym obracać i zaczyna natychmiast przegrywać np. na giełdzie, bo musi awaryjnie sprzedawać posiadane akcje, albo
2) Odmawia zwrotu środków ludziom czy #!$%@?ście naraża się na konsekwencje od karnych po szturm zirytowanych konsumentów na swoje siedziby – w praktyce to rozwiązanie chyba nigdy nie jest z tego właśnie względu stosowane, byłaby to ogólnie grabież w biały dzień.

Jak bardzo pomysł de Castro o usztywnieniu wymiany walutowej był tragiczny świadczy fakt, że na 16 głównych banków z kapitałem chilijskim miało wtedy zbankrutować 14 (!) z nich. To tak jakby u nas w jeden dzień upadły naraz Pekao SA, Mbank, ING, BGK i tak dalej – same grube ryby. A wasze pieniądze? Puuuf! Gone! Nie ma!

Ostatecznie w 1983 roku PKB Chile skurczyło się – zależnie jak liczyć – pomiędzy 13 a 19%, podczas gdy reszta gospodarek Ameryki Południowej upadła nie dalej niż o 8%. Wskazuje to nie tylko, że Chile oberwało najbardziej, ale też że ktoś spieprzył sprawę w korzystnych warunkach handlowych. I niestety tym kimś był chyba de Castro i ktoś (być może Pinochet osobiście?), kto naciskał na pegging z ramienia junty. Jakkolwiek upadek był tak naprawdę mniejszy niż za Allende, tak np. wydatkowanie środków z budżetu państwowego (na pokrywanie zobowiązań bankowych) przekroczyło wydatkowanie państwowe z okresu Allende w roku 1982. Złośliwi oczywiście mówili, że to przykład „chicagowskiej drogi do socjalizmu” xD

De Castro posadę oczywiście stracił. Jego miejsce zajął wspomniany wcześniej Hernan Buchi, który na marginesie w 1990 roku będzie kandydować na prezydenta Chile. Buchi wprowadził tzw. monetaryzm pragmatyczny. Po pierwsze zrekonstruował banki regulując ich działalność – powołał mechanizmy zbliżone do tych, jakimi w Polsce dysponuje Komisja Nadzoru Finansowego – a których celem jest redukcja ryzykownych strategii bankowych. Chilijskiego peso oczywiście uwolniono, a państwo przez krótki czas pokrywało straty starając się ochronić przedsiębiorców. Od 1987 roku Chile zaczęło na powrót gromadzić rezerwy złota, ostatecznie się stabilizując.
Buchi – a z nim reszta Chicago Boys z frakcji „pragmatycznej” – preferowali wolny rynek, ale ze zwiększonymi regulacjami państwowymi i elementami protekcjonizmu wśród mniejszych przedsiębiorców. Ich polityka ponownie przypomina politykę późnego okresu władzy generała Franco w Hiszpanii.

Prawdą jest jednak jedno – trudne warunki konkurencji wolnorynkowej pozwoliły Chile wygenerować na powrót zniszczoną klasę średnią oraz otworzyć drogę dla nowych przedsiębiorców. Generalnie dobrym przykładem jest też czym kończy się grzebanie w walucie – gdyby nie jedna tragiczna reforma de Castro, Chile mogłoby na kryzysie ogólnoamerykańskim jeszcze się wzbogacić. Trzeba jednak pamiętać, że de Castro odpowiadał także za stabilizację po syfie zostawionym przez socjalistów, nie należy go więc postrzegać jako kogoś, kto doprowadził jedynie do ogólnonarodowego nieszczęścia. Do dziś też ekonomiści spierają się czy pierwszy okres (1974-1982) istotnie bardziej krajowi zaszkodził, czy też dopomógł.

Buchi – od 1988 roku wiedząc, że posady nie utrzyma, albowiem w tymże roku Pinochet zgodził się opuścić stanowisko do 1990 i przywrócić demokrację – wypuścił serię sugestii co jego następcy powinni czynić. Był to swoisty dodatek do wspomnianego „el Ladrillo” – czyli dosłownie „cegiełki” – chroniący Chile przed kolejnym tąpnięciem w warunkach monetarystycznych, a także jakie byłyby jego założenia na kolejne lata. Jako osoba rozważna i konsekwentna w swoich działaniach, Buchi pozostaje do dziś dnia jednym z bardziej poważanych, emerytowanych już polityków Chile. Pamiętajmy jednak, że na stanowisko powołał go bezpośrednio Pinochet z misją ogarnięcia burdelu i przywrócenia wolnego rynku, o jaki od samego początku normalnym (czyt. Niesocjalistycznym) Chilijczykom chodziło.

Kontynuację reform Hernana Buchiego – luźno potem nazywanych „Concertacion” – wprowadzili następni prezydenci Chile. Wpierw był to chadek Patricio Aylwin, za którego prezydentury zawarto serię ważnych umów międzynarodowych o wolnym handlu. Chile było też pierwszym z państw Ameryki Południowej, który otworzył swoje rynki na rzecz Chińskiej Republiki Ludowej, co dało chilijskiemu eksportowi jeszcze dalsze rynki zbytu, a nadto pozwoliło nieco oddalić się od USA. Następnie, w ramach tzw. konsensusu trójstronnego, prezydentura Ruisa-Tagle skupiła się na limitowanych reformach socjalnych poprawiających sytuację najuboższych i umożliwiających im poprawienie konkurencyjnej pozycji na rynku. Przynajmniej tak było do 2006 roku.

Jakkolwiek Chile jest jedną z lepszych gospodarek Ameryki Południowej do dziś dnia, to gwałtownie rosną w tym kraju podatki, równoważone gospodarką z naciskiem na surowce. W czasach Pinocheta podatku PIT w ogóle nie było, a podatek CIT utrzymywał się na poziomie ok. 15% dochodu. Tak też było w latach ’90.

Po zakończeniu Concertacion podatki rosną. PIT wprowadzono w 2003 roku i wynosi on (liniowo) co do zasady 35% - a więc więcej niż polski wyższy próg podatkowy. CIT wzrósł z 15% do ok. 28%. Na marginesie nie jest dla mnie zrozumiałe jakim cudem osoby fizyczne płacą wyższe podatki aniżeli przedsiębiorstwa :D
Nevertheless, pomimo tąpnięcia z 1982 – które przypisywałbym jednak Pinochetowi i jego ekipie – to właśnie reformy Chicago Boys i Pinocheta, choć nie bez problemów, nakierowały Chile na aktualny wzrost gospodarczy i uzyskanie poważnej przewagi nad sąsiadami. Nie bez powodu przyjął się ukuty w latach ’90 przez Friedmana motyw z „chilijskim cudem gospodarczym”, przy czym w tym samym opracowaniu Friedman przyznaje, że ostrzegał de Castro przed skutkami jego własnej decyzji, tak mogłoby być jeszcze lepiej.

Innymi słowy: politykę ekonomiczną za Chile można podzielić na dwa okresy. Monetaryzm dziki lat 1974-1982 zakończył się ostatecznie nie najlepiej, acz do teraz prowadzi się dysputy jak bardzo źle oraz z jakiego powodu. Następnie monetaryzm pragmatyczny lat 1983-1990 utworzył podstawy, które zaczęły profitować już w latach ’80, ale szczyt zysków przypada na lata ’90, kiedy Pinocheta nie było już u władzy. Z tego względu jednak jego przeciwnicy – bardzo niesłusznie – znów podnoszą, że jego odejście przyczyniło się do wzrostów.

Nie. Wszystko wskazuje na to, że gdyby Pinochet wygrał referendum i pozostał u władzy, wzrost gospodarczy postępowałby analogicznie. I to jest główny sukces tego człowieka – poza oczywiście zaoraniem czerwonych.

Fajnie tak za to sobie jechać po nieżyjącym już człowieku, który bronić się nie może, a który działał w warunkach być może brutalnych, lecz koniecznych w tamtych czasach. I tu znów mamy podobieństwo do Hiszpanii generała Franco. Obydwa państwa były quasi-faszystowskie (tak – ja należę do tej grupy, która faszyzm kwalifi
Pobierz Mleko_O - Wzrost ekonomiczny Chile za rządów Pinocheta. Widać dokładnie aftershock po...
źródło: comment_MlFTBXp7TGvEJhVaYsB9F067yZXnXJkI.jpg
  • 19
Nie mogę się za to doczekać, kiedy i Pinocheta ktoś będzie chciał #!$%@?ć z grobu i, nie wiem, może wystrzelić z armaty jak Dymitra Samozwańca? Albo rozsypać prochy nad oceanem jak Eichmanna? Choć na szczęście Chile nie popadło jeszcze na powrót w lewicową patologię.


@Mleko_O: Bełkot. Szkoda czasu na czytanie wypocin fanatyka. Rzekomo mityczne grzebanie USA przy gospodarce Chile polegało między innymi na tym, że rzucili na rynek dużo miedzi oraz
@Mleko_O: W tekście, który wkleiłeś jest sporo głupot, które wynikają z niezrozumienia używanej terminologii lub bardzo rozemocjonowanego sposobu narracji, pełnej normatywnych uniesień, które Milton Friedman jako pozytywista metodologiczny surowo potępiał. Gdyby przeczytał coś takiego, z pewnością musiałby autorowi wymierzyć soczystego plaskuna z niewidzialnej pięści południowego Chicago.

I w tym miejscu Milton Friedman zapewne wstał i powiedział: „Ej #!$%@?, zaraz zaraz, uczyłem was, że podstawowym założeniem monetaryzmu jest absolutny brak interwencji w
@anward: Cieszę się, zachęcam do odwiedzin profilu autora albo śledzenia tagu #historiaiwojskowosc ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Trojden: Nie jest z translatora, oryginalnie polski. Jeżeli chodzi o zarzut o pegging - nie mam pojęcia, nie jestem ekonomistą

@Walenciakowa: Gdyby nie to cholerne USA tym razem by się udało #pdk

@Tylko_noc: #historiaiwojskowosc albo profil autora (link jest w każdym poście)

@shadowboxer: Szanuje za wyczerpującą i