Wpis z mikrobloga

@aleteia_pl: Moja mama (rocznik 47) opowiadała, że w Kościele Świętego Wojciecha jeszcze wiele lat po wojnie czytała w czasie mszy napisy wydrapane przez przepędzanych ludzi a na ołtarzu wotywnym wisiały setki jeśli nie tysiące kluczy. Podobno robiło to wstrząsające wrażenie. Wielu mieszkańców Woli nigdy nie pogodziło się z tym, że podczas renowacji Kościoła w 1966 roku ks. Borowiec zamalował napisy i usunął klucze z ołtarza ale (tak myślę) remont odbył się w roku orędzia biskupów i prawdopodobnie w duchu tego orędzia wraz z zamazaniem napisów doszło do zamazania dowodów zbrodni. Taka historia mojego miejsca chrztu. I podobnie jak Ty się czuję na Woli. Mimo, że to moja dzielnica od zawsze i powinienem przywyknąć, to ilekroć jestem np. na basenach Moczydło- myślę o tych tysiącach tam zamordowanych. Tu się dzieciaki śmieją, woda pachnie, muzyka z głośników a ja zawsze trochę na cmentarzu. Dzięki za ten tekst.
  • 1