Wpis z mikrobloga

@brakloginuf: dobrym zwyczajem w czasie wszelakich zdalnych meetingów, czy to e-learning, czy home-office jest wyciszanie mikrofonu i włączanie go tylko, gdy się chce coś powiedzieć. Cholery można czasem dostać, gdy trwa spotkanie, ważne rzeczy są omawiane, ale w tle słychać szczękanie garów, marudne dziecko, które chce kupe, psa, cztery koty i kanarka, bywa, że głośniej, niż prelegenta. O dziamgolącym współdomowniku nie wspominając.
dzieci zdecydowanie najgorsze


@brakloginuf: dzieci mają zwykle tonację, która chyba najbardziej na nerwy działa, ale są zwykle pacyfikowalne. W moim korpo mam hindusa, który zwykle pracuje przy otwartym oknie i gdy nie wyciszy mikrofonu, słychać od niego typowe radosne dźwięki typowej delhijskiej ulicy. Facetowi się zwraca uwagę, facet przeprasza i wycisza mikrofon, ale po 5 minutach go włącza bo chce coś powiedzieć i... i znów nie wycisza. I tak w kółko.