Wpis z mikrobloga

#creepystory #truestory #klatwa

Mirki. Sytuacja świeża jest, ale myślę, że zasługuje na to by ją tu opisać. Otóż. Brat mój (25l.) słynie z tego, że czego się nie dotknie to popsuje. Szczególnie nie lubią go wszelkiej maści pojazdy mechaniczne.

Zaczęło się w dniu w którym jechał na swój pierwszy egzamin na prawo jazdy. Gdzieś w połowie drogi autobus którym jechał po prostu się spierdzielił. Ot pech zwyczajny, brat prawko zdał za następnym podejściem i kupił pierwsze auto. Samochód z gatunku "nie ma się co zepsuć" Skoda Octavia 1.6. Przez pierwszy rok użytkowania auto dobre 4 miesiące spędziło u mechaników. Jak już wymienione zostało wszystko co można było wymienić nadeszła zima i...

brat ruszył tak niefortunnie, że gruda lodu spod koła zerwała pasek PK, który zawadził o pasek rozrządu i pierdut - kapitalka głowicy ;) Auta zmieniał później kilkukrotnie i za każdym razem to samo. Ledwie wsiadł - zepsute. Pożyczyłem mu mój samochód - oddał zepsuty.

Przez te wszystkie przypadki stał się rodzinnym powodem do śmieszków #heheheszkow

Aż jesienią ubiegłego roku mój braciszek zapragnął skoczyć ze spadochronem. Po udanym skoku nie obyło się bez nabijania z tego, że to cud, że się samolot nie zepsuł, że nie spadli etc.

Teraz już z tego w domu nie śmieszkujemy bo w ostatnich dwóch katastrofach lotniczych zginął najpierw pilot samolotu, którym lecieli oddać skok, a teraz gość z którym brat leciał w tandemie.
  • 6