Polecam zajrzeć do grudniowej 'lampy' gdzie opisany jest przypadek Janko Zespolicia, który przygotował własny pogrzeb, wziął w nim udział i dał się żywcem zakopać, wszystko po to by stworzyć niepowtarzalny poemat o śmierci. Miał wspólnika, który we właściwym czasie (po godzinie) miał zjawić się u grabarza i cale zajście wyjaśnić, pech chciał, że wspólnik, wyszedłszy z domu pogrzebowego trafił pod pędzący samochód, następnie już w szpitalu po opowiedzeniu swojej przedziwnej historii został
Komentarze (58)
najlepsze
A skąd wiesz co będze po śmierci. Całą wieczność uwięziony w ciasnej trumnie i jeszcze z klaustrofobią.... przeje..ne..