@Carotas: każdy region ma swój język ojczysty, w którym większość mieszkańców porozumiewa się w codziennym życiu. Dwa języki wybijają się jednak jako bardziej ogólnoindyjskie - hindi i angielski. Z mojego doświadczenia (mieszkałem tylko w południowych Indiach i nie mam 100% wiedzy o północy) wynika, że na południu bardziej znany jest angielski a na północy hindi. Jednak jest tak dużo zapożyczeń z angielskiego, a zdrugiej strony hindi jest uczony przez przynajmniej 3
@PanKabaczek @kajelu: ja mieszkałem w Bangalore w dzielnicy założonej przez brytyjczyków (gdzie do dziś mieszkają ich potomkowie), w której był największy meczet w mieście. Krótko mówiąc mix 3 religii na jednej dzielni. Ogólnie wzajemny szacun, ludzie żyją obok siebie w pełnej symbiozie. Nie zmienia to jednak faktu, że są pewne grupy aktywistów, którzy lubią się trochę popsocić :) I tak w lokalnej TV często były newsy o zamieszkach wśród muzułmanów po
1. Jak byłem w Indiach (2008) to popularne było wprowadzanie zakazów tańczenia (dancing bans) w poszczególnych miastach po którejś tam nocnej godzinie (albo i zupełnie) co miało w efekcie zabić życie nocne w stylu zachodnim. Czy w miejscach, w których przebywałeś były jeszcze te zakazy? 2. W Kerali żarcie w knajpach było strasznie tanie nawet jak na Indie, wciąż tak jest? 3. Jak podróżowałeś po Indiach - podaj w przybliżeniu koszty przejazdów.
@PanKabaczek: koniecznie idź do kina następnym razem jak będziesz dłużej w Indiach :) normalką jest, że przed seansem ludzie wstają, a na ekranie puszczany jest hymn narodowy. Poza tym w trakcie seansu jest przerwa, żeby można np było kupić popcorn w jednym z 5 smaków :)
@kicy: Z mojego doświadczenia - Hindusi nie biorą nic na malarię, a jakoś żyją :) Tak na prawdę ryzyko zachorowania jest przy zwiedzaniu dżungli itp. Tam gdzie jest cywilizacja problemu nie powinno być - ja w każdym razie podczas 4-miesięcznego pobytu nie spotkałem żadnego komara (a przynajmniej nie pamiętam). O ile szczepiłem się na jakieś WZW i coś tam jeszcze to przeciw malarii nic nie brałem. Byli jednak inni, bardziej bojaźliwi,
@PanKabaczek: nie do końca się z Tobą zgodzę. Spędziłem w Indiach mniej więcej tyle czasu co Ty i mam inne doświadczenia. O ile na południu rzeczywiście angielski jest zarówno językiem biznesowym jak i rozumianym przez ulicznego sprzedawcę owoców to na północy jest inaczej. Fakt - nie byłem tam i nie wiem jak rozmawia facet z bazaru ale dzwoniłem do wielu firm i wierzcie mi - normalką było, że kierownik średniego szczebla
@PanKabaczek: jestem przekonany, że chodziło o brak znajomości angielskiego :) zazwyczaj ostatecznie przełączali mnie do łebka, który coś gadał po angielsku. A co do akcentu - wiele zależało od tego jakim językiem się Hindus porozumiewa w domu. Np. w Tamil Nadu świetnie mówią po angielsku ale zrozumieć ich często jest bardzo trudno.
@kabuki8888 Jak oceniasz iPhony pod względem jakości wykonania? Czy wg Ciebie wyróżniają się pod tym względem i płacimy tu nie tylko za markę ale też po prostu za telefon na lata?
@lsdyna strasznie się nakręcasz Kościołem, wyluzuj trochę, będziesz żył dłużej.
A w temacie - znalezisko ciekawe, ale chyba umyka ci pewien ważny szczegół. Ów przewodniczący (a nie żaden prezydent) mówi o nieprecyzyjnym terminie dziennikarskim "pigułki dzień po". W tym jest kwintesencja problemu, bo mówimy tak na prawdę o wielu, jak to nazywasz, "medykamentach", które mają różne działanie. Zwróć uwagę na bardzo ważne zdanie, które mówi przewodniczący:
@splash_damage: czyżby? Wiesz na czym polega różnica? Tam, inaczej niż w Europie, Chiny okupują tereny Ujgurów, którzy przy okazji są muzułmanami. Komunistyczne Chiny boją się ruchów społecznych jak diabli wiec tak samo walczą z podziemnym Kościołem katolickim jak i z muzułmanami. Jeszcze raz powtarzam, Chiny są okupantem narzucającym reżim Ujgurom.
Tak czytam wszystkie komentarze i przypomina mi się pewna sentencja człowieka związanego z projektowaniem dróg, która dawno temu pojawiła się na wykopie. Mianowicie - "każdy znak przy drodze jest przyznaniem się zarządcy drogi do błędu".
Otóż to. Idziemy na kurs prawa jazdy i uczymy się o tych skrzyżowaniach równorzędnych. Wklepujemy teorię, która parę lat po egzaminie niemal zupełnie ulatuje. Czemu? Bo takie skrzyżowania w Polsce (zaznaczam, że w Polsce!) to gatunek zagrożony
@szatan_serduszko: Zwróć uwagę, że ronda i skrzyżowania równorzędne są bardzo podobne, tylko że pierwszeństwo ma przeciwna strona.
Na skrzyżowaniu dróg równorzędnych jest pierwszeństwo prawej strony. Na rondzie (tym ze znakiem ustąp pierwszeństwa, bo innych w Polsce prawie nie ma) pierwszeństwo ma ten, kto jedzie z lewej strony.
W obu przypadkach trzeba zwolnić, żeby sprawdzić, czy jest "droga wolna".
Ronda są lepsze do obsługi większego ruchu i na większych powierzchniach (na małych
@arturfartur: Ale takie skrzyżowanie to prawie to samo co rondo, tylko trzeba przepuszczać tych z drugiej strony. Rondo jest za to kosztowniejsze i wymaga więcej powierzchni.
@fiman: Sztucznie? Moim zdaniem sztuczne było postawienie tam znaków od samego początku. Uprzywilejowanie jednej z ulic.... Niby na jakiej podstawie?
Podstawową zasadą ruchu drogowego w Polsce jest zasada prawej strony, która ogarnia większość trudnych sytuacji na drodze. Takie skrzyżowania powodują, że ludzie przestają jeździć na pamięć i każdy kto dojeżdża do skrzyżowania uważa na to co się dzieje.
Najtrudniej jest zdjąć znaki ze skrzyżowania, gdzie wcześniej ruch był sztucznie uregulowany. Trzeba
@fiman: Zwróć uwagę, że tam jest ograniczenie do 30. Jeżeli jedną ulicą jeździ więcej samochodów, to przy tej prędkości można ze spokojem dojrzeć, czy ktoś nadjeżdża, czy nie z prawej strony. Ruch będzie tak samo płynny.
Argumentem dla wprowadzenia znaków określających inne pierwszeństwo niż prawej strony jest ogólnie zwiększony ruch, a nie tylko z jednej strony. Mało tego - skrzyżowanie równorzędne poprawia bezpieczeństwo i płynność. Ty patrzysz na płynność tylko z
@arturfartur: OK, takie rondo "na łatwiznę" :) Może być, ale wymaga więcej miejsca, trudniej wytyczyć pas dla rowerzystów, no i trzeba się nagimnastykować przy kierownicy...
Skrzyżowanie jest prostsze w wytyczeniu i w przypadku tak małych ulic spełnia identyczne zadanie.
@krzemas: Jak się jedzie 30 to wystarczy zwolnić do 20 i się będzie widziało, czy ktoś nadjeżdża czy nie. Oczywiście wszystko zależy od warunków w danym miejscu - drzewa i budynki zasłaniają, ale podobnie zasłaniają wysokie wysepki na rondach.
Nie jestem przeciwnikiem rond - tam gdzie jest więcej miejsca można postawić rondo. Tam gdzie jest mniej miejsca, jak np. tutaj, takie skrzyżowanie jest lepsze, nie trzeba tyle manewrować i się szybciej
@pioterhiszpann: Ale Dru napisał, żeby namalować koła zwykłą farbą :)
Budowanie małych rond na drogach tranzytowych jest nieporozumieniem. Nie tylko tiry, ale nawet autobusy muszą czasem brać na dwa razy. Czy to usprawnia ruch i poprawia bezpieczeństwo?
@fiman: OK, jeżeli ulicą A jedzie 100 samochodów, a ulicą B w tym samym czasie 1, to jestem skłonny zaakceptować uprzywilejowanie ulicy A o ile nie jest to strefa uspokojonego ruchu (30 kmh). Ale tylko pod warunkiem, że te 100 samochodów nie jedzie w jednym ciągu, bo wtedy pojazd z ulicy B nigdy się nie wciśnie i... wg urzędnika trzeba stawiać światła. A ja bym zrobił wtedy właśnie skrzyżowanie równorzędne i
@kajelu: ja mieszkałem w Bangalore w dzielnicy założonej przez brytyjczyków (gdzie do dziś mieszkają ich potomkowie), w której był największy meczet w mieście. Krótko mówiąc mix 3 religii na jednej dzielni. Ogólnie wzajemny szacun, ludzie żyją obok siebie w pełnej symbiozie. Nie zmienia to jednak faktu, że są pewne grupy aktywistów, którzy lubią się trochę popsocić :) I tak w lokalnej TV często były newsy o zamieszkach wśród muzułmanów po
2. W Kerali żarcie w knajpach było strasznie tanie nawet jak na Indie, wciąż tak jest?
3. Jak podróżowałeś po Indiach - podaj w przybliżeniu koszty przejazdów.
Rozważasz podróż poślubną na backwaters w Kerali (oczywiście wersja house boat ;))?