Jak to ja że koledzy namawiali mnie żebym zajarał i zajarałem a był to jeden syty buch z wodospadu,chwile potem zaczełeło sie czułem to wszystko dokoła tak bardzo drastycznie tak bardz realnie że się bałem podmuchu wiatru a co dopiero kolegów pamiętam że wtedy poczułem to co czułem jak byłem mały a czułem potrzebe powrotu do domu tak jak bym był u złej sąsiadki.Panikowałem ucieklem lezałem godzine w krzakach przerazony zeczywistoscia wszystko
@Sterne1: miałem podobnie. pamiętam to jak dziś. parę buchów za garażem. czas zwolnił, ja słyszałem tylko śmiech kumpli zza ściany wody, która przesłoniła moje uszy. Ba! Oni nawet jakos wolniej się śmiali. Skupiałem się tylko nad tym, by nie umrzeć. Ale najgorszy był śpiew jakiegoś ptaka, śmiech zarazem tak zwyczajny, jak i przerażający. Odtąd zawsze jak go słyszę, to moje serce zaczyna bić szybciej.
@Sterne1:
@a00dam: a mój pierwszy raz był taki że pociągnąłem parę buchów i poszedłem spać. Kilka kolejnych wyglądało podobnie. Tzn nie spałem ale leżałem z zamkniętymi oczami i nic mi się nie chciało. Niby przyjemnie, ale wieczór nudny. Na parę lat dałem sobie spokój i znów spróbowałem. Teraz jest ok, odprężenie, relaks, dobry humor itd. Jednak jakoś do tego mnie bardzo nie ciągnie. Raz na jakiś czas sobie zapalę, ale