Mireczki. Uwielbiam rodziców swojej narzeczonej. Rozumiem, że martwią się, że złamała obojczyk. Rozumiem, że chcą zobaczyć córkę choć na 2 godziny, mimo, że mieszkają pod Warszawą, a my w Trójmieście. Ale czy wbijanie z buta bez zapowiedzi z "niespodzianką" w niedzielę o 8 rano, to nie jest #!$%@? przesada?!? Pytam bo jest wielki foch na mnie, że mi się to nie spodobało. Oczywiście nie powiedziałem tego wprost, ale kurna nie potrafię udawać,
@Sickstee: Bo takie, rzeczy się ogarnia samemu. Skoro wiesz, że będą mieli zamiar wpaść i tak tego nie unikniesz to łapiesz za telefon z tekstem: "To może wpadniecie do mojego #rozowypasek w niedzielę. Jakiś obiad przygotuję, zjemy, posiedzimy pogadamy...". A tak masz jak masz. Wiem, że to trochę upierdliwe w takiej sytuacji, ale jedzenie na telefon powinno być zrozumiałe w "sytuacji kryzysowej", no bo "nie zdążyłem, bo byłem jeszcze w aptece
@klawiszowy: No właśnie nie miałem pojęcia, że stać ich na taką akcję, że totalnie bez zapowiedzi dzwonią, że stoją pod drzwiami... Ale rada dobra. Dziękuję :) Faktycznie mogłem sam zadzwonić i zaproponować.