Mirki, znacie te stare małżeństwa, Grażyna i Janusz, wybierający się na coroczny urlop, w sandałach i skarpetkach, z niebieskim cieniem na powiekach, ale ja nie o tym. Byłam dzisiaj w afrykarium we Wrocławiu. Podziwiam sobie podwodne światy, a Grażyny i Janusze trzaskają zdjęcia czemu popadnie, nieważne czy cokolwiek na tych zdjęciach widać. Przechodzę obok jednego z akwariów i pracownik zoo czyścił tam szybę taką długą szczotką na kiju. Zażartowałam sobie do mojego
Mam starą suczkę. Pinczerkę, która jest już na wykończeniu. Mało je, robi pod siebie. Ale jak to z psem bywa, każdy się do szczura przywiązał i każdemu go szkoda. Siedzę w swoim pokoju i wychodzę do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Stoję w korytarzu i słyszę jak mój tata do kogoś mówi: "nie mogę cię już kochać, tyle kłopotu z tobą, nawet bawić się nie chcesz; ciągle trzeba coś prać, wycierać, sprzątać
Przypomniało mi się #coolstory z pracy. Obsługuję klientów i zawsze, gdy płacą kartą, odczytuję ich nazwiska z terminala. Przychodzi pan numer jeden - Wcipski. Uśmiechnęłam się, bo mnie to delikatnie rozbawiło. Stanęła za nim pani z córką, też płaci kartą. Ja uśmiechnięta, sialala, rozmawiam z nią i wkładam kartę do terminala, a tam... Zdzirska. Wyobraziłam sobie od razu małżeństwo pana i pani i połączenie nazwisk Wcipska-Zdzirska. Trzeci klient nie rozumiał czemu płaczę