Wpis z mikrobloga

@vajroos: dla mnie bardziej zenujaca jest standardowa opowiesc kazdego pseudosmieszka mowiacego: HEHE A JA TO KIEDYS DOSTALEM UWAGE ZE MACIEK SPIEWA NA LEKCJI MUZYKI HEHE DOBRA BEKA NIE? XDXDXDXX
Zawsze wtedy ogarnia mnie imperium zenady.
@MlodyDziadzioSpamer: Przecież to są same podstawy przekazywane na samym początku. No, z gamami trochę inaczej, bo najpierw trzeba ogarnąć konstrukcję tonacji itd. Ale koła kwintowe to pierwsza albo druga lekcja. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


A co do samej lekcji muzyki to zależy kto co i jak. Ja nie narzekam. W podbazie u mnie było sporo o samej muzyce teorii, np.: konstrukcji symfonii, okresy twórczości, historia Chopina i
A najbardziej wkurzalo jak siadala przy pianinie i śpiewając nas witała - dzień dobry dzieci, a my śpiewająco - dzień dobry Pani.


@MAO_MI_ZOSTAO: hah, to samo u nas. ustalało poziom żenady na całą lekcję.
albo to granie na flecie - kazali kupować jakieś #!$%@? plastikowe gówna, które żadnego normalnego dźwięku nie potrafiły wydać z siebie.
w innej szkole z mojego miasta nauczyciel zrobił od uczniów zbiórkę po 25 zł na flet,
@vajroos: w podbazie jeszcze nie miałam dramatu, facet grał na gitarce, śpiewał śmieszne piosenki, a całą klasą śpiewaliśmy "o mój rozmarynie" i "przybyli ułani pod okienko" i każdy dostawał 5, chyba, że chciał tylko ruszać ustami - wtedy 4.

sytuacja uległa drastycznemu pogorszeniu w gimbazie, kiedy wszyscy ogarnęli, że istnieje poczucie obciachu, to akurat inny nauczyciel odwalał maniany typu:
a) śpiewanie SOLO, A CAPELLA i DO MIKROFONU piosenki "Bieszczadzka ciuchcia" lub
Przecież to są same podstawy przekazywane na samym początku. No, z gamami trochę inaczej, bo najpierw trzeba ogarnąć konstrukcję tonacji itd. Ale koła kwintowe to pierwsza albo druga lekcja. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Wyrewolwerowanyrewolwer: No właśnie - same podstawy. A tego nie uczyli.

A co do samej lekcji muzyki to zależy kto co i jak. Ja nie narzekam. W podbazie u mnie było sporo o samej muzyce
@vajroos: nie no, to jest dobre, bo niektore dzieciaki niekiedy po raz pierwszy w zyciu tam spiewaja i moze dojsc to wielkich odkryc jakichs ogrpmnych talentow. Pamietam, ze mielismy takiego kumpla, taki zwykly chlopak z blokowiska i na lekcji muzyki wlasnie pierwszy raz zaspiewal i okazalo sie, ze ma przepiekny glos, nikt nie mogl w to uwierzyc, nauczycielka go pochwalila... i w sumie nic sie nie stalo, wszyscy mieli na niego
@MlodyDziadzioSpamer: No nie wiem czy podstaw nie było. Pamiętam, że w 1-3 było kilka lekcji z notacji nut, ich podziału do ósemek (szesnastek i dalej pani już nie potrafiła liczyć, także pewnie dlatego tam się zatrzymaliśmy ( ͡° ͜ʖ ͡°) ), do tego co to jest i do czego służy metrum i schematy "dyrygowania". Jak dla mnie to są dosyć dobre podstawy. Wystarczy tylko nauczyć się rozmieszczenia
@MlodyDziadzioSpamer: No to nie wiem czego brakowało Ci na lekcjach muzyki. Chciałeś nauczyć się grać na jakimś instrumencie? Trzeba było zapisać się do szkoły muzycznej/brać prywatne lekcje/uczyć się samemu. A jeżeli Cię to nie jarało to nikt na siłę od Ciebie niewiadomo jakich rzeczy nie wymagał. To tak samo jakbyś miał w podbazie/gimbazie programować, bo taki jest program nauczania.
U nas babka siadała do pianina i na początek/koniec lekcji:
"Dzień dobry wam. Dzień dobry pani"
"Do widzenia wam. Do widzenia pani".
Ja #!$%@?ę. Ale uczyła nas też w konspiracji:
"Hej, hej, hej sokoły omijajcie oficerskie szkoły omijajcie pegeery tam roboty od cholery"

Końcówka lat 90tych.
@vajroos: Kiedys slyszalam, ze lekcje spiewu sa po to, aby nauczyc sie prawidlowego oddychania podczas mowienia, co w gruncie rzeczy zle nie jest (szkoda tylko, ze w szkole nie ma zajec z retoryki). Co nie zmienia faktu, ze nie powinno byc ocen z takich przedmiotow jak muzyka, plastyka, a nawet wf, bo wiadomo jak sie to zwykle konczy.