Wpis z mikrobloga

@Fizz: o, sprawdziany to też była śmieszna sprawa, bo były na zasadzie 'jaka to melodia', gdzie trzeba było rozpoznać ze słuchu tytuł, autora i epokę z której pochodzi. pewnie jeszcze dzisiaj rozpoznałabym "Kleszczmy rękoma" Mikołaja Gomółki (renesans) po dwóch nutkach (òóˇ)
bo szkolnictwo się zatrzymało 30 lat temu - tak to wygląda w wersji współczesnej


@xbonio: no chyba raczej nie bardzo... bez elementarnej znajomości podstaw harmonii można najwyżej tworzyć jakąś gównomuzykę, albo poskładać sobie sample, które stworzone zostały przez normalnych muzyków.

A że harmonii w szkole nie ucza to inna sprawa.
@vajroos: ja chodziłam do szkoły muzycznej i mi się podobało, mimo że absolutnie nie mam głosu do śpiewania (śpiewam czysto, ale mam tak "piękną" barwę, że nie polecam, tak, to jest możliwe)
@Coolek: Może Twoja była posrana, ja na nauczycieli w podbazie nie narzekałem. A jak niby rodzice mają zauważyć talent, jeśli sami się nie interesują muzyką, i nie mają w domu żadnych płyt/instrumentów? Talent naukowy też zauważają rodzice? Nie, zazwyczaj szkoła jest do tego niezbędna.
@vajroos: pamiętam, że miałem 5 z muzyki ( ͡° ͜ʖ ͡°)
usłyszałem tylko: "dobra... postawię Ci tą piątkę, ale siadaj i nie śpiewaj mi już więcej". Ale z perspektywy czasu patrząc nie wiem, to wygryw czy jednak przegryw ()
To jak polska szkoła zepsuła pojęcie muzyki nadaje się na sprawę i odszkodowania dla ludzi za zmarnowany kawał życia. Do dorosłości muzyka śmierdziała mi naftaliną, zwłokami szopena i nutami pisanymi dłonią starej baby. A wystarczyło pokazać dzieciom jakiś prosty sekwencer, albo pokazac jak współgrają ze sobą gitara, bas i perkusja i wielu załapałoby bakcyla tworzenia. Tak samo do dziś np. syntezator kojarzy mi się plastikiem od casio dostawanym na komunię na którym