Wpis z mikrobloga

#chinskaszafa

Dziś kolejna część cyku: Co mnie #!$%@? w Chinach. Część 2. czyli #gorzkiezale


4. Chińczykom wali z japy. Jedna z pierwszych rzeczy które zauważyłem tu po przylocie. Wali im z ryja. Jest to taki specyficzny smród, że sekunda i można z łatwością zlokalizować kto właśnie wypuszcza powietrze w autobusie. Teraz już jakoś mniej to zauważam, ale co mam z jakimś chińczykiem pogadać bliżej to już odruchowo odwracam twarz trochę w bok. Byle nie być na wprost i tylko taniec kiedy chińczyk nie ogarnia o co mi chodzi i cały czas się próbuje się wyrównać. Do tego dochodzi tragiczny stan uzębienia, jak największe żule u nas, zęby czarne jak smoła albo braki milion. Jest to pewnie w jakimś stopniu połączone z ich dietą (masa słodkiego + miliard posiłków) i pewnie ogólnym #!$%@?.

5. Rozpieszczone dzieci. Dzieciom pozwala się tu na wszystko. Zwłaszcza w przedszkolach. Wchodzą nauczycielom na głowę, robią co im się podoba, a jeżeli nauczyciele jakoś reagują, to dostają potem jeszcze #!$%@? od rodziców. Jedna mamusia była oburzona, że nie pamiętam imienia jej córki, która jest jedną z ok. 500 dzieci które uczę. Już nie mówię, że te wszystkie dzieci wyglądają identycznie. Wszystkie naubierane od stóp do głów w markowe ciuchy i dziennie jest tylko rewia, która dziewczynka jest bardziej odpicowana. Jeden chłopczyk przychodzi w marynarce xD Jeżeli mi wchodzą na głowę, to oczywiście, że chińscy nauczyciele mają #!$%@?, cieszą ryja i mnie kręcą kiedy dzieci mnie biją (a potrafią #!$%@?ć dość mocno), rozbierają (sprawdzają czy cały jestem owłosiony) albo ciągną za włosy na ręce/brodzie. #!$%@? ubaw 1000. A podleci jeden, to zaraz jest ich 100 i się zadeptują nawzajem. Do tego chłopcy są mega pucowani przez wszystkich, traktowani jak książęta. Wyglądają jak kluchy.

6. A spróbuj się dogadać z Chińczykiem. Już nie chodzi mi o to że kłamią (co wspomniałem pod poprzednim wpisem), ale o to że nie ułatwiają komunikacji. Jestem na takim poziomie że podstawy chińskiego ogarniam, ale przy bardziej skomplikowanych sprawach potrzebuję albo się przygotować albo liczyć na pomoc drugiej strony. To drugie jeszcze mi się nie zdarzyło. Z angielskim tu jest mega słabo, więc komunikacja tylko po chińsku wchodzi w grę. Staram się kiedy tylko mogę mówić i ćwiczyć, ale ciężko jest się z kimkolwiek dogadać. Kiedy chińczyk widzi że coś tam dukamy, to od razu on #!$%@? 1000 słów na minutę. Mówię, że #!$%@? nie rozumiem, czy może wolniej. SRUTUTUTUTUTUTU. DZIĘKI. Nie wiem, jeżeli podbił by do mnie ktoś kto ogarnia podstawy polskiego to bym postarał się zejść do prostego języka, używać gestów, mowy ciała, mówić wolno i wyraźnie. Tutaj nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Każdy od razu pod nosem burka niewyraźnie na jednym oddechu i jeszcze się ze mnie śmieje, że go nie rozumiem ;)
Ogólnie Chińczycy trafiają się mega pomocni, zainteresowani, mili, ale to mnie strasznie irytuje.

W następnym odcinku o tych słynnych chińskich kiblach, sikaniu w terenie i #!$%@? nauczycielach.


Zdjęcie z dzisiejszej wyprawy nad Huang He (Żółtą Rzekę), czyli kolebki chińskiej cywilizacji. Proszę zwrócić uwagę na jakość powietrza. Nożem dało się kroić #smog. Romantyczne miejsce na sesję ślubną prawda? (zdjęcie w komentarzach)

#chiny #podrozujzwykopem #chinskaszafa
Pobierz
źródło: comment_yu8DOtFNVpj3aKalvIXcsXqHuBaJbwjE.jpg
  • 39
@sorek: nigdzie nie jest idealnie. Staram się asymilowac, być dobrym imigrantem, ale też nie rozumiem takiego wybielania wszystkiego i pisania przez ludzi którzy wyjeżdżają z kraju jak wszystko jest cudowne i różowe.
@szafaaaa: Znam jednego Chińczyka i potwierdzam że jedzie mu z pyska. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Do tego lubi kozaczyć ile to on nie wypije alkoholu ( a naprawdę kilka piw i po nim).
Gada też dużo i jak najszybciej może, dla samego gadania. Nie da dojść do głosu nikomu.

Ale ogólnie to w porządku i można pogadać wesoło ( ͡° ͜ʖ ͡°)