Wpis z mikrobloga

tl;dr Opisałem moje początki wyprowadzki na studia 10 lat temu, może nudzić.

Mireczki opowiem Wam co nieco o sobie, przypomniałem sobie moje lata młodzieńcze gdy miałem 19 lat i postanowiłem pójść na studia. Mija już 10 lat od tego momentu a za każdym razem gdy sobie o tym przypominam mam banana na twarzy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rodzicie mieli wykształcenie techniczne więc się trochę zaskoczyli, że po technikum chce jeszcze się kształcić. Po pierwszej rozmowie, stwierdzili, że mogą wysupłać dla mnie jakieś 400zł/mc, dziadkowie powiedzieli, że będą dokładali kolejne 200zł.
Szybki wybór studiów ekonomicznych, ogarnięcie akademika i z początkiem października mieszkałem już w akademiku w stolicy sąsiedniego województwa.
Początek studiów to wielkie rozczarowanie, zajęcia nudne, żaden prowadzący nie potrafi zainteresować studentów tym o czym mówi, studenci też jacyś niechętni do przyswajania wiedzy a każda moja aktywność budziła pogardę w grupie.
Akademik też trafił się dosyć niewielki, w pokoju 4 osobowym totalni piwniczanie ale jakoś szło.
Przyszła zima, poznałem trochę osób z poza akademika, zaczęliśmy wychodzić i zaczęło brakować mi trochę kasy, więc trzeba było poszukać pracy. Dosłownie, pierwsze ogłoszenia na jakie trafiłem było z jakiejś agencji reklamowej, drukarni. Wyraźnie było napisane, że oczekują CV, którego nawet nie miałem więc wypytałem znajomych, czy nie wiedzą gdzie jest owa agencja o zajebistej nazwie "Pod xxx", gdzie xxx jak się potem okazało było nazwą pewnego baru a owa agencja mieściła się w jego piwnicach. Bez CV i tak jak stałem poszedłem do owego miejsca. Barman po usłyszeniu, że ja do drukarni w sprawie pracy od razu stwierdził, że lepiej jak mnie tam zaprowadzi bo sam nie trafię i miał zupełną rację, sam na pewno pobłądziłbym w piwnicach przedwojennej kamiennicy.
Po wejściu odurzający smród farb i stosy jakiś arkuszy, kartonów i ścinek walających się dosłownie wszędzie, pod ścianą dwa stanowiska komputerowe i On, człowiek, dzięki, któremu moje życie się zmieniło - Gutek (od imienia Gustaw), człowiek wyglądający jak biały Bob Marley, spytałem czy to on jest odpowiedzialny za rekrutacje pracowników bo znalazłem ogłoszenia blablabla, odpowiedział, że nie ale żebym usiadł to pogadamy. Trochę zmieszany usiadłem, wymieniliśmy kilka zdań, trochę śmieszkowania jak mi się wydawało bez celowego. Gutek podniósł słuchawkę, szybko wystukał numer z głowy i powiedział: 'Szefie, znalazłem nowego pracownika do drukarni (...) tak, tak, to mój dobry znajomy, student" i w ten sposób załatwiłem sobie pracę. Szefa spotkałem dopiero po tygodniu, podpisaliśmy jakąś śmieciową umowę i to by było na tyle.
Praca to chyba było spełnienia marzeń każdego studenta, przychodziłem praktycznie kiedy chciałem, jak było dużo roboty to siedziałem po nocach, jak nie było roboty, to siedzieliśmy przy komputerach oglądając filmy. Z Gutkiem dogadywaliśmy się wyśmienicie, poznałem też całą obsługę baru, który znajdował się nad nami i stałych gości, z którymi spędzałem sporo czasu.
Po miesiącu dostałem pierwszą wypłatę ~800zł ( ͜͡ʖ ͡€) więc od razu zadzwoniłem do dziadków, aby poinformować ich, że pieniądze od nich nie będą mi już potrzebne. W akademiku mnie już prawie nie widzieli. Na uczelnie chodziłem, stałem się ulubieńcem niektórych prowadzących, zawsze chętnie ze mną dyskutowali ale jednak nadal czułem, że studia i zajęcia w takiej formie jak do tej pory są strasznie nudne.
W pracy zajmowaliśmy się wieloma rzeczami, drukowaliśmy i projektowaliśmy zaproszenia na wesela, robiliśmy ulotki, plakaty, wycinaliśmy szablony na ploterze itp. Mieliśmy samochód służbowy Skodę Favorit - największym plusem było to, że była zawsze zatankowała do pełna i nikt nas nie rozliczał nigdy z kilometrów i paliwa co wiązało się z częstymi wypadami ze znajomymi za miasto owym służbowym wozidełkiem (samochodem na codzień Gutek dojeżdżał do pracy bo mieszkał na obrzeżach o czym szef wiedział i na to zezwalał)
Życie w akademiku zaczęło mnie męczyć, zważywszy, że przesiadywałem w owym barze często to poznawałem mnóstwo osób, w tym dziewczyn, z którymi znajomość wyglądała różnie, czasami chciałem je wziąć do siebie a nie mogłem, po pierwszy, że nie wpuszczali do akademika obcych po 22, po drugie, mieszkałem z 3 gogusiami.
Na studiach, byłem jakoś po pierwszej sesji, egzaminy pozdawane bez żadnych problemów więc zacząłem szukać nowego lokum. Już dobrze teraz nie pamiętam jak brzmiało ogłoszenie Łukasza, na które wszedłem tylko z uwagi na cenę, która wynosiła 225zł/mc ale do wynajęcia było miejsce w dużym pokoju w kamiennicy w centrum, z bezpośrednim dostępem do 'schowka/garderoby", po oględzinach okazało się, że mieszkanie jest stare, ciut podremontowane, 3 pokojowe, zamieszkałe przez 2 studentki, znajomego właściciela, którego imienia nie pamięta i Łukasza, z którym miałem dzielić pokój. Pokój był naprawdę spory, ponad 20m2, przedzielony pośrodku kotarą więc można było czuć się tam w miarę swobodnie nawet mieszkając we dwóch. Największym minusem był brak centralnego ogrzewania, tzn. nie wiem jak było to zaprojektowane ale w kuchni, kiblu i pokoju dziewczyn były grzejniki normalne stare żeliwne (kibel był zrobiony z części kuchni bo w tej kamiennicy nigdy nie było toalet w mieszkaniach) a w pokoju tego znajomego właściciela, Łukasza i niedługo moim były piece kaflowe ( ͡° ͜ʖ ͡°) dlatego cena była taka niska. Ale wisienką na torcie był dostęp do tego schowka, który nazwany był garderobą a tak na prawdę był to stary kibel do użytku całego piętra kamiennicy, który teraz należał do naszego mieszkania, do tego schowka wejście było wykute przez nasz pokój oraz wejść do niego można było również z korytarza. W mieszkaniu zamieszkałem praktycznie od początku następnego tygodnia.
Nie trzeba chyba mówić jak krępujące jest gdy chce Ci się kupę i musisz przejść przez kuchnię aby się wysrać, w której 2 dziewczyny gotują obiad i oddziela was tylko gipsowa ścianka. Dogadaliśmy się z Łukaszem, że własnymi siłami i kosztami wyremontujemy ten stary kibelek, który aktualnie uchodził za schowek. Odmalowaliśmy ściany, położyliśmy gumoleum, pociągnęliśmy kabel z żarówką, bo włącznik światłą był na korytarzu, zamontwaliśmy zamek od wewnątrz, baterię ze szlaufem aby z korytarza nikt nam nie wchodził i tym oto sposobem mieliśmy własny kibel przynależny do naszego pokoju.
W pomieszczenie znajdował się stary tapczan, rower Łukasza, pralka, szafka z narzędziami i wanna, którą przywieźliśmy nie powiem skąd ową Skodą Favorit z pomocą Gutka. Największym problemem był brak ciepłej wody w naszej nowej łazience i ogrzewania. W pokoju jeszcze przez około miesiąc musiałem palić w piecu kaflowym aby było ciepło, potem przyszła wiosna a wodę w wannie grzeliśmy grzałką z brzeszczotów ( ͡º ͜ʖ͡º)

Opisałem tutaj okres jakoś od października do przełomu marca/kwietnia następnego roku. Wyszło strasznie długie a mam jeszcze wiele ciekawych historii z różowymi paskami ale to opiszę jak będzie jakieś zainteresowanie.
Otwieram też tag #zyciegonzo .

#truestory #coolstory #takbylo #studbaza #pracbaza
  • 21
@Gonzo123: Twoje historie przypominają mi trochę postać szefa firmy budowlanej u którego pracowałem w Szwecji razem z moim tatą. Tomka poznałem jakoś dwa lata wcześniej, kiedy wszyscy pracowaliśmy pod innym człowiekiem. Tomek właśnie wrócił ze stanów by zaopiekować się swoją chorą mamą i podjął prace jako pomocnik budowlany. Głównie dowoził materiały ze sklepów i magazynów i pomagał przy wszystkim co wymagało dodatkowej pary rąk, taki stricte pracownik fizyczny bez żadnego 'fachu'.