Wpis z mikrobloga

Mam zbędną flaszkę Jacka Daniela (Old no.7), owoc wygranego zakładu, co właściwie mogę z nią zrobić? Nie wypiję bo nie lubię, niebieski nie przepada, niebieskiego nie planuję zmieniać, nie wyleję, nie palnę się nią w łeb, koleżanki nie gustują, a koledzy: cóż, pewnie by się jakiś chętny znalazł, ale będzie się czuł zobowiązany, a tego też wolałabym uniknąć. Nie sprzedam, bo fantu z zakładu jakoś nie wypada. Znacie może fundację opiekującą się bezrobotnymi korpo-menadżerami niższego szczebla (z aspiracjami do średniego), której podopieczni doceniliby taki prezent, a która przypilnowałaby, żeby nie przyssał się do niej alkoholik? A może na jakiś oczywisty pomysł nie wpadłam? #kiciochpyta #pytanie
  • 48
niestety, ale na wartosci to zyskuja whisky a nie burbony


@Nabucho: "wartość kolekcjonerska" – mówi Ci to coś?
Nie twierdzę, że za pół wieku kupiłaby sobie za to samochód, ale gdyby to dobrze przechować, byłoby coś warte.

W butelce to lezakuje wino. Nie kazde wino.

No tak się składa, że od kilku lat zajmuję się enologią i wiem, że to generalnie bzdury z tym, że bardzo długo leżakowane wino jest lepsze