Wpis z mikrobloga

Krótkie #coolstory z mojego dzisiejszego #parszywyporanek.

Parszywy poranek zaczął się o godzinie czwartej czterdzieści cztery, kiedy to obudziłam się nie wiedzieć czemu, a ponowne zaśnięcie stało się tylko odległym od spełnienia marzeniem. Porzucałam się w łóżku do siódmej, co robić. Wstałam sobie z tej okazji nawet wcześniej niż zamierzałam i kulturalnie wyszłam z domu dwie godziny wcześniej, bo egzamin z fizyki ważna rzecz. Myślałam sobie: normalnie jadę godzinę piętnaście, to czterdzieści pięć minut zapasu aż nadto. Wsiadam do autobusu i... korek. Korek, korek i korek okraszony stresem i liczeniem tramwajów, które mi uciekają. No ale w końcu może zdążę, SKM-ka dopiero o 9:15. Dojeżdżam do peronu i widzę tylko jej oddalający się (chciałabym napisać, że we mgle, ale nie, nie, nie :P) tył. No to sobie szpetnie zaklęłam, zaczęłam przestępować z nogi na nogę, jakby to mogło cokolwiek zmienić. No a nie mogło. Ja wiem. W kolejnej SKM-ce siedziałam już jak na szpilkach, a tutaj na dwóch stacjach wycieczki szkolne wsiadają. Zwyzywałam tę biedną młodzież od najgorszych, bo jak to tak, że akurat TĄ SKM-ką. Dojechałam do Gdyni 5 minut przed egzaminem. No to sprintem na obcasach na wydział, serce wali, dłonie się pocą, a ludzie oglądają za stukającymi butami. Wpadam na wydział, sprintem na drugie piętro, rzucam facetowi od ćwiczeń indeks, a on do mnie: "Biegnij na egzamin lepiej", patrzę, a tam profesorka idzie do windy, no to sprintem po schodach na dół, wyścig z windą. Wpadłam do auli w tym samym momencie, co kobieta. Nienawidzę tego. Komunikacja miejska tak bardzo zła. Zła, zła, zła.

#trojmiasto #studbaza #gorzkiezale
  • 19