Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Przyszedłem się tutaj anonimowo wyżalić, może poszukać lekkiego pocieszenia.

W czerwcu 2018 biorę ślub. Ślub kościelny (konkordatowy) plus wesele.
Wszystko praktycznie organizuje moja przyszła małżonka i im bliżej tego dnia tym bardziej dociera do mnie bezsens tego całego cyrku.
Tak, odbieram mój własny ślub i wesele jako cyrk, co bardzo mnie boli i czego tak naprawdę nie mogę głośno powiedzieć.
O co mi chodzi?
O całą szopkę, o to wszystko co organizuje moja przyszła żona, o to, że to nie jestem ja, że to nie jesteśmy my.
Począwszy od robienia cyrku wokół jej sukni i mojego garnituru, gdzie to nie jesteśmy my!0
Ona się nigdy tak nie ubiera, ba, zawsze twierdziła, że nienawidzi długich sukienek a teraz stroi się jakieś ciastko z piekarni, wygląda dla mnie w tym kretyńsko, świeci się jak na targowisku, fryzurę w jakieś loki gdzie ma takie piękne proste włosy... sama mówi że się w tym dziwnie czuje a nie pięknie ale tak było w amerykańskich filmach i koleżanki też tak miały no no trzeba.
Ja też w tym slim garniaku jaki sobie wymarzyła czuję się źle, wszystko mnie ciśnie, czuję się sztywno i nie jestem sobą. Mamy się bawić potem całą nocy w przebraniach a nie ubraniach.
Do tego sala. Wesele organizujemy w dworku z dosyć bogatym wystrojem, nie znam nazwy tego stylu ale wielkie kwiaty, żyrandole, kolumny - pewnie wiecie o co mi chodzi. Mieszkamy skromnie w małym M2, jeszcze meblościanka gierkowa bo na remont nie było czasu i pieniędzy a będziemy udawać wielkich państwa w sali z kolumnami... przecież to jest żałosne. Jakieś ozdoby, wielkie kwiaty, wszystko w takim stylu jak z gazetek a nie z naszego życia.
Do tego narzeczona wymyśliła sobie sportowe auto na podjazd pod salę gdzie sugerowałem może raczej jakiś zabytek ( mniej obchciachowy mi się wydawał) to nie, ona chce coś mega szybkiego, gdzie sami jeździmy codziennie meganką z 2005...kolejne udawanie kogoś, kim nie jesteśmy. Mam się przejechać 5 minut autem za kilkaset tysięcy po co? Żeby przez chwilę poudawać bogacza którym nie jestem?
Sama impreza to samo, zaproszenia w większości rozdane, ogólnie ja miałem wrażenie, że większość udaje radość, już dostaliśmy kilka odmów, ja to widzę w przeciwieństwie do mojej lubej, że większość wcale nie ma ochoty na takie imprezy, że idą z musu, że wolą ten dzień spędzić inaczej niż na nadmuchanej imprezie ze ciotkami i wujkami.
Dodatkowo mamy wesele w piątek i wiele osób musi brać z tej okazji wolne o co aż głupio prosić.
Ja po prostu widzę, że ona wymyśla coraz to nowe rzeczy na które nie cieszy się nikt oprócz niej i ja bym to zrozumiał, gdybyśmy to byli my, a nie udawanie jakichś książąt i księżniczek w pałacykach i sportowych autach.
Dodatkowo wesele jest w okolicach zupełnie nie związanymi z nami (obok są góry gdzie z górami nie mamy NIC wspólnego, oboje pochodzimy ze wschodu).
Sesja zdjęciowa mimo że jeszcze nie jest ustalona co do joty, to są pomysły na lokalizacje, oczywiście jakiś pałac albo wymyśliła sobie wypad nad morze bo stamtąd pochodzi fotograf a my nad morzem byliśmy tylko raz. Mamy sobie robić udawane zdjęcia gdzieś na jakimś tle czegoś, co w żaden sposób nas nie definiuje...
to jest jeden wielki cyrk, mój w teorii najważniejszy dzień w życiu ma być teatrem, udawaniem, mam wcielić się w rolę jak jakiś pajac bo tak jest na filmach, bo tak mają koleżanki, bo tego chce najbliższa rodzina.
Jestem tragicznie rozdarty i smutny, że moja kobieta tego nie widzi, że myśli tylko o pokazaniu się (sztucznym i niezgodnym z rzeczywistością) a sam fakt zawarcia małżeństwa to chyba tylko pretekst tego całego cyrku, tak to widzę.
Do tego nie wspomnę ile już mnie to wszystko kosztuje finansowo, a to jeszcze nie koniec... wydam masę pieniędzy na udawanie w jeden wieczór kogoś, kim nie jestem i nie bedę oraz kim być nie chcę.
Wesele to gówno i o ile nie żałuję samego faktu zawarcia małżeństwo bo kocham tę kobietę nad życie, tak sama ta impreza i to, że zgodziłem się na to wszystko, że nie zaproponowałem nam alternatywy, która może nie jest jak z amerykańskiego filmu ale byłaby nasza, taka jak my.
Moja rada jako tego, dla kogo odwrotu już nie ma - przemyślcie sobie to dobrze, zastanówcie się, czy chcecie wydawać duże pieniądze na udawaną imprezę.

Ja ogromnie zazdroszczę moim znajomym, których połączyła miłość do motocykli, którzy zrobili super ceremonię dla garstki bliskich osób, gdzie podjechali na uroczystość na motorach, cała impreza była w ich ulubionej knajpie z ich ulubionym jedzeniem i ich ulubionym alkoholem. Gdzie można było pograć w bilard i rzutki, gdzie nikt nikogo nie udawał, gdzie mieli sesję zdjęciową na motorach i w skórach a na podróż poślubną pojechali na wycieczkę do Rumunii.
A ja prosty chłopak ze wschodu mam robić z siebie księcia-pajaca.

#wesele #slub #gorzkiezale #logikarozowychpaskow #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Limonene
Pobierz
źródło: comment_FMWNwKVu53RUHoQNH2lhAZsI1qJsHCLr.jpg
  • 88
@AnonimoweMirkoWyznania: Zaliczyłem już kilka wesel (w tym swoje). Nawet jedno miałem w ten weekend, nota bene bardzo fajne. Ala najlepiej wspominam wesele koleżanki, które się odbyło u niej w domu. Nie było super auta, kolumienek i fikuśnych ozdób. Było za to pomieszczenie, w którym ledwo co się mieściliśmy, dobre jedzenie (nie catering) i gitary (muzykalna rodzina). Porozmawiaj z narzeczoną - jak teraz nie możesz dojść do porozumienia, to co dopiero będzie
nie widziałem panny młodej która w kreacji do ślubu wygląda lepiej niż normalnie... jakieś loczki, tapiry, frezy na włosach, #!$%@? lakierem i to ma być ładne xD


@Arachnofob: kumpel opowiadal, ze jego brat narzeczonej nie poznal, bo taka tapeta i wyfryzowana dziewczyna byla :P
U mnie wszyscy w szoku byli, jak sobie zazyczylam jak najbardziej naturalnie, zebym wygladala jak normalnie :P

Ona się nigdy tak nie ubiera, ba, zawsze twierdziła, że