Wpis z mikrobloga

Witajcie! Mircy i Mirkówny, po dłuższej przerwie - zmęczony jestem w roli męża, bo to ciężka praca, ale warto i polecam każdemu - czas na kolejne #historieinformatyka, czyli kolejnej próbie ocieplenia wizerunku pracownika działu IT w kraju w którym ta posada jest najbardziej znienawidzona w całej firmie. Każdej firmie...

Mamy tzn fakap. Chłopaki przenosili serwer z jednej firmy na drugą, bo mieliśmy nową linię, która była wydajniejsza właśnie tam, więc rura. Jadę po samochód do drugiej firmy, chłopaki w tym czasie uruchamiają serwer awaryjny (Stację roboczą Della, ale na dzień, gdzie ludzi wiele w firmie nie było był wystarczający).
Pierwszy problem to załatwienie dostawczaka firmowego.

Wywiad (mimo, że chłopaki dzwonili wcześniej, że przyjadę i miał już czekać, a ja musiałem się tylko podpisać, ale wiadomo, młody to trzeba mu wejść na psychę, żeby nie poczuł się zbyt pewnie) - nazwijmy go Markiem - zaczął z grubej rury.
-Jak po samochód to nie ma.
-Ale ja po kangura - renault kangoo - stoją tam trzy przecież. Z resztą dzwonili do Ciebie i wszystko miało czekać, bo nie mamy czasu.
-Pff! Wy nigdy nie macie czasu, a jak się was potrzebuje to olewacie sprawę.
-To dawaj co masz, załatwię i jadę.
-Nic nie mam.
-No to o co Ci chodzi?
-O to, że jak nie działała mi klawiatura to nie mogłem sobie zabrać, bo zmieniliście zamki w serwerowni.

Wtrącę. Serwerownia to serwerownia, z tym, że ma przedsionek, gdzie trzymamy klawiatury, myszy, patchcordy i inne okablowanie, kiedyś ktoś dorobił klucz i ogólnie stała się miejscem publicznym, ludzie wynosili co chcieli. Ooo, nowa klawiatura, bo moja jest brudna, jeb do śmieci...
Jak się dowiedzieliśmy to zmieniliśmy zamek bo cholera wie co im jeszcze przyjdzie do głowy.

-A dzwoniłeś?
-Nie, po co mam do was dzwonić jak mogłem sobie zabrać.
-Nie mogłeś, wszystko musi przez nas przejść, też prowadzimy ewidencję, a później to my obrywamy jak czegoś brakuje.
-Zarabiacie górę kasy za siedzenie na dupie przez 8 godzin, nawet żaden z was nie zostanie.

Już pomijam fakt, że w niedzielę po 18 musiałem tam zapieprzać bo jakiś ktoś ogarniając, oblał gniazdka wodą z wiadra, nie wiem czy przez przypadek czy celowo i było zwarcie. Na tyle długo, że UPS utrzymujący serwer zdążył się rozładować. Musiałem jechać, żeby go wymienić, uruchomić serwer, poczekać na elektryka, który to ogarnia i dopiero wtedy mogłem jechać.

Ale wracając.
-Czyli masz pretensje, że nie mogłeś wymienić klawiatury, bo nie chciało Ci się zadzwonić?
-Masz te klucze i mnie nie #!$%@?....

Chyba dodatkowo dobiłem go faktem, że nie miał poklasku wśród współpracowników, a ja miałem na twarzy głupawy uśmiech, bo cała ta sytuacja była dla mnie komiczna.

Wsiadam i jadę.
Dojeżdżam, ładujemy samochód i lecimy na drugą firmę. Rozładowujemy sprzęt, odstawiam samochód, wsiadam do swojego i nagle czuję wibracje w kieszeni. Dzwoni numer, który mam zapisany... Szef - Jak szef dzwoni to znaczy, ze albo coś potrzebuje, albo jest problem. Tutaj wiedziałem, że chodzi o to drugie.
-Witam szefie, co tam słychać?
-No cześć KorniXPL, coś mi tutaj system nie działa.
-Ale który, nasz czy Windows?
-Nasz, nasz. Widzę, że na drugim komputerze też nie działa.
No i jesteśmy w dupie....
-Już lecę i sprawdzam co jest.
W życiu nie miałem takiego tempa biegnąc po schodach do góry.

Pinguję serwer..... Offline.
No to miło-się-pracowało.png
Jeden z "nas" stwierdził, że puści aktualizację systemu - debiana - BO CZEMU KURNA NIE?!
W zasadzie jest już byłym jednym z nas. Żeby nie było sam odszedł, bo tak.
No i co teraz? Nasza awaryjka wesoło aktualizowała się, nie problem, ale trzeba czekać, a produkcja stoi.
Po prawie godzinie dzwoni szef i pyta czy już naprawiliśmy problem i kiedy panel będzie działał?
Niemożliwe. Mówię, że jadę sprawdzić co się stało.
Ten - wybaczcie, ale no nie mogę inaczej - typ pojechał sobie do sklepu. Kurna do SKLEPU, w międzyczasie aktualizacja się skończyła, ale wystąpił błąd i jedynym ratunkiem było przywracanie z kopii zapasowej. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale akurat jak nie mogło to musiało....

Ja zapieprzam, byłem spocony, ale bardziej ze stresu niż z zabiegania, serwer, komp, komp, serwer. Nie jestem sieciowcem, więc pojęcie jak działać w stresie i to w takim to dla mnie abstrakcja, ale wtedy to nie miało znaczenia, trzeba działać więc działam.
Ogarnąłem, dzwonię do szefa dumny, ale nogi się uginają.
-No młody, wiedziałem, że sobie poradzisz, działa trochę wolniej, ale produkcja może ruszyć.
-Dziękuję. Działa wolniej, bo to nie jest serwer główny, tylko awaryjny, główny będzie działał w ciągu maks 3 godzin - w końcu jest tam 3 chłopa, chyba dadzą sobie radę.
Dali radę, ale w domu byłem po 19, bo trochę się przeciągnęło.

Niestety nadal w firmie jesteśmy nierobami, a żadne z nich nie odbierze telefonu o 16:00 czy 8:00 bo oni dopiero weszli do firmy i nie są głupi, żeby pracować poza godzinami.
Także:

Dzień dobry. Jestem KorniXPL i należę do grupy największych nierobów w firmie.

#truestory #informatyka
  • 67
@KornixPL Dużo osób jest u Ciebie w firmie? Ja pracuję na 2giej linii w korpo, ale podejście niektórych jest bardzo podobne. Ogólnie to trzeba być bardzo cierpliwym ( ͡º ͜ʖ͡º)
@KornixPL: Powiedz mi gdzie jest robota dla sieciowca w Wieluniu/Wieruszowie lub okolicach. Tak się składa, że ja po sieciach jestem ( ͡° ͜ʖ ͡°) Pytanie, czy opłacałoby mi się wracać w okoliczne strony, nie wiem, ile Wieluńskie firmy płacą pracownikom IT...