Wpis z mikrobloga

Dzisiaj mialo byc o Route 66, ale nie da sie zrozumiec skad sie wzielo znaczenie tej drogi w amerykanskiej kulturze, bez poznania paru innych historii. Na poczatku XX wieku Europejczycy postanowili znowu pokazac sobie kto ma wiekszego i jak to bywa w takich wypadkach urzadzili sobie wojne. Skonczylo sie na 18 milionach zabitych, 23 milionach rannych i wyniszczeniu gospodarczym kontynentu. Jak by tego bylo malo, pod koniec wojny wybuchla epidemia grypy "hiszpanki" ktora w kilka miesiecy zabila w Europie jakies 2,5-3 miliony ludzi (a na calym swiecie jakies 50 milionow). Straty byly tym wieksze ze w przeciwienstwie do wielu chorob ktore zazwyczaj zabijaly najpierw dzieci i starcow, wirus "hiszpanki" atakowal glownie ludzi w wieku 20-40 lat, zabijajac tych ktorych nie zabila wojna.

Skonczylo sie to tym ze w wielu, zniszczonych przez wojne, regionach Europy brakowalo jedzenia. Nawet jak zboze stalo na polu to nie bylo go komu zebrac a magazyny po 4 latach wojny swiecily pustkami.

Dodatkowo w Rosji wybuchla rewolucja i zaczelo sie wprowadzanie Kolchozow. Pomysl mimo szczytnych ideii sprawdzal sie srednio. W 1921 przyszla susza i to co w normalnych warunkach konczy sie wykrzykiwaniem do kamery "Jak zyc panie premierze!?" skonczylo sie prawdziwa kleska. Pod swiatlym przywodztwem towarzysza Lenina w Zwiazku Radzieckim z glodu zginelo 6 milionow ludzi i to glownie w rejonie rzek Wolga i Ural ktore normalnie pelnily funkcje spichlerza Europy.

Tak dla jasnosci. Nie mowimy tu o glodzie na Ukrainie. To zdarzylo sie 10 lat pozniej i to bylo drugie 6 milionow ofiar tym razem pod swiatlym przewodnictwem towarzysza Stalina.

No dobra. To juz wiemy ze w Europie bylo ciezko, glodno i chlodno. A gdzie nie bylo? W krainie wielkich prerii i soczystego hamburgera.

Amerykanie wyszli z wojny stosunkowo obronna reka. 120 tysiecy zabitych zolnierzy i jakies 0.5 miliona zmarlych z powodu grypy. Do tego praktycznie zero strat cywilnych (nie liczac paru marynarzy) i teren nie zniszczony dzialaniami wojennymi. No i tutaj otwieraja sie piekne mozliwosci.

W Europie nie ma zboza? Ludzie sa glodni? Przed wojna buszel pszenicy kosztowal 1$ a po wojnie kosztuje 2.5$? Mamy mnostwo wolnej, nie zagospodarowanej ziemi? Mamy ludzi? Mamy fabryki ktore moga produkowac maszyny rolnicze?

Tu na scene mogl by wejsc byly premier Marcinkiewicz ze swoim YES, YES, YES!!! i byla by to poprawna odpowiedz na wszystkie powyzsze pytania.

Rzucila sie wiec Ameryka karmic Europe.

W wielkim uproszczeniu:

Jest taka czesc USA ktora nazywa sie Midwest. Kalifornia (i Meksyk) zaopatruja USA w owoce i warzywa a Midwest daje zboze. Generalnie poza polnocna czescia w okolicach Chicago i Detroit jest to raczej straszne zadupie. W wielu miejscach plasko jak stol, zdarza sie jechac kilkadziesiat kilometrow bez jednego zakretu i w zaleznosci od tego co akurat dany farmer uprawia po obu stronach kukurydza, soja albo pszenica, kukurydza, soja, pszenica, kukurydza, soja pszenica i co pare minut jakis pojedynczy dom i elewator zbozowy.

Ale jak sie okazalo ze pszenica po 2.5$ za buszel to wszyscy rzucili sie na uprawe pszenicy i midwestu bylo malo. Trzeba bylo siegnac po nowe tereny. Najblizej byla Oklahoma. Jezeli Midwest byl zadupiem to wlasciwie ciezko powiedziec czym byla Oklahoma. Moze inaczej... To miejsce bylo wczesniej uznawane za tak bezuzyteczne ze przesiedlano tam Indian z innych stanow jak ktos mial apetyt na ich ziemie i przez jakis czas byl nawet pomysl zeby zrobic z tego Indian state, no ale teraz pszenica po 2.5$ za buszel!!! wiec nowa ziemia byla potrzebna i pomysl ostatecznie upadl (choc juz wczesniej mial sie slabo).

Te tereny to byla (jest) preria. Kiedys zamieszkala przez bizony, potem bizony wybito i na ich miejsce wprowadzono bydlo domowe. Ale teraz, teraz jak pszenica skoczyla o 250% i leci "to the moon"... bydlo do rzezni a preria pod orke i pszenica, pszenica jak okiem siegnal. Co prawda ciezko sie taka prerie orze bo tam bylo mnostwo wysokiej trawy ktora miala korzenie pozapuszczane po metr w glab i cala ziemia byla mocno zwiazana, ale na szczescie na potrzeby wlasnie skonczonej wojny udoskonalono technologie czolgow i ciagnikow artyleryjskich a od tego do porzadnego traktora to juz naprawde niedaleko. Do tego plug talerzowy ktory co prawda orze plytko ale swietnie radzi sobie z korzeniami i lecimy.

No i polecieli. Pogoda ladna, deszczyk kropi, ziemia zyzna, banki daja tanie kredyty od reki, maszyny pozwalaja osiagac wydajnosc o jakiej sie wczesniej nie snilo i jeden czlowiek moze obrobic to co kiedys robilo 20 a to wszystko przy cenach o jakich nikt wczesniej nie slyszal. Zarobki leca "to the moon" nic tylko kupowac wiecej ziemi i siac wiecej pszenicy, zarabiac jeszcze wiecej i wiecej. W koncu co moze pojsc nie tak?

Okazuje sie ze sporo moze pojsc nie tak ;)

Mimo zapewnien ze tym razem wszystko bedzie inaczej, znowu wszystko bylo tak samo.

Jak sie latwo domyslic im wiecej pszenicy na rynku tym bardziej cena spada. W pewnym momencie cena spadla o polowe i wrocila do cen tylko troche wyzszych niz przed wojna (ale dalej byl to oplacalny interes), niektorzy zaczeli sie troche zastanawiac ale przyszedl 1922, glod w Rosji, cena znowu skoczyla, wszyscy odtetchneli z ulga i siali jeszcze wiecej.

Susza w Rosji minela, Europa sie troche ogarnela, USA produkuje wiecej niz kiedykolwiek w historii wiec ceny znowu spadaja. Jak ceny spadaja a ty masz tylko jedno do zaoferowania to co robisz? Produkujesz jeszcze wiecej i obnizasz cene zeby byc tanszym od konkurencji, w koncu z traktorami, na wielkich rowninach masz niskie koszty. Cena dalej spada.

Trzeba zaorac wiecej ziemi bo cena spadla i trzeba produkowac wiecej zeby zarobic wiecej. Wiecej pszenicy na rynku to cena spadla to trzeba produkowac wiecej i tak w kolo Macieju (ale zarobki ciagle rosly).

Amerykanska gielda przezywala w latach 20 to samo co amerykanskie rolnictwo. 1922-1929, biblijne 7 tlustych lat. W co bys nie wlozyl kasy to rok pozniej miales 20% wiecej, i nie bylo mozliwosci zeby bylo inaczej. Przeciez teraz mamy nowe technologie, tego juz zadna sila nie powstrzyma, to zupelnie co innego niz gospodarka z XIX wieku i jej kryzysy.

I tak doszlismy do 1929. Dla rolnikow z Oklahomy wspanialy to byl rok, nie zapomna go nigdy. Duzo pieniedzy mieli, duzo siali pszenicy bo bardzo to lubili i duzo spali. Ludzie ktorzy 10 lat wczesniej byli biedota na malych gospodarstwach teraz mieli farmy po kilkaset albo i po kilka tysiecy hektarow z ktorych zbierala rekordowe zbiory I pozostawalo tylko zyczyc sobie zeby 1930 wygladal tak samo... Z jednym malym wyjatkiem.

#podrugiejstroniebajora
Pobierz Taco_Polaco - Dzisiaj mialo byc o Route 66, ale nie da sie zrozumiec skad sie wzielo ...
źródło: comment_2ndUnXEmsoQHURCdhlwz8Pdv3mz8ACKd.jpg
  • 76
29 pazdziernika 1929 "czarny czwartek". Ceny akcji spadly w ciagu jednego dnia o 20% tylko po to zeby potem kontynuowac spadki. Przyszedl wielki kryzys i skonczyl sie bal.

To co najpierw dotknelo wielkie miasta z pewnym opoznieniem trafilo na wielkie rowniny. W 1932 cena buszla spadla do 49 centow, ocierajac sie o koszta produkcji. Ci ktorzy mieli najnizsze koszta zaorali jeszcze wiecej ziemi zeby cokolwiek zarobic. Reszta zostawila ziemie odlogiem zeby nie
Pobierz Taco_Polaco - 29 pazdziernika 1929 "czarny czwartek". Ceny akcji spadly w ciagu jedne...
źródło: comment_nqpndJXXvfdmWCqSfkBih7gfltGQ2bjm.jpg
@Taco_Polaco: Takie offtopowe pytanko od (chyba) ignoranta.

Dlaczego Midwest to Midwest? Na logikę to powinien być "middle of the west", czyli północna Kalifornia/południowy Oregon. Ale nie, Chicago i Oklahoma. O co tu chodzi?
@ViperJay: "srodkowy zachod" ;) Midwest to krocej niz middle of the west.
USA tworzylo sie od wschodu. Kolonizacja zaczynala sie w okolicach Bostonu, Nowego Jorku i Filadelfii. Cala reszta to bylo "frontier" czyli dzikie tereny na pograniczu. Z tej perspektywy to i Chicago wydawalo sie zachodem. Potem jak terytorium przesunelo sie na caly kontynent to zostalo srodkowym zachodem ;)

A Oklahoma czy Texas sie nie zalapaly bo z punktu widzenia oryginalnych