Wpis z mikrobloga

Co mnie dziś pokusiło żeby szukać chwili spokoju i relaksu na polach mokotowskich.
Przecież to jest dramat. Pomijam ilość ludzi ale ich umiejętność poruszania się mnie przeraża. Czułem się jak na koncercie, co chwila trącany. Gówniaki co chwila wjeżdżające we mnie różnymi pojazdami.

Najgorsze są chyba całe rodzinki. Matka na rolkach pcha wózek z dzieckiem w ręce pies, kot, chomik. Każde na smyczy długości 8m. Wkoło orbitują gówniaki na rowerkach, hulajnogach i bóg wie czym jeszcze. Chcesz przejść to rozstępuje się powoli ta masa a i tak pozostaje Ci przejść przez te wszystkie smycze. Czułem się jak w scenie z resident evil z laserami. Oczywiście jak przejdziesz to znowu zajmują całą szerokość. I widzę tylko tego biednego ojca, który biega i stara się zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo i trochę RiGCZu. Już widzę jaki to dla niego relaks i mile spędzony czas. Z kolei jak widzę samego ojca z dziećmi na spacerze to wszyscy jadą po prawej stronie a pies na krótkiej smyczy. Na pewno są ludzie, którzy to lubią ale 3/4 ojców jakich mijałem miała miny jakby chcieli być gdzieś indziej. Oczywiście generalizuje teraz ale wiecie o co mi chodzi.

Mi wystarczy, że byłem w związku z dziewczyną, która musiała zabierać swojego psa wszędzie i spuszczać ze smyczy żeby się wybiegał. W dupie z jego bezpieczeństwem ważne żeby był szczęśliwy. A jak się coś działo to zawsze ja ratowałem sytuację. Ja wyciągałem sierściucha z wody na żaglach, po tym jak się poślizgną i wpadł do wody uderzając głową o pokład po drodze. Oczywiście nie miał założonego kapoka bo mu w tym nie wygodnie. Ja szukałem go w lesie jak pobiegł za zwierzyną. Ja go rozdzielałem jak się gryzł z innymi psami. Po którymś takim incydencie zerwałem z tą głupią cipą. Jak pomyślałem, że to ma być matkach moich dzieci to podziękowałem.

#polamokotowskie #logikarozowychpaskow #zalesie #spacer
  • 2