Wpis z mikrobloga

Dziś pod #wezsielecz trochę inny wpis niż zazwyczaj, ale spokojnie o terapii też troszkę będzie.

Chciałabym zacząć od tego, że od czasu kiedy prowadzę tag wiele osób napisało do mnie z pytaniem „Czy już powinienem się leczyć, czy tylko sobie coś wymyślam?”

Zacznijmy od tego, że NIC SOBIE NIE WYMYŚLASZ. Czujesz, że coraz więcej rzeczy Cie przerasta i z czymś sobie nie radzisz to znak żeby zacząć działać. Tylko jak?

Krok pierwszy
PRZYZNANIE
Jeśli w Twojej głowie coraz częściej pojawia się myśl, czy aby przypadkiem nie zgłosić się do lekarza to z pewnością nie zaszkodzi jeśli to zrobisz. To ten moment żeby przyznać przed sobą, ze ma się problem. „Tak, nie radze sobie z tym”

Krok drugi
KONIEC ZAPRZECZANIA I USPRAWIEDLIWIANIA
Jesteśmy już na etapie kiedy wiemy, że coś nie gra no i nastaje moment wyparcia „hurr durr inni mają gorzej a ja taki przegryw nie radze sobie z taką głupotą”.
Głupotą to jest takie gadanie, każdy z nas jest inni i każdy przeżywa inaczej. Dla jednego rozstanie z dziewczyną będzie po prostu zamknięciem kolejnego etapu a dla drugiego prostą ścieżka ku depresji. Nie można porównywać się do innych, bo co więcej nie wiemy też co siedzi w głowie drugiej osoby. Może ktoś, kogo uważamy za emocjonalnego twardziela tak naprawdę dusi w sobie wszystkie emocje i to tylko postawa obronna.

Krok trzeci
DECYZJA
Teraz już nie zaprzeczamy i oswoiliśmy się z problemem więc czas podjąć decyzję. Na tym etapie największym wyzwaniem jest „jeszcze daje sobie sobie rade więc nie ma potrzeby żebym się leczył”.
I tutaj możemy wyrządzić sobie bardzo dużą krzywdę. Każda bagatelizowana choroba czy to ból zęba czy problemy z emocjami z czasem tylko się pogarszają. Lepiej zacząć działać póki mamy dużo sił na walkę niż podnosić się z samego dna. Ja należę do osób, które nie starają się na siłę pokazać sobie, że jeszcze daje rade, dlatego czasem ciężko zrozumieć mi powody dla których inni tak robią. Może wynika to z nie wiedzy, może to wpływ otoczenia, bo nie oszukujmy się wiąże się to z dużym obciążeniem. Niestety ludzie nadal psychologa i psychiatrę uważają za kogoś kto leczy tylko dziwaków. Nie ma co zwlekać, lepiej pójść na konsultację i dowiedzieć się, że nie ma potrzeby leczenia, niż męczyć się z tym później latami. Czasami wcześniejsza reakcja ratuje nas od faszerowania się psychotropami bo okazuje się, ze terapia jest wystarczająca. Im dłużej czekamy tym więcej szkód w sobie tworzymy.


Teraz mały update jak tam u mnie.

Pewnie część z was wie, ze obecnie staram się zakończyć leczenie farmakologiczne. Od kilku dni przyjmuje połowę dawki leku i szczerze... Nie sądziłam, że będzie tak ciężko.
Emocje które przed prawie rok były hamowane i tłumione teraz atakują i organizm przeżywa szok bo musi na nowo nauczyć się z nimi radzić. Nie ma się co oszukiwać, jest ciężko ale póki co się nie poddaje. Postanowiłam jedno, jeśli w ciągu 2/3 tygodniu sytuacja się nie ustabilizuje nie będę ciągnąć tego na siłę tylko wrócę do większej dawki. Stwierdziłam, że nie ma się co męczyć na siłę bo może to wyjść tylko na gorsze. Póki co mam wahania nastrojów i czuje się jak w filmie „Inside out” kiedy główna bohaterka dopiero uczyła się złożoności emocji. xD

Co do terapii, to ostatnio zauważyłam, ze z każdym spotkaniem tematy rozmów stają się mniej chaotyczne. Na początku kiedy o czymś mówiłam to z tematu A do B szłam przez Y, teraz spotkania są bardziej „tematyczne”. Porównałabym to do kłębka wełny, który z czasem coraz bardziej się prostuje i można śledzić jego linie. Dzięki temu od kilku spotkań udaje się nam pod koniec ustalić temat przewodni. Ostatnio było to „moje wewnętrzne potrzeby”. Nauczyłam się też jak ważne jest nazywanie tego co się czuje lub o czym się mówi. Może to wydawać się śmieszne ale kiedy coś czujesz a nie umiesz tego nazwać to ciężej Ci sobie z tym poradzić niż kiedy zakwalifikujesz to do odpowiedniej szufladki bo wtedy wiesz co z tym robić.

Dostałam kolejne zadanie domowe, obejrzeć film „7 minut po północy”.


Jak zwykle, kto chce być wołany do kolejnego wpisu daje plusika w pierwszym komentarzu a ja proszę o plusika w poście dla zwiększenia zasięgu.
  • 36
  • Odpowiedz
@HumbugPL: Chce odstawic leki, bo chce byc zdrowa i nie faszerować sie tym. A bylam na duzej dawce, teraz jestem na "standardowej".

Ja mam tak, ze duzo mysle o tym o czym byla mowa na terapii i przedstawiam moje przemyslenia na kolejnej i taki system odpowiada mi najbardziej.

To, ze Ty nie widzisz sensu, nie znaczy, ze kazdy nie widzi. Pamietaj wszyscy mamy inne problemy i inne sposoby na nas dzialaja.
  • Odpowiedz
@BzdziagwaLujka: jakie leki bierzesz? I co właściwie u Ciebie zdiagnozowano? Domyślam się, że pewnie depresję, ale czy z jakimiś towarzyszącymi zaburzeniami np. lękowymi? Wybacz, jeśli gdzieś już o tym wspominałaś i nie zauważyłem.
  • Odpowiedz
@jaywalker: To sa czasami bardzo, bardzo prywatne sprawy. Nie wynoszę ich nigdzie poza terapie. Tez nie jest moim celem tutaj sie uzewnętrznić ale pokazac jak to wyglada "od srodka". A internet, tym bardziej mirko mysle, nie jest odpowiednim miejscem, przynajmniej dla mnie, zeby pisac o swoich najgłębszych problemach. Beda ludzie ktorzy to zrozumieja, ale beda tez tacy ktorzy znajda w tym pretekst zeby powbijać pare igiełek.
  • Odpowiedz
@BzdziagwaLujka proszę Cię o poradę jako doswiadczonej :)
Od jakiego lekarza zacząć leczenie?
Psycholog, psychoanalityk, psychoterapeuta?
Czym oni się różnią?
Chodzi mi o określenie mojej osobowości i walke z depresją, lękami i nerwicą.
Psychiatrę już mam.
Pozdrawiam :)
  • Odpowiedz
@drlect3r: Zaczac i skonczyc xD Na psychologu-terapeucie. Psychoanalityk prowadzi psychoanalizę, ktora nie jest tak skuteczna jak terapia. Najbardziej skuteczna terapia jest poznawczo-behawioralna i polecam szukac Ci terapeuty, ktory wlasnie w tym nurcie sie specjalizuje. :) Jakbys mial wiecej pytan, smialo pisz na priv :)
  • Odpowiedz