Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
97/100

Jinrui wa Suitai Shimashita (2012), TV, 1-cour
studio AIC

Rok 2012 okazał się dla historii o upadłych cywilizacjach nad wyraz płodny. Zamiast jednak narracji o wielkim upadku, czy o wykrzywionym obrazie świata jako recepcie na dawne błędy, tutaj mamy melancholijny zapis życia u schyłku czasów, ale w konwencji cokolwiek unikatowej. Ludzkości nie strawił tu żaden wielki kataklizm, tylko nikły przyrost naturalny, a pozostała przy życiu resztka również nie miota się w desperacji, lecz przyjmuje stan rzeczy nader pogodnie, bo jak tu nie być pogodnym w świecie tak cukierkowo, bajecznie prześlicznym? Na domiar tego wszystkiego, wiedza technologiczna przepadła, gdyż nie było komu przekazać jej dalej, stąd nawet sprzęt AGD stał się artefaktami minionych czasów. Technologię zaś przejęła nowa forma życia – skrzaty.

Ano, skrzaty właśnie – maciupkie istotki z gigantycznymi uśmiechami, rozmnażające się przez bodaj pączkowanie, a którym do szczęścia potrzeba wyłącznie dobrej zabawy. Ludzie kulą się po wioskach, pozostawiwszy resztki dawnych miast za sobą. Krajobraz burzą do tego kolejne wytwory wiecznie znudzonych skrzatów, przyjmujące wymiary i właściwości jakichś sci-fi cudeniek, często nie tylko z perspektywy uwstecznionej ludzkiej cywilizacji, ale i naszej, widzów. Nie dałoby się w spokoju dogorywać u boku takich sąsiadów, gdyby ONZ nie mianował na mediatorkę ludzkości do spraw kontaktu z ‘nową ludzkością’ młodej dziewczyny, naszej bezimiennej bohaterki. Robota to w sam raz dla niej, bowiem jako jedna z niewielu pozostałych przy życiu zna się na cukiernictwie – skrzaty bezapelacyjnie przepadają za słodkościami i zgadzają się na wszystko, byle prośba była umotywowana czekoladą.

Bohaterka nasza to ewenement – grana przez p. Mai Nakaharę bezimienna osóbka (nazwijmy ją mediatorką) to być może jedyna przedstawiona pozostałość ludzkiego gatunku, która zdaje sobie z koszmaru sytuacji sprawę. W kontaktach towarzyskich przeważnie uśmiechnięta i uprzejma, aczkolwiek skłonna do z trudem skrywanego zażenowania, kryje umysł okropnie cyniczny, puentujący sytuację na ekranie tak zjadliwie, że pozostaje nam tylko wypuszczać szybciej powietrze nosem. A sytuacji nadarzy się ku temu kilka – serial składa się z kilku powiązanych ze sobą luźno opowiastek, traktujących o kolejnych wynikach kontaktu ludzi ze skrzatami. I tak chociażby w pierwszym wątku mediatorka, zachowując kamienną twarz mimo klęski głodu, której przywódcy społeczności nie potrafią skutecznie zaradzić, napotyka na wypluwającą jedzenie z puszki fabrykę, przynoszącą okolicy więcej kłopotu, niż to warto.

Jej paskudne usposobienie i częste natrząsanie się z absurdów współczesnego nam życia i prawodawstwa, przez serial rozpoznawanych jako rychłe przyczyny upadku cywilizacji, dziwnie współgrają z przesadnie optymistyczną i, mnie osobiście, na pierwszy rzut oka odrzucającą słodyczą oprawą. Kolorki mamy żywe i pastelowe, designy iście bajeczne, muzyczkę żywą i skoczną (przechodzącą jednak płynnie choćby w dramatyczny fortepian), ba – do zaśpiewania endingu przyciągnięto p. Ito, znaną choćby z Azumangi. Cierpka wymowa serialu, zamiast przybierać tu formę znaną z SSY, pozostaje jakby w domyśle, jakbyśmy przeglądali samobójcze memy. Cyk by sznur, ale mamie będzie przykro – podobny typ humoru prezentuje Jinrui wa Suitai Shimashita. Komu to nie odpowiada, ten się raczej do serialu nie przekona.

Produkcja to malutka, tracąca na wymiarach także z racji fragmentaryczności fabuły. Pomimo słodyczków i skrzacików, owe fragmenty to raczej długie sekwencje cynicznych komentarzy mediatorki nt. upadku ludzkości, żartobliwych jednak, nie rzucanych nigdy po złości. Rzadki to przypadek rozdźwięku nie formy i treści, tylko formy i bohaterki, której interpretacja treści to dla nas podstawa do parsknięcia śmiechem. Ze złośliwych, ironicznych komedii mijającej dekady – jeden z topów, polecam.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
97/100

Jinrui wa Suitai Shimashita (2012), TV, ...

źródło: comment_4Xm35uKunvuqWlg5roLSIv625BN0WfH5.jpg

Pobierz
  • 9