Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #krautrock #nadmuzyka #edgaralanpoe

Can - Halleluwah

strona 199

oto i on.

odysejsko błąkający się niechciany pokutnik. ontologiczny pielgrzym molekularnie opustoszałych terenów. pozbawiona genezy, okradziona z intencji i oddalająca się od celu komemoracja doczesności. na chwilę łapiący oddech skalarny wybryk natury, którego wartość, a tym samym jego istnienie, nie ma możliwości udławienia i utopienia się w transpiracyjnym zachwycie nad rzeczywistością.

oto i on.

ocknął się. wołany przygłuszonym dźwiękiem zepsutego telefonu odzyskał śladową ilość zmysłów.
podpierając się rękami o blady obrys świtu i z przyzwyczajenia podszczypując niewybudzone ze snu neurony, rozpoczął poszukiwanie własnego futerału, odklejonego od przegrzanego układu nerwowego. odniósł wrażenie, że odzyskał już przynajmniej połowicznie materialne prawa, przypomniał sobie nawet, że urodzajna przyroda nie uśmierca, tylko na nowo profiluje owoce własnej pracy. ale dalej nie mógł poczuć, że on to on. że on jest w nim, że w nim jest coś z niego samego, a w nim samym nie ma niczego, co on sam musiałby unicestwić.

oto i on.

złowrogo włamujące się przez okno światło, bezwładnie wypchnięte z miejskiej dżungli, niczym teatralny halogen wskazujące na szafkę kilka kilometrów dalej. kiedy w końcu doczołgał swe zwłoki na drugą stronę pokoju, oparł się lewą ręką o wystającą szufladę, a prawą sięgnął po wciąż wołający o pomoc telefon, dostawiając go do lewego ucha, usłyszał w słuchawce swój własny głos. sumienie? - zapytał w myślach, bo zapomniał, że już odzyskał dar mowy. i tak czekał, oblizując ciszę z ust, szeroko zamykając oczy, żeby wcisnąć się gdzieś w ten przeciekający ze słuchawki monolog.
i kiedy postać po drugiej stronie lustra w końcu przestała mówić, zebrał w sobie odpowiednią odwagę i bełkotliwie prześlizgnął przez zaciśnięte zęby skwierczące sylaby mówiąc:

  • 3